|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Początki żeglarstwa
Autor: Kasia Stępień Hmmm, na początku chyba zacznę od mojej ksywki, której można by powiedzie, ze nie posiadam. Wszystko przez moich chłopców (o nich będzie później) :))), Którzy stwierdzili, ze do wszystkich dziewczyn/kobiet na morzu i ogólnie na wodzie i tak mówi się Kaśka, wiec nie ma takiej potrzeby, aby cokolwiek zmieniać- tak wiec zostało, aczkolwiek próbowano to później jeszcze zmieniać- ze skutkiem negatywnym oczywiście :)))) A teraz na poważnie, (ale tylko troszkę), swoja przygodę z żeglarstwem zaczęłam w trzeciej klasie podstawówki. Zapaliłam się do tego strasznie, aczkolwiek nikt poza mną we mnie nie wierzył, ponieważ jako dziecko miałam słomiany zapal. Jak chciałam cos dostać/zrobić/zdobyć gotowa byłam na największe poświęcenia a gdy już to dostawałam nudziło mi się i zmieniałam zainteresowanie :)) Tak wiec niechęć ze strony bliskich była zrozumiała. Wstąpiłam do ‘Klubu Żeglarskiego Cadet’, który działał przy LOKu( Liga Ochrony Kraju) w Gorzowie Wielkopolskim, we wrześniu. Jak wiadomo, jest to koniec sezonu na wodzie a rozpoczyna się ‘doprowadzanie sprzętu pływającego do ładu i składu’. O tym niestety, jako osoba młoda i niedoświadczona nie miałam pojęcia. Wiec jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast pojechać nad jezioro wylądowaliśmy w jakimś garażu i zostałam zapoznana po kolei z moim ‘ulubionym’ sprzętem: papierem ściernym, wata szklana, lakierami itp. No, ale przecież nie mogłam zrezygnować, bo jeszcze nie sprawdziłam jak to jest pływać...Tak wiec minęła jesień, zima i nadeszła długo oczekiwana wiosna a wraz z nią moja pierwsza ‘wielka’ wyprawa na Optymiście. I po raz pierwszy w życiu okazało się, ze jednak nie zrezygnuje z tej jak długo oczekiwanej ‘rzeczy’, bo można powiedzieć, ze zaangażowałam się dość emocjonalnie w życie żeglarskie. I taki był początek reszty, o której może teraz w skrócie a szerzej przy innej okazji. Od tamtej pory zaczęłam uczestniczyć w regatach no oczywiście nie tak prestiżowych jak Vendeé Globe czy Volvo Ocean Race, ale może w przyszłości J kto wie??? W wieku lat 17 dzięki ‘życzliwości’ moich rodziców mogłam popłynąć na morze (nie pytajcie mnie nawet jak długo i jakimi metodami udało mi się ich namówić). I tak przynajmniej raz w roku zaczęłam bratać się z morzem a raczej z ‘łaskawym’ Neptunem. W międzyczasie udało mi się również zdobyć patent ‘Żeglarza Jachtowego’ i ‘Sternika Jachtowego’. Niestety w roku 2003 wyjechałam poza granice naszego pięknego kraju i aż do chwili obecnej przebywam w UK a dokładniej w Londynie. Przez te trzy lata praktycznie nie miałam żadnego kontaktu z bracia żeglarska aż do pewnego pięknego dnia, kiedy dzięki uprzejmości inż. Wladyslawa Bożka poznałam Jurka Knabe, który zaprosił mnie w lutym tego roku na spotkanie YKP w Londynie. Obydwu panom serdecznie dziękuję.
|
|