Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

HMS „Warrior”- czyli kolejna wycieczka... .

Śladami morskiej potęgi Wielkiej Brytanii!!!

Londyn 12.08.2008

Tym razem naszą wycieczkę skierowaliśmy do osławionego miasta Portsmouth. Największej bazy brytyjskiej marynarki ulokowanej na podłużnym półwyspie Portsea Island. Miasto odegrało niezatarty wpływ na dzieje Anglii, a ślady tej historii na zawsze pozostaną częścią jego częścią. Dla mnie osobiście, wycieczka do Portsmouth była realizacją życiowego marzenia. W jednym miejscu zgromadzono, bowiem tak wiele unikatowych pamiątek marynistycznych, że dla miłośnika żagli, żaglowców i historii, Portsmouth staje się miejscem wręcz kultowym. Nie wolno też zapomnieć, że miasto Portsmouth to nie jedynie Royal Naval Base ( Baza Marynarki Królewskiej ) z zacumowanymi zabytkowymi okrętami HMS „Warrior” i HMS „Victory”. To również miejsce związane z operacją „Overlord”, morsko-powietrznym desantem aliantów w Normandii podczas II Wojny Światowej.
Wszystko razem spowodowało, że od dawna marzyła mi się wycieczka do tego miejsca. Dlatego wspólnie, z Bramreją, tak ustawiliśmy zmiany w pracy, by w dniu 11.08.2008. moje wielkie marzenie mogło się zrealizować! W podróż wybraliśmy się tradycyjnie autobusem National Express. Podróż z dworca Victoria w Londynie do Portsmouth Harbour trwa dwie godziny i piętnaście minut. Koszt przejazdu wyniósł 35 funtów dla dwóch osób w obydwie strony. Podróż pociągiem jest krótsza i oczywiście bardziej komfortowa, za pociąg trzeba jednak zapłacić prawie dwa razy tyle, co za autokar. Tutaj mała dygresja, czytałem niedawno niezbyt pochlebne relacje na temat jakości usług autokarowych National Express. Wszystkim tym malkontentom polecam podróż polskim PKS-em, o tak dla porównania. Ja podróżuję liniami autokarowymi National Express sporo i nie spotkałem się z sytuacją wymagającą złego komentarza czy też skargi. Osobiście jestem bardzo zadowolony z tego serwisu i z czystym sumieniem polecam go innym.
Gdy już dojedziemy do Portsmouth Harbour, to przy dobrej obserwacji z okien autokaru zobaczyć można górujące nad budynkami, majestatyczne maszty żaglowców. Ponieważ z przystanku autobusowego do Portsmouth Historic Dockyard, jest około 10-ciu minut spaceru.

Zwiedziliśmy bardzo wiele! Ale ogrom zgromadzonego przez nas materiału nie pozwala umieścić go jako jednego reportażu. Postanowiliśmy, więc, że podzielimy nasze relacje z Portsmouth Historic Dockyard na kilka etapów. Uważamy, że każdy z nich jest niezwykle ciekawy i nie sposób potraktować go pobieżnie.

Jako pierwszy etap zwiedzania wybraliśmy wizytę na okręcie HMS „Warrior”, największym i najnowocześniejszym okręcie wojennym swojej epoki.

Okręt HMS „Warrior” udostępniony jest dla zwiedzających tak jakby właśnie zawinął do portu, a załoga zwolniona ze służby udała się na ląd. Można zaglądnąć w każdy kąt, można dotknąć wyposażenia i uzbrojenia. Można zobaczyć codzienne życie zwykłych marynarz, oficerów i kapitana okrętu. Przenosimy się, więc do roku 1860 i po pochyłym trapie wchodzimy na pokład.
Fotki pokładu.

Pokład okrętu, HMS „Warrior” robi ogromne wrażenie. Jest on długi na 127,4m i szeroki na 17,6m, a zainstalowane na nim działa, osprzęt pokładowy, szalupy, kominy i nadbudówki, nie są w stanie go zapełnić. Miałem przyjemność zwiedzić w swoim życiu kilka dużych żaglowców, ( Zawisza Czarny, Dar Pomorza ). Na żaglowcu Fryderyk Chopin odbyłem kilka rejsów, ale powierzchnia pokładu HMS „Warrior” 08.2008. przebiła wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia. Powierzchnia żagli wynosiła 3488 m2, co w zupełności wystarczy na pokrycie dwóch boisk piłkarskich. Podczas długich rejsów w zagrodach na pokładzie trzymano owce, jako zapas świeżego mięsa, a łodziach ratunkowych kaczki i kurczaki. W przedziale łańcuchowym był nawet żłób dla zwierząt. Okręt zaopatrzony jest w cztery kotwice, a każda z nich waży 5,6 tony. Wyciągnięcie kotwicy za pomocą kabestanu było możliwe przy użyciu do tej czynności 176 ludzi. Były to najcięższe kotwice w historii marynarki podnoszone ręcznie.

Najważniejszą częścią okrętu wojennego jest oczywiście przedział bojowy. Na HMS „Warrior” przedział bojowy, stanowi opancerzona wieża artyleryjska, która jest w rzeczywistości głównym pokładem, pokładem bojowym okrętu. Znajdują się na nim dwadzieścia dwa 68- funtowe działa, ładowane od przodu. Oraz cztery niezwykle niebezpieczne dla przeciwników, nowoczesne na ówczesne czasu 110- funtowe działy typu Amstrong ładowane od tyłu.

Pokład bojowy podzielony był na 36 mes rozmieszczonych pomiędzy działami. Mógł pomieścić 650-siąt marynarzy, około 18-stu w jednej mesie, którzy jedli tam, spali, odpoczywali i w razie alarmu bojowego, tam właśnie pełnili służbę przy działach.

Sama wieża zbudowana jest z płyt kutego żelaza o grubości 11,4 cm, przyśrubowanych do podłoża z drewna tekowego o grubości 45 cm i jest przymocowana do poszycia kadłuba. Wieża ma 65 metrów długości i 6,7 metra wysokości. Podczas testów najpotężniejsze ówczesne działa nie były w stanie przebić tego pancerza, nawet salwami z odległości strzału bezpośredniego.

Oprócz armat, wieża bojowa HMS „Warrior” wyposażona była w ogromne ilości broni strzeleckiej, krótkiej i długiej, oraz w broń abordażową, szable, piki, pałasze, granaty ręczne. W gablotach prezentowane są także oryginalne haki abordażowe.

Codzienne życie marynarzy na pokładzie HMS „Warrior” zdecydowanie różniło się od życia członków załóg Admirała Nelsona. Specjalnie dla czytelników Pogoria.org, wykonaliśmy kompletną dokumentację fotograficzną wnętrz żaglowców Warrior i Victory. Prezentowane dzisiaj zdjęcia pomieszczeń socjalnych okrętu HMS „Warrior” ukazują zdecydowanie lepsze warunki życia i zupełnie inne nastawienie do problematyki higieny osobistej. Proszę zwrócić uwagę na pralnię. Wyposażoną w pralki, których zasada działanie wcale nie zmieniła się do dnia dzisiejszego.

Główny posiłek dnia spożywany był w południe. Wszyscy marynarze po kolei pełnili dyżury kuka w mesie. Do obowiązków kuka należało zebranie i przygotowanie produktów na dany dzień oraz dostarczenie ich do wspólnego kambuza. Tam posiłek przygotowywali marynarze, którzy ze względu na wiek lub niesprawność fizyczną nie byli w stanie wykonywać bardziej wyczerpującej służby.

Zgoła inaczej wyglądała kajuta kapitana okrętu. Pierwszym dowódcom „Warriora” był Atrhur Cochrane, świetny żeglarz, kapitan, człowiek obdarzony talentem technicznym.

Na tym samym pokładzie, co wieża artyleryjska, znajdują się pomieszczenia kapitańskie. Jego kwatera składała się z kajuty dziennej, sypialni, prywatnej łazienki oraz z miejsca wydzielonego na spacery. Urządzona była na wzór salonów z epoki.

Kajuty po obu stronach pomieszczeń kapitańskich, należały do głównego nawigatora i do komandora okrętu.

Posiadały one meble i dawały zdecydowanie większą prywatność, niż pomieszczenia niższych rangą oficerów. Niemniej jednak, użytkownicy musieli pogodzić się z obecnością armat w apartamentach.
Główny nawigator odpowiadał za prowadzenie okrętu i nawigacje. Obowiązkiem komandora była, ciągła dbałość o zdolność bojową okrętu. Komandor był ponadto odpowiedzialny za jego prezencję.

Mesa oficerska znajduje się na dolnym pokładzie. Składa się z 14-stu kajut rozmieszczonych wokół centralnie położonej jadalni. Oryginalnie pomieszczenie to służyło do przechowywania łupów zdobytych na innych okrętach. Kapitan mógł przekroczyć progi mesy oficerskiej tylko za zaproszeniem, a częstość takich odwiedzin była dowodem popularności dowódcy.

Dolny pokład, to również cele więzienne dla marynarzy ukaranych za poważniejsze wykroczenia, jak spóźnienie się z przepustki, niesubordynacja, spanie na wachcie .W ramach pokuty pracowali oni w warsztatach żaglomistrza, gdzie darli stare liny na pakuły. W czasach służby HMS „Warrior” kary chłosty używano już stosunkowo rzadziej, niż za czasów liniowców typu HMS „Victory”. Niemniej jednak i takie przypadki zostały w dokumentach okrętu odnotowane. Nadmienić należy, że marynarzy poniżej 18-stego roku życia chłostano trzciną, a nie biczem o źle brzmiącej nazwie „ kot o dziewięciu ogonach”.


HMS „Warrior” był pierwszym w historii opancerzonym w żelazo okrętem wojennym. Głównym napędem były oczywiście żagle, ustawione w takielunku typowym dla fregaty. Jednak „Warrior” posiadał również silnik parowy i śrubę napędową ważącą 26 ton. Śrubę można było podnieść przez specjalnie do tego przeznaczony szyb na rufie. Zmniejszało to opory okrętu, przy żegludze pod żaglami. Operacja ta wymagała jednak udziału 400-tu członków załogi. HMS „Warrior” osiągał prędkość 14,3 węzła pod silnikiem, a pod żaglami 13 węzłów. W jednym z rejsów, płynąc pod silnikiem i żaglami równocześnie, osiągnął prędkość 17,5 węzła.

Maszynownia to dziesięć kotłów, każdy z czterema piecami, oraz dwucylindrowy silnik parowy tłokowy, z pojedynczym rozprężeniem. Moc indukowana to 5400 KM.

Ze względu na szczególnie ciężkie warunki pracy palacze i trymerzy otrzymywali żołd o 25% wyższy od starszych marynarzy. Codziennie przez wiele godzin sypali węgiel i wybierali popioły w temperaturze dochodzącej do 43 stopni C. Jako ciekawostkę należy uwzględnić kominy okrętu. HMS „Warrior” wyposażony był w dwa kominy konstrukcji teleskopowej, które w czasie żeglugi pod żaglami, opuszczano, by umożliwić wiatrowi dotarcie w dolne partie żagli.

Załogę okrętu stanowiło 705 osób w tym:

36 oficerów
3 starszych podoficerów
109 młodszych podoficerów
344 marynarzy i młodszych marynarzy
3 oficerów Royal Marines
116 artylerzystów Royal Marines
2 głównych mechaników
10 mechaników
76 palaczy I trynerów

Bodźcem do budowy HMS „Warrior” stały się francuskie osiągnięcia w budownictwie okrętowym. W chwili jego zwodowania był on największym, najszybszym i najpotężniejszym okrętem wojennym świata. Dodać należy, że okręt nigdy nie brał udziału w żadnej bitwie morskiej. Po dziesięciu latach czynnej służby i dwunastoletniej rezerwie, kadłub okrętu był wykorzystywany w różnych niezbyt prestiżowych celach – jako starek magazyn, pływający warsztat, a wreszcie jako falochron przy nadbrzeżu przeładunku ropy naftowej w Milford Haven. W roku 1979 okręt został przeholowany do Hartelpool ( miejsce spoczynku kapitana Mamerta Stankiewicza ) i tam został przywrócony do dawnej świetności. Operacja kosztowała 8 milionów funtów i była najkosztowniejszą i najtrudniejszą akcją ratowania marynistycznego zabytku w historii.

Wielcy świata o okręcie HMS „Warrior”.

„Nawet gdyby wciąż istniały wszystkie XIX-wieczne okręty wojenne i można je było odrestaurować, to nadal wybrałbym „Warriora”
Sir Johan Smith.

“Warrior” to czarny wąż wśród królików”
Napoleon III

Szanowni czytelnicy potralu żeglarskiego Pogoria.org, pisząc ten materiał posiłkowałem się materiałami pochodzącymi z Portsmouth Historic Dockyard, dostępnych również w języku polskim.
W kolejnych częściach naszych opowieści o zabytkach Portsmouth przeczytacie! Opis okrętu Nelsona, HMS „Victory” wraz z zupełnie unikatowymi fotografiami wnętrza jednostki bojowej okrętu liniowego, oraz relacje ze zwiedzania okrętu Henryka VIII „ Mary Rose”.

Nie zapominajcie dodać naszą stronę, do waszych ulubionych portali!

Z żeglarskim pozdrowieniem

Tomasz Bezan Mazur.


 

 

Galeria: