Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

SS Great Britain,
handlarze niewolników i przedsionek Atlantyku.

 

Czyli zakończenie sezonu w Bristolu.

 

 

 

Londyn 06.10.2010.

 

 

Jeszcze była ładna pogoda. Jeszcze słońce mocno przygrzewało prowokując do zdjęcia kurtek. Niemniej jednak wiedzieliśmy, że sezon wycieczkowy 2010, zbliża się ku końcowi. Dzień staje się krótszy, a słoty i deszcze słynnej angielskiej jesieni, są jedynie kwestią czasu.

Chcieliśmy zakończyć ten sezon jakoś szczególnie. Był to, bowiem rok niezwykle udanych i fascynujących wyjazdów. Tradycyjnie nasze ostatnie wyjazdy w teren, inspirowały do powrotów i dalszego poznawania miejsca i historii. Tym razem naszym celem stał się Bristol.

Nie trzeba chyba wyjaśniać, dlaczego. Po Londynie i Liverpoolu, był to największy port handlowy Anglii. Chcieliśmy poszukać, tu śladów dawnej chwały i świetności żaglowców na oceanicznych szlakach. Bristol to miasto kojarzone z Brunelem i Cabotem. Ponadto w materiałach, które studiowałem przed wycieczką, wiąż przejawiał się wstydliwy wątek morskich rozbójników, piratów, przemytników i handlarzy niewolników. Czyli wszystko to, co marynistyczne tygryski lubią najbardziej. Zatem ruszamy do Bristolu!

Z Londynu oczywiście wypróbowanymi liniami National Express, udajemy się na naszą kończącą sezon wycieczkę. W wygodnym autokarze, szybko mijają dwie i pół godziny podróży. Nie mamy za wiele czasu! Zakładaliśmy, że ta wyprawa będzie rozeznaniem, zwiadem przed kolejnym dłuższym pobytem w Bristolu. Dlatego zaraz po wyjściu z autokaru, kierujemy się do naszego celu. Jest nim oczywiście najważniejszy eksponat National Historic Fleet Core Collection, pierwszy pasażerski liniowiec SS Great Britain.

 

Po drodze szybko mijamy centrum miasta. Dawne magazyny i spichlerze zostały w kapitalny sposób zaadoptowane na sklepy, puby i kawiarnie. Będziemy je jeszcze podziwiać, ale teraz w drogę. Przechodzimy „grający most” i wzdłuż kanału portowego docieramy do Industrial Museum. Niestety jeszcze wciąż trwają prace remontowe. Obiekt ma być otworzony na wiosnę 2011r. Niemniej jednak widok budynków i części nieosłoniętej ekspozycji, potęguje apetyt marynistycznych tygrysków. Rzut oka na holownik parowy z 1861r i stateczek portowej straży pożarnej, jest wystarczającą zachętą. Wrócimy tu na pewno!!! Na razie jednak ponaglamy nasz marsz, bo w oddali widać już maszty słynnej „Starej Wielkiej Damy”.

 

SS Great Britain, to nieprzeciętne dzieło sztuki inżynierskiej, jakiej dokonał Isambard Brunel. Wybudowany w roku 1883 statek, był pierwszym żelaznym, napędzanym śrubą liniowcem oceanicznym. Na nas SS Great Britain zrobił nieprzeciętne wrażenie. Piękna, smukła linia. Długość 98m i szerokość 15,39. Sto trzydzieści osób załogi i rozwiązania techniczne nigdzie do tej pory nie zastosowane. Absolutna rewolucja w sztuce szkutniczej.

Zastosowanie napędu parowo-żaglowego nie było zjawiskiem nowym. Statki takie przemierzały już morskie szlaki, były to jednak zasadniczo boczno-kołowce. Takie rozwiązanie uniezależniało wprawdzie od kaprysów wiatrów, ale powodowało zwiększenie szerokości jednostek. Kadłub musiał być szerszy o boczne koła łopatkowe, co uniemożliwiało manewrowanie w wąskich kanałach i przejściach.

W przypadku SS Great Britain, główną formą napędu, były oczywiście żagle. Ale dwa potężne silniki parowe wprawiające w ruch wał centralny zakończony śrubą, zmieniał świadomość morskich jednostek napędowych. Takielunek kilkakrotnie zresztą przerabiano. W roku 1843, było to sześć masztów w tym pięć gaflowych i jeden rejowy. 1852 rok zmienił SS Great Britain, na kliper, by w 1882 r, stać się fregatą. Zmiany te wynikały z różnych powodów. Jednym z nich była oszczędność na załodze pokładowej. Przecież do obsługi żagli gaflowych, potrzeba mniej ludzi niż do rejowych!

 

W ciągu swoich 26lat służby, statek 32 razy okrążył nasz glob. Zmieniał się również charakter jego użytkowania. Wybudowany jako ekskluzywny liniowiec pasażerski, woził pasażerów pomiędzy Liverpoolem a Nowym Yorkiem. W okresie tym wyposażony był iście królewsko. Bawialnia, kabiny, jadalnia pełne były przepychu i kosztownych złoceń. W karcie pełno było przysmaków i doskonałych trunków. Na pokład zabierano wówczas jedynie 360 osób, rygorystycznie przestrzegając podziału klasowego. Do dziś zachowały się tabliczki odgradzające tych lepszych pasażerów, od tych z niższych warstw społecznych.

W roku 1851 wybuchła w Australii gorączka złota. Setki tysięcy osób ruszyło na poszukiwania fortuny. Właściciele statku zwietrzyli w tym niezły interes. Okazało się, że pięć pokładów SS Great Britain, może pomieścić znacznie więcej osób. I tak „Stara Wielka Dama” zaczęła przewozić imigrantów do kopalni złota, zabierając na pokład jednorazowo 730 osób.

W 1881 roku statek zaadoptowano, do transportu węgla. W trzy lata później wycofany z eksploatacji po kolizji i awarii, został porzucony na Falklandach. Ostatecznie zatopiony w 1937r.

To, że dziś możemy podziwiać tą jednostkę w suchym doku portu Bristol. Zawdzięczamy determinacji ludzi dbających o morskie dziedzictwo Wielkiej Brytanii. W roku 1968, znalazły się pieniądze i rozwiązania techniczne, które doprowadziły do podniesienia statku z dna, zabezpieczenia zniszczeń i przetransportowanie na specjalnej platformie do muzeum w Bristolu. Gdy oglądaliśmy film nakręcony przez BBC, o tej heroicznej pracy, to nie mogłem uwierzyć, że naprawdę miało to miejsce. Ekipy nurków pracowały ekstremalnie trudnych warunkach. Lata przebywania pod wodą, korozja i niszczące wpływy fal, wiatru, prądów powodowały, że każde najmniejsze naruszenie konstrukcji, stanowiło śmiertelne zagrożenie dla konserwatorów. Jednak wysiłek nie poszedł na marne. SS Great Britain wróciła do miejsca swojego powstania.

Dziś możemy ją podziwiać jako statek muzeum. Bilet w cenie 12 funtów ważny jest przez rok. Ekspozycja ta jest arcydziełem sztuki morskiego muzealnictwa. Stara Wielka Dama, zajęła miejsce w tym samym doku, w którym inżynier Brunel, ją budował. Do zwiedzania udostępniono pokład, wnętrze, sale balowe, kabiny, kuchnie i jadalnie. Można wejść do toalet i zaglądnąć do maszynowni. Wszystkiego można dotknąć, a uprzejma obsługa udzieli obszernych wyjaśnień. Opracowano również dźwiękowy przewodnik, który bezpłatnie wypożycza się przy wejściu na statek. Dostępny w kilku wersjach językowych, doskonale ułatwia zwiedzanie. Całkowitą sensacją jest to, że statek można zwiedzać również pod wodą!!! Jego nadwodna część, jest bowiem oddzielona do podwodnej części kadłuba, kilku centymetrową warstewką wody falującej lekko na grubych taflach szkła. Wrażenie wręcz kosmiczne.

Spacerowaliśmy wokół stępki, podziwiając dokładność połączeń nitowych poszczególnych blach kadłuba. Przyglądaliśmy się dziwnej śrubie napędowej i urządzeniom sterowym. Nad nam marszczyła się woda, a kadłub SS Great Britain rozmywał się w pryzmatach szkła, wody i słońca.

Wszystkim odwiedzającym, to miejsce radzę dobrze zwrócić uwagę na tą metodę ekspozycji. Może kiedyś nasz Dar Pomorza, doczeka się takiego doku?

Podziwiany dziś w Bristolu statek SS Great Britain, został odbudowany w jego pierwszej wersji. Sześciomasztowy, luksusowy liniowiec pasażerski. Miłośnicy morskich zabytków, powinni zwiedzając zwrócić uwagę na mocowanie masztów z gaflowym takielunkiem. Są one, bowiem uchylne! Dawało to możliwość podniesienia skuteczności ożaglowania w żegludze na wiatr. Rozwiązanie niezwykle nowatorskie, stosowane raczej w łódkach regatowych, niż w liniowej żegludze oceanicznej. Ponadto godne podziwu jest rozwiązanie łańcuchowego przeniesienia napędu z silników parowych, na główny wał napędowy i śrubę. Ciekawe tym bardziej, że znajduje się w ciągłym ruchu.

W sąsiedztwie statku, zorganizowano wystawę oddającą do złudzenia atmosferę przed wypłynięciem w rejs. Na nadbrzeżu piętrzą się bagaże, a wszystko zapchane jest wózkami z dostawami. Skrzynie z owocami, ziarnem, mąką, puszki mięsne, wina i oleje, wszystko to dźwigami wędruje na pokład. Zdawałoby się, że wielki oceaniczny liniowiec, zaraz opuści port i wyruszy w kolejny rejs. Niestety, od 1970r SS Great Britain stanowi główną atrakcję National Historic Fleet Core Collection, i nigdy już nie podniesie żagli w morskim rejsie. Ocalona przed zniszczeniem i zapomnieniem corocznie przyciąga 170 000 turystów, a to na tak wiekową Damę naprawdę spora liczba wielbicieli.

 

Zaraz obok, już w kanale portowym cumuje drewniany żaglowiec MATTHEW. Jest to wierna kopia statku, jakim w 1497 roku John Cabot wyruszył do Ameryki. Statek również udostępniono do zwiedzania, wejście prze kawiarnie, wstęp wolny. W sezonie organizowane są nawet wycieczki tym prześlicznym, kunsztownie wykonanym, drewnianym statkiem. Sama postać Johna Cabota, jest niezwykle interesująca, intrygująca i tajemnicza. Na pewno w czasie zimowych wieczorów będę pogłębiał wiedzę na temat jego osoby i wyprawy. Dziś jedynie wpatrywałem się w tajemniczą postać tego kapitana, emigranta, odkrywcy, żeglarza, która jako spiżowy pomnik, tęsknie spogląda na port.

Do powrotnego autokaru już coraz mniej czasu. Jutro trzeba wracać do pracy i normalnych obowiązków codziennego dnia. Zanim to jednak nastąpi korzystamy z okazji, jaką daje rejs po porcie z Bristol Ferry Boat CO. Na ponad godzinę ruszamy trasami kanałów i odnóg bristolskiego portu. Jachty, kutry rybackie, żaglówki, promy wszystko to przypomina, że jesteśmy na progu Atlantyku. My żeglarze z jeziora Pogoria w Dąbrowie Górniczej, dotarliśmy aż tu, do progu oceanu!!! Czy uda nam się przekroczyć te magiczne wrota??? Wszystko pokaże czas, który już niejednokrotnie nas zaskoczył!

W czasie rejsu podziwiamy charakterystyczną zabudowę miasta. Wciąż jeszcze można spostrzec stare urządzenia rozładowcze, belki i dźwigi dawnych składów magazynowych. Lecz niewiele zostało tych niezmienionych, czysto przemysłowych obiektów. W większości są to, nowocześnie zaadaptowane obiekty handlowe, gastronomiczne, hotelowe. Nowy duch w starej oprawie. Pomimo zmian wszystko w bardzo pozytywnym klimacie.

Nadchodzi czas powrotu. Na chwilę zatrzymujemy się przy pomniku Neptuna. Dziękujemy za miniony sezon i oczywiście uniżenie prosimy o pomyślność w następnych rejsach. Nasz cel, czyli krótki rekonesans po mieście i porcie powiódł się doskonale. Niemniej jednak wiem, że wrócimy tu z wiosną. Przecież aż prosi się wyjaśnienie historii Royal African Campany i stojącego na jej czele Edwarda Colstona , która to od 1698 roku dzierżyła monopol na handel niewolnikami. Bristol wzbogacił się niesamowicie na tym procederze. Wystarczy wspomnieć jedynie, że z tego portu ponad dwa tysiące statków ruszyło na poszukiwania niewolników. W mieście jest wiele kontrowersyjnych miejsc, pomników i ulic związanych z tym okresem. Może na wiosnę ruszymy tym szlakiem???

 

Na razie jednak odkładamy nasze plecaki. Wracamy do zimowych historycznych rozważań i wspominków z lat ubiegłych. Nowe teksty już niebawem na Pogoria.org. Zatem odwiedzajcie naszą stronę i byle do wiosny!!!

 

Tomasz Bezan Mazur.