Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

Przy ognisku z Mistrzami Polski!!!

Londyn 12.09.2009.

 

 

Dzięki niezwykle rzetelnym relacją Dariusza „Bazyla” Bałazego, wiedzieliśmy o zdobyciu przez kolegów Radka Stachurskiego, Marka Stachurskiego i Krzysztofa Siulińskiego, tytułu Mistrzów Polski w klasie Omega! Co innego jednak czytać o tym, a zupełnie co innego osobiście rozmawiać z tymi ludźmi. Mieliśmy niezwykłą przyjemność to uczynić. Dziś w pierwszym materiale pourlopowych spostrzeżeń z Pojezierza Pogoria, właśnie o tym!

 

Pływając po Pogorii I i uczestnicząc aktywnie w klubowym życiu jeziora, nasłuchałem się o kapitalnej przeszłości. Były to opowieści o organizowanych tam zawodach motorowodnych rangi Mistrzostw Polski. Były też opowiadania o sukcesach reprezentantów w zawodach narciarstwa wodnego. Sporo się mówiło o żeglarzach klasy Cadet i Fin. Tak, wszystko to jednak było chlubną przeszłością i chyba nikt, włącznie ze mną nie wierzył, że czasy tej świetności mogą powrócić.

Było to możliwe dzięki uporowi i charyzmie żeglarskiej rodziny Stachurskich. Przejmując klub KSW Fregata, odziedziczyliśmy po poprzednikach, kilka starych Omeg. Były to jednostki leciwe, pamiętające jeszcze okres późnego Gierka. Dbaliśmy o nie, bo nie mieliśmy innej alternatywy. Dawały nam przyjemność żeglowania i były podstawą bazy szkoleniowej. Nikt jednak nie pomyślał, że te zabytkowe jednostki mogą się stać równorzędnym rywalem dla łodzi nowszych, zmodernizowanych, po prostu przystosowanych do wygrywania regat. Będąc V-ce Komandorem KSW Fregata sam w to nie wierzyłem. Że nie mieliśmy racji udowodnił Marek Stachurski. Marek jest złotą rączką! Po prostu, jeżeli coś się zepsuje, to on to naprawi. Wraz z synem Radkiem zaadoptowali jedną z naszych Omeg i tak rozpoczęła się era zwycięstw Nuty Wodnej i stopniowej wędrówki teamu Stachurscy na szczyt. Ile przeróbek włożono w dopracowanie tej jednostki? Ile godzin pracy i kombinowania? Tego nie jest dziś w stanie obliczyć nikt! Ale były sukcesy!!! Nuta wędrowała na coraz wyższe pozycję w regatach coraz poważniejszych. Wreszcie stanęła do rywalizacji z łodziami najnowocześniejszymi, które startowały w eliminacjach Mistrzostw Polski. Wbrew wszystkiemu nie przypłynęli ostatni, a co bardziej zaskakujące, zajęli dość dobrą pozycję. Wtedy było już wiadomo, że więcej z łódki wycisnąć się nie da! Z pomocą przyszedł patron klubu. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Dąbrowie Górniczej, ufundowało zakup nowoczesnej „maszyny regatowej” dla utytułowanych i doświadczonych już zawodników. Chrzest łodzi odbył się w czasie trwania pierwszych, już historycznych regat Polsko – Polonijnych Sailing In Poland w roku 2008. Dobra załoga nareszcie dysponowała dobrym, klasowym sprzętem. Tak rozpoczęła się nowa era, era Pasji Wodnej! Na sukcesy nie trzeba było długo czekać!

Długi weekend 09 do 12 lipiec 2009 na zawsze został w pamięci samym zawodnikom i wszystkim żeglarzom z Pogorii I. O tym, jakie to były pasje i emocje przekonaliśmy się w czasie spotkania ogniskowego we Fregacie 28 sierpnia. To był prześliczny wieczór na Pogorii. Jak dawniej poznosiliśmy drewna na ognisko i ustawiliśmy w krąg ławki. Z zaprzyjaźnionych klubów przyciągnęli koleżanki i koledzy żeglarze. Coś rozgrzewającego polało się w szkło, a z gitary popłynęły dźwięki bardzo przyjazne dla wodniackiego ucha. Taki klimat sprzyja wspomnieniom. Dowiedzieliśmy się o emocjach, o nerwach zszarpanych do granic możliwości, gdy do wygrania tytułu brakowało jeszcze jednego wygranego wyścigu. Słyszeliśmy o łzach, które same się cisnęły do oczu. Mieliśmy możliwość przeżyć te wszystkie namiętności wraz z przyjaciółmi, którzy choć tak daleko, to jednak są tak blisko. Kiedy opowiedzieli nam oni o tym, jak wszystkie załogi z Pogorii zaśpiewały na wodzie, Hej Morze Moje Morze, to i nam łza popłynęła. Poczuliśmy się tak jakbyśmy byli tam na słonych wodach Górek Zachodnich. Jakbyśmy słyszeli łopot żagli i krzyki komend sterników.

Wieczór powoli się kończył i nadchodziła noc. Ognisko przygasało, a żeglarze porozchodzili się do swoich klubów. Przecież jutro następne regaty! Rano trzeba wstać i rozpocząć kolejny wyścig z wiatrem, własną słabością i przeciwnościami losu. Ja w kampingu dobrze otulony w koc, długo nie mogłem zasnąć. Słyszałem żołędzie spadające ze stukotem na dach i wiatr przybierający na sile. To jest chyba swoisty czar jeziora Pogoria, taka swoista magia miejsca. Myślę, że wszyscy zaczarowani wiedzą, o czym piszę. Ci nie znający tego uczucia, powinni się jak najszybciej dać zaczarować.

 

Bardzo Dziękuję Wszystkim Kolegom za Ten Wieczór. Takich cudownych przeżyć nie można nie doceniać.

 

Tomasz „Bezan” Mazur.