Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

I tu i tam …… wieje wiatr.

Londyn 20.09.2009.

 

To naprawdę niezwykłe. Siadłem dzisiaj do napisania wspominkowego materiału z Pobytu nad jeziorem Pogoria. Wpisuję datę i co? Okazuje się, że od mojego powrotu minęło zaledwie kilka dni, no może lekko ponad tydzień. Dopiero, co kąpałem się w jeziorze, ciepłym i czystym „pomimo niepokojących doniesień o zanieczyszczeniach”. Dopiero, co z KSW Fregata wpław do KSW Hutnik, przywitać się z kolegami. Dopiero, co ognisko, koncerty, regaty i zabawa. I dopiero, co wsiadałem do samolotu na lotnisku Katowice - Pyrzowice. Dwie godziny lotu, szybkie odebranie bagaży i przyjazd do Londynu na ulicę Alexandra Grove. Za to na drugi dzień po przylocie, wyjazd do klubu Docklands Sailing & Watersports Center. Wszystko w szalonym tempie i wszystko z żaglami w tle. Takie prędkości nasunęły mi pytanie! Gdzie jest to, TU?! A gdzie jest, to TAM?!

Kiedy zaczyna się mój urlop w Polsce, zawsze myślę o wizycie na Pogorii. Zastanawiam się, czy się nie rozczaruję? Czy mnie coś nie zezłości? Czy dochodząc z przystanku do jeziora, zobaczę białe żagle spokojnie i godnością przesuwające się na tle toni poczciwej Starej Pogorii? Czy poznają mnie dawno niewidziani koledzy? I czy ten czar dalej działa?

Pakuję w domu do plecaka kanapki i termos z herbatą. Zabieram kurtkę i toczę się autobusem w stronę bramy do innego wymiaru istnienia. Wiem, że to cholernie górnolotnie napisane, ale! Czy wy nie macie takiego uczucia? Przecież wystarczy przejechać przejazd kolejowy na Gołonogu i zaczyna dopadać nas czar tego miejsca. Jeszcze kilka metrów i kończy się asfaltowa szosa, a zaczyna wąska, porośnięta drzewami, ocieniona droga, wyłożona sześciokątną trylinką. Za ogrodzeniami siedzą ludzie jakby z innej bajki. Nikt nie biegnie, nikt się nigdzie nie spieszy. Przed domkami ustawione są stoliki gdzie pije się poranną kawę, lub czasem poranne piwo, które w pewnych okolicznościach jest lekarstwem! Toczą się rozmowy o żeglowaniu, o regatach, o rejsach. Rzadko o pracy i kłopotach. Nawet, jeżeli one są i dręczą człowieka, to zostają przed przejazdem kolejowym na Gołonogu. Tak, bowiem działa magia miejsca. Ja tak to właśnie widzę i odczuwam. I tak bardzo się boje, że to się kiedyś skończy. Niemniej jednak w tym roku było właśnie tak, jak to opisałem.

Zdradzę wam jeden sekret. Zanim wejdę na ośrodki przywitać się z przyjaciółmi. Zawsze przez kilka minut obserwuję, was z nasypu. Po prostu cieszę się, że wciąż tam jesteście i że żyjecie właśnie w taki sposób, jaki zapamiętałem. I jaki w czasie nieobecności noszę w pamięci.

Po chwili schodzę na dół, otwieram bramę i jest super!!! Przywitania, pozdrowienia i opowieści, opowieści i opowieści!!! Chłopaki o regatach, ja o podróżach po Anglii, dziewczyny o życiu, Andrzej Bałazy o rejsie, AMBADAREM, ja o zmianie zawodu. Jest kapitalnie!!! Stoję na nadbrzeżu KSW Hutnik i czuje się jak gdyby czas się zatrzymał, a ja nigdzie nie wyjeżdżałem. Jakbym za chwilę miał przebrać się w moje stare ubranie w paski, zabrać kluczyki i przyprowadzić TURBINĘ. Do takiego złudzenia przyczyniają się ludzie, na których nie widać odciśniętego piętna czasu. Mówiąc po naszemu. Nie starzejecie się cholera, nic a nic! No może przybyło kilka siwych włosów, może na brzuchach pojawiły się pewne balastowe kilogramy, ( to nawet odbieram pozytywnie, bo zmniejsza moje kompleksy J ), no i wokoło wiecznie młodych kolegów zebrała się jakaś grupka dzieci, co to zupełnie z niezrozumiałych względów nazywają ich tatusiami, czy też mamusiami??!!

Na brzegu wciąż kipi żeglarskie życie. Marian przygotowuje do wypłynięcia katamaran. Wojtek lekko osłabiony, tłumaczy coś kursantom, którzy dopiero, co wdrażają się w żeglarskie arkana. Do pomostu przycumowany jest Wielki Trener, łódź nosząca imię „Komandor: Na pokładzie instruktor Piotr komenderuje. Przygotować bezana do postawienia!!! Kurs odpowiada jeszcze nieśmiało i bez tej werwy, jaką złapią po kilku pływalniach przy silnym wrześniowym wietrze. Sam widok tej keji i zacumowanych łodzi, przywodzi tyle wspomnień. Słowem na Hutniku wszystko gra.

A na KSW Fregata ???? Regaty!!! O tak kolejna edycja Pucharu Pogorii. Czyli kapitalna żeglarska zabawa w rodzinnym, a raczej klubowo - familijnym gronie. Regaty kameralne, choć nie brakuje gości z zewnątrz. Fatalna pogoda w sobotę…..leje deszcz bez przerwy i jest zimno. Gorąco jednak w sercach!!! Żeglarze nie schodzą z wody i nie proszą o skrócenie wyścigów. Na wodzie nawet dzieci nie marudzą. Wśród najmłodszych Adrian Skowron, nieprzemakalny, uśmiechnięty, wspaniały. Na łodzi asekuracyjnej mamy, co robić. Cóż regaty!!! Wszyscy uczestnicy próbują wyciągnąć, co się da ze swojego sprzętu. Efekt!? Wywrotka!!! Ale bez paniki!!! Stawiamy łódkę, wylewamy wodę i dalej do wyścigów!!! To jest żeglarstwo, pełną gębą.

Przy ognisku z Mistrzami Polski!!!

Po regatach wszyscy ugoszczeni kiełbaską i ciepłą herbatą z prądem. Ela dbała o to jak nikt!!! W efekcie, pomimo przemoknięcia i zziębnięcia, nie było chorowania czy przeziębień. Brawo Ela!!!

Za to wieczorem???!!!! Zabawa w świetlicy. Muzyka, śpiew, tańce, coś w płynie do rozruszania zdrętwiałych nóg i wspaniała zabawa do późnych godzin nocnych. Oj niektórzy walczyli do 3ciej rano. Reasumując. Pogoria jest taka, jaką ją zostawiłem i właśnie taka czekałaby mnie przywitać po roku nieobecności. Tylko drzewko pod moim dawnym kampingiem nr 21 na Hutniku, jest już ponad dwa razy wyższe, niż gdy go sadziłem!!! Znaczy to, że czas upływa. Tak samo odbieram klub Tramp! Na keji masa ludzi. Szkolenie trwa w najlepsze. Łodzie na całym jeziorze. Podkreślić też trzeba, że nie byle jakie łodzie. Przez ostatnie lata baza sprzętowa na jeziorze Pogoria I, znacznie się wzbogaciła! Nowe sportowe Omegi, wyglądają kapitalnie!!! Nasze jezioro nazwane było kiedyś „Zaściankowym Żeglarstwem”, oj chętnie porozmawiałbym sobie dziś z autorem tej opinii. Nowoczesne łódki, Mistrzostwo Polski w klasie OMEGA i cały cykl rozegranych regat, plus czynne szkolenie żeglarskie. No, jeżeli to jest zaścianek, to ja życzę wszystkim takiego właśnie „Zaścianka”.

 

I nagle wszystko się zmienia! Dwie godziny lotu i już, to wszystko staje się TAM, a ja przenoszę się TU. W sobotę rano wybieramy się do naszego angielskiego klubu w dzielnicy Docklands. Nie ma tu zarośniętych drzewami, dzikich brzegów. Betonowe nadbrzeża dawnych doków, płynnie przechodzą w wielopiętrowe drapacze chmur, centra światowej finansjery. Tu jednak podobnie jak na Pogorii, serdeczne przywitanie z bosmanem Jimem. Pytania, czemu tak dawno nie byliśmy w klubie? Serdeczności, ciekawostki. Jim kupił właśnie bardzo ciekawą, łódkę dinghy. To zabytkowy obiekt, produkowany kiedyś w zakładach lotniczych. Skąd ja znam, tą mozolną pracę nad przywracaniem łódką dawnej świetności? Jeszcze chwilka gawędy o urlopie w Polsce i taklujemy naszego „Bosuna”.

Jest piękny, wrześniowy dzień. Jeszcze ciepło, ale już odczuwa się dotyk jesieni. Żeglujemy po wodach Docklands, a Bramreja nuci pod nosem „Bo kilwater prosty utrzymać chciałem sam” Neptun ucieszył się z naszego powrotu. Obdarował nas zdecydowanym wiatrem i doskonałą zabawą. Klub Docklands Sailing & Watersports Centre, pełny klubowiczy i kursantów. Inna jest to formuła klubu, inne otoczenie i inny sprzęt. Żeglowanie pozostało jednak dokładnie takie samo. I TU i TAM wieje wiatr! My czujemy się tak samo dobrze i TU i TAM. I chyba nie sposób jest jednoznacznie określić gdzie dla nas, jest TU? Żeglarze to ludzie z natury mobilni, otwarci na wyzwania. Najważniejsze to mieć pogodę w sercu, bo!!!

 

Jeszcze przed nami nie jeden rejs.

Niejedno wzgórze zbłąkanych serc.

Niejedno piwo wypite ot tak.

Nie jedna rozmowa przerwana przez wiatr.

 

Do zobaczenia Przyjaciele, pewnie znowu na rok. Ja i Bramreja pozostajemy na razie na długim rejsie. Będziemy odwiedzać porty to TU, to TAM. A z każdych naszych nowych przygód napiszemy wam relację. Nie zapominajcie o nas i odwiedzajcie Pogoria.org.

 

Tomasz „Bezan” Mazur.