Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

 

Na pokadzie Cutty Sark!

 

Część pierwsza, 2.11.2012

 

Wielokrotnie na naszej stronie pojawiały się informacje o postępach prac remontowo-rekonstrukcyjnych prowadzonych na terenie suchego doku Greenwich. Historia żaglowca Cutty Sark, wpisała się niejako w tło naszych wycieczek w przeszłość, do morskiej potęgi Imperium Brytyjskiego. Trzeba sobie, bowiem uświadomić, że Królestwo Wielkiej Brytanii, różni się w zasadniczy sposób od innych krajów Europy. Można zwiedzać wspaniałe pałace, zamki, muzea i galerie, których mnóstwo w doskonałym stanie oferuje ten kraj. Jednakże, kto chce poznać ducha Wysp Brytyjskich? Musi zanurzyć się w siwe i chłodne fale mórz i oceanu otaczających ten skrawek lądu. Trzeba usłyszeć łopot żagli, trzeba wejść do ciasnych kabin, gdzie rozkołys pokładu pod stopami uświadomi mam charakterystyczną inność tej nacji. Której krew pomieszana jest w sporym stężeniu z morską wodą.

 

O dziedzictwie tym pamiętają Brytyjczycy! Z ogromną dozą pieczołowitości chronią pamiątki przeszłości udostępniając je do zwiedzania i poznawania. W przedmowie do przewodnika po Cutty Sark, Lord Sterling of Plainstow zwraca uwagę na kilka takich zachowanych perełkach kunsztu dawnych szkutników i żeglarzy. Wystarczy również zagłębić się w lekturę naszej Pogoria.org, by dojść do podobnych wniosków.

 

W Porcie Portsmouth ciągle dumnie powiewają bandery nad słynnym bohaterem z nad Trafalgaru HMS Victory 1737r, oraz pancernym HMS Warrior 1860r. W specjalnej komorze konserwacyjnej prezentowany jest HMS Mary Rose 1512r, ulubiony i jednocześnie nieszczęsny, okręt króla Henryka VIII.

 

 

Na terenie dawnej stoczni w Chatham, kapitalnie prezentuje się patrolowiec z okresu wojen napoleońskich HMS Gannet 1878r.

 

 

Port Bristol stał się domem, dla przełomowego w konstrukcji statków SS Great Britain 1883r. Pierwszy statek całkowicie z metalowym poszyciem i centralną śrubą napędową.

 

 

W przeszłości udało nam się zobaczyć, zwiedzić i poznać te jednostki.

 

HMS Victory , HMS Warrior, HMS Mary Rose, HMS Gannet, SS Great Britain,

 

Dzisiaj zapraszamy Was, do wejścia na pokład najsłynniejszego chyba w dziejach żeglugi, herbacianego klipra, legendy morskich dróg, żaglowca Cutty Sark!

 

 

Co powoduje, że patrząc na ten statek doznajemy zachwytu, podziwu, wręcz chwilowego zawrotu głowy? Oczywiście jako pierwsze ciśnie się na myśl sława, legenda, najszybszego żaglowca epoki. To wszystko prawda. Mnie jednak zawsze uderzał niepowtarzalny kształt kadłuba, bardziej zbliżony do jachtów, niż do towarowych statków transportowych.

Kliper, jest to określenie dla pewnej gromady statków budowanych w USA. Chodziło tu o niesamowicie szybkie szkunery, brygi, które poruszały się szybciej niż dźwięczne „klip” w rodzimym języku „go at a clip”. Pewne rozwiązania techniczne zaczęto wykorzystywać przy budowie większych jednostek, by osiągnąć lepszy czas na trasach Chiny – Nowy York. W roku 1849 wybuchła w Kalifornii gorączka złota, był to prawdziwy bum dla budowniczych statków. Chciano uzyskać jak najlepsze osiągi szybkości, przy jednoczesnym zachowaniu morskiej dzielności, która pozwalałaby na bezpieczną żeglugę wokoło Przylądka Horn. W tym okresie kadłuby jednostek mocno się wydłużyły, maszty nabrały wysokości i powierzchni żagla, a dzioby ostro zarysowały nad falami rozkołysanego morza.

 

Pierwsze egzemplarze tych nowatorskich jednostek, trafiły do konserwatywnej Anglii w roku 1850, wraz z transportami herbaty z Chin. Początkowo nie wzbudzały zachwytu wśród miejscowych armatorów, jak również wśród marynarzy. Powodów było kilka.

Amerykańskie statki nazywano w gwarze żeglarskiej „Hell-Ships”! Działo się tak za sprawą aroganckich i agresywnych bosmanów, oficerów i kapitanów, którzy niepodzielnie rządzili na ich pokładach. Nieuzasadnione kary, samowola i znęcanie się nad załogą, we flocie królewskiej były nie do pomyślenia! Surowy system sądów i kar morskiego trybunału Admiralicji Brytyjskiej, powodował, że służba była ciężka, ale nie przykra czy upodlająca. Zupełnie inaczej było we flocie USA, gdzie nadzór nad poszczególnymi kompaniami był żaden. A cel tylko jeden, zysk!

 

Kolejnym powodem były oczywiście podatki! System opłat narzucany właścicielom statków, tak zwany formuła trzech krzyży, był zdecydowanie niekorzystny, dla długich kadłubów kliprów. Dopiero zmiany wprowadzone w roku 1854 spowodowały, że armatorzy, jak również konstruktorzy zaczęli przyjaznym okiem spoglądać na nowinki zza oceanu.

 

Herbata jako towar na kontynencie europejskim najpierw pojawiła się z Carskiej Rosji. Do Anglii gdzie urosła do rangi symbolu dotarła dopiero w roku 1650, za sprawą Katharine of Braganza Portugalskiej żony Karola II. Wraz z jej pojawieniem się na dworze herbata stała się ulubionym napojem arystokracji. Dodajmy niesamowicie drogim na ówczesne czasy. W Wiktoriańskiej Anglii, napój ten był już zdecydowanie bardziej popularny. Ponadto jako towar suszony nadawał się do długotrwałego przechowywania. Skąd, więc ten wyścig kapitanów i statków, by przywieść do Londynu pierwszą w sezonie dostawę tego jakże pożądanego towaru? Otóż dobre warunki pogodowe, pozwalające na w miarę bezpieczną i szybką podróż z Chin do Londynu, trwały jedynie trzy miesiące w roku. Trzeba, więc było załadować jak najwięcej towaru do ładowni i gnać, co sił, ponieważ generalnie zapasy herbaty z poprzednich dostaw, już się kończyły. Zatem kto był pierwszy dyktował ceny. Przez chwilę kupcy z londyńskiej giełdy wyznaczyli specjalną nagrodę 10 szylingów od tony towaru, dla pierwszej załogi, jaka dostarczy towar.

Z takim przeznaczeniem i oczywiście z myślami o krociowych zyskach, zamieszkały w Londynie Szkot John Willis zdecydował się na budowę nowego statku. Stępkę położono 22 listopada 1869 roku w stoczni Scott & Lintons. Konstruktorzy zastosowali przy budowie, rewolucyjne na tamtejsze czasy rozwiązanie techniczne. Drewniane poszycie kadłuba mocowane było na stalowej ramie. Eliminowało to konieczność wstawiania wręg i zdecydowanie przyczyniało się do szybkości realizacji całego zadania, jakim jest budowa nowej jednostki pływającej. Już w styczniu 1870 roku Cutty Sark opuścił szkocką stocznie wioząc swój pierwszy ładunek do Londynu! Zastosowanie ramy stalowej kilkakrotnie ratowało i przedłużało eksploatacje żaglowca. W czasie pożaru 2007, to opinia ekspertów o nienaruszeniu ramy zadecydowała o kontynuacji prac remontowych. Do dziś zachował się jeszcze tylko jeden statek o podobnym rozwiązaniu konstrukcyjnym. Jest to wspomniany wcześniej HMS Gannet.

 

Nazwa żaglowca pochodzi, jak już kilkakrotnie pisałem, od postaci młodej wiedźmy Nannie z poematu Roberta Bursa pt, Tom O`Shanter. Na głównym maszcie ona kłusa koszula, sukienka, wycięta z blachy całymi latami stanowiła emblemat żaglowca. Co ciekawe zaginęła w 1916r po utracie masztu, ale odkupiona na aukcji w Londynie w 1960 roku, stanowi dziś nierozłączną część ekspozycji.

 

 

 

 

 

W roku budowy 1870-tym Cutty Sark, był jednym z 59 statków przewożącym towary do Chin, a w drodze powrotnej herbatę do Londynu. Pomimo, że Kanał Sueski otwarto rok wcześniej żaglowce korzystały ciągle z dawnej drogi. Pomimo teoretycznego skrócenia podróży o ponad 3000mil morskich, to jednak przeciwne wiatry występujące na Morzu Czerwonym całkowicie eliminowały tą drogę dla herbacianych kliprów.

 

Był to właśnie czas szczytu świetności żagli i wyścigów po „wielką nagrodę”, w postaci dobrych cen na londyńskich giełdach! Największym rywalem w tych zawodach był dla Cutty Sark inny żaglowiec o nazwie Thermopylea. To właśnie Thermopylea odnosił największe sukcesy na trasach Chiny – Londyn i nigdy nie pozwolił się wyprzedzić. Blisko był w roku 1872, kiedy to Cutty Sark zdobył sporą przewagę, jednak uszkodzenie steru spowodowało, że dotarł do Anglii w dziewięć dni za Thermopylea, który pokonał ten dystans w 115dni.

To nie były łatwe rejsy! Ciężkie sztormy, awarie, ciągłe zmaganie się z czasem. W czasie jednego z nich z pokładu Cutty Sark fala zabiera dwóch marynarzy. Jednakże każdorazowo ładownie statku wypełniało 600.000kg, chińskiej herbaty, co wystarczało by na 200 milionów porannych kubków tea, dla spragnionych londyńczyków. Nawet dzisiaj, gdy herbata jest już towarem bardzo powszechnym, cena przywiezionego ładunku oscylowałaby w granicach miliona funtów! To był dla ówczesnych przedsiębiorców bajeczny interes!

Początkowo statki napędzane parą nie liczyły się w tym wyścigu po herbaciane runo wschodu. Nawet otwarcie Kanału Sueskiego niewiele zmieniało. Prymitywne i słabo wydajne maszyny parowe, potrzebowały takiej ilości węgla, że w ładowniach nie starczało miejsca na załadowanie herbaty. Postęp techniczny był jednak nieunikniony. Szczególnie w świetle możliwych krociowych zysków w handlu ze wschodem. W roku 1877 żaglowiec Cutty Sark, został już tylko jednym z dziewięciu herbacianych kliprów, ciągle obsługujących trasę Chiny – Wielka Brytania. Udoskonalone parostatki, korzystające z Kanału Sueskiego potrafiły dostarczyć chińską herbatę do Londynu w 77dni!!! Czas wielkich żaglowców przemijał bezpowrotnie!

Ostatni ładunek herbaty Cutty Sark, wziął do swoich ładowni w maju 1878r. Od tego czasu stał się zwykłym trampem, przewożącym towar z portu do portu, w różnych rejonach naszego globu. I pewnie nigdy więcej nie usłyszałby świat o tym wspaniałym żaglowcu, a nazwa Cutty Sark, nie utrwaliłaby się nieśmiertelną legendom w rozmarzonych głowach wielbicieli morskich opowieści.

 

Zmiana przyszła w 1883 roku. To właśnie teraz zaczyna się okres największej chwały i osiągnięć żaglowca Cutty Sark!

 

Tomasz. Bezan. Mazur.

Część dalsza historii Cutty Sark >>>