Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

Praga – przykład jak komunizm pomaga ludziom żyć

Londyn, 12.11.2009

 

Mieszkając od 6-ciu lat w demokratycznym państwie o gospodarce wolnorynkowej udało mi się dostrzec już wady i zalety tego rozwiązania polityczno-gospodarczego ale poza tym zauważyłam już różnice pomiędzy taką samą polityką w Polsce i w UK. Polska po latach komunizmu i socjalizmu musiała przejść transformacje zarówno w polityce jak i w gospodarce i powoli próbujemy dorównać naszym zachodnim sąsiadom. Daleko nam do nich szczególnie do ich kultury politycznej i umiejętności współpracy gospodarczej, czego najlepszym przekładem jest obecna awantura w PKP pomiędzy spółkami Przewozy Regionalne i Intercity. Innym przykładem naszej nieudolności jest nasze cudowne metro, którego nie możemy wybudować od jakiś kilkudziesięciu lat. Łatwo przychodzi nam przyznanie się do tego, że w porównaniu z krajami zachodniej europy wyglądamy marnie. Gorzej jest jednak, jeżeli porównany siebie do naszych najbliższych sąsiadów, którzy mają bardzo podobną historie. Republika Czeska przez wieki rządzona przez rody niemieckie Luksemburgów czy Habsburgów, targana wojnami domowymi pomiędzy protestantami i katolikami, będąca w strefie wpływów Żydów, okupowana przez faszystów i skazana przez zachodnie mocarstwa na lata komunizmu i socjalizmu powinna mieć podobne problemy jak my. Jak to możliwe, że jest zupełnie inaczej? Jak się okazuje znów gubi nas nasza narodowa cecha – warcholstwo. My walczyliśmy z zaborcami przez 100 lat, nasi rodacy ginęli na barykadach w powstaniach, umierali z biedy na emigracji, w II wojnie światowej ginęli na wszystkich frontach i przez 10 lat krwawo dążyli do obalenia komunizmu i po co? Po to byśmy teraz wstydzili się za swój rząd, piłkarzy i bokserów. Czesi natomiast spokojnie czekali na sprzyjające warunki i w 10 dni zmienili ustrój w kraju. Dlaczego tak się stało? Może dlatego że nie wiedzieli sensu w niepotrzebnym rozlewie krwi i kiedy w 1968 roku spróbowali wzniecić bunt przeciwko socjalistom i zostali brutalnie stłumieni przez między innymi 25 tysięczną armię Polską uznali, że nie ma sensu tracić inteligentnych ludzi na barykadach a lepiej poczekać na lepsze czasy.

Jak się okazuje polityka „przeczekania” złych czasów jest rozsądniejszym rozwiązaniem niż walka podziemna i walki na ulicach. Mam przyjemność pracować z młodą Czeszką i jestem mile zaskoczona jej sposobem myślenia. Też jest emigrantką i tak samo jak ja tęskni do swojego domu, lepszego jedzenia i przyjaciół. Ale dopiero teraz, po wizycie w Pradze rozumiem ją lepiej. Teraz wiem, że ona nie musi się wstydzić mówiąc o swojej stolicy. Bo tak naprawdę to w całej Pradze można spokojnie porozumieć się w języku angielskim, niemieckim, rosyjskim i polskim. Czego niestety nie można powiedzieć o Warszawie. Komunikacja miejska jest całkowicie zintegrowana – tak jak w Londynie. Kupując jeden bilet mogę jechać autobusem, tramwajem, metrem czy na pewnych trasach pociągiem. Szokujące jest samo metro! Pod tym względem nawet Londyn się powinien wstydzić! Każda stacja metra jest duża, przestronna i odpowiednio napowietrzona. Na każdej jest toaleta. Pociągi, stacje i perony są czyste i wygodne. Najdziwniejsze jest to, że nie ma żadnych bramek czy barierek a kontrolerzy mówią w kilku językach i są przyjaźnie nastawieni do turystów. Przecież to w końcu turyści przynoszą ze sobą kapitał i lepiej ich poinstruować jak mają kupić bilet i zachęcić do powrotu do Pragi a nie ukarać całkiem niewielkim mandatem (500 koron płatne do rąk kontrolera).To wszystko naprawdę pozwala lokalnej społeczności odczuć, jakie są korzyści z wolnej turystyki i jak pozytywnie wpłynęło na ten kraj wyjście zza żelaznej kurtyny.

Swoboda w poruszaniu się po mieście zachęca do zwiedzania coraz to innych miejsc i wyszukiwaniu ciekawych obiektów. W trakcie zwiedzania atrakcji turystycznych rozsypanych po całym mieście znów spotykamy się z tą niezwykłą przychylnością dla turystów. W każdym miejscu witają nas opisy w kilku językach. Podstawa to niemiecki, angielski i rosyjski ale jest też hiszpański, japoński i francuski. Nie ma „barier” tak samo jak i w metrze tak i na targowisku czy w muzeum. Wszędzie można zrobić zakupy jak również dowiedzieć się czegoś o samym mieście i jego historii.

Jeżeli ktoś poszukuje informacji o Pradze, jej przeszłości tej dalszej i całkiem niedawnej to osobiście polecam wycieczkę na Praski Hrad czyli Praski Zamek. Wznoszący się na jednym ze wzgórz otaczających miasto jest przekrojem zarówno stylów architektury jak i przeglądem wieków samego miasta. Takie bogactwo informacji o mieście zamknięte w jednej budowli to niesamowicie z rzadki okaz we wschodniej europie. Stało się tak, ponieważ zamek budowany był przez 600 lat i znaleźć w nim można zarówno wpływy niemieckich rodów Habsburgów jak i kultury wschodniej z czasów Jagiellonów. Budowa zamku zapoczątkowana w latach panowania Karola IV (1346-78) przeciągała się przez wieki, aby wreszcie w roku 1929 oficjalnie zakończyć prace dekoracyjne i wykończeniowe.

Zwiedzanie Praskiego Zamku każdy zaczyna od wizyty w Katedrze św. Wita i tu kolejna niespodzianka! W porównaniu z Praskim Zamkiem nasz Wawel to letnia altanka a Katedra Wawelska to kaplica przy Katedrze Św. Wita jednak zarówno na zamku jak i w katedrze daje się zauważyć jak daleko nam polakom do europejsko-unijnej kultury. Wejście na zamek jest bezpłatne i tak samo jest z katedrą. Jedynym warunkiem zwiedzania katedry jest zachowanie kierunku zwiedzania i wyrażenia szacunku dla religi poprzez zdjęcie przez mężczyzn nakrycia głowy - o czym chętnie przypominają zwiedzającym przewodnicy oraz osoby z obsługi. Oczywiście dokonają tego w sposób bardzo grzeczny w języku angielskim z wyraźnym akcentem na „Sir” i „ Please ”. W katedrze na Wawelu takiego czegoś nie udało mi się zaobserwować. Natomiast zauważyłam, że trzeba było uiścić opłatę żeby wejść do środka. Inną bardzo miłą niespodzianką było to, iż aby wykonać zdjęcie grobu Św. Jana Nepomucena nie musiałam umawiać się kilka tygodni wcześniej na specjalną sesję zdjęciową z proboszczem parafii i nie musiałam uzyskiwać specjalnego pozwolenia od konserwatora zabytków na wykonanie zdjęcia - tak jak spotkało mnie to w przypadku wizyty na Wawelu kiedy to chciałam zrobić zdjęcie grobowca gen. Sikorskiego. Zdjęcie grobu Św. Jana Nepomucena można sobie po prostu zrobić. Nie wspomnę już, iż w całej Katedrze Św. Wita można po prostu robić zdjęcia – jedyne ograniczenie to używanie lamp błyskowych, choć jeżeli nie nadużywamy uprzejmości obsługi to i niewielki, przypadkowy flash nie sprawia kłopotu. Aby jednak jednoznacznie nakreślić różnice pomiędzy grobowcem gen. Sikorskiego na Wawelu a grobowcem Św.Jana Nepomucena na Zamku Praskim należy zaznaczyć, iż grobowiec gen. Sikorskiego pochodzi z 1993 roku i jest wykonany ze zwykłego marmuru natomiast barokowy sarkofag jak i cały grobowiec Św. Jana Nepomucena wykonany jest ze srebra. Zarówno wartość samego kruszcu jak i wartość zabytkowa jaką przedstawia grób gen. Sikorskiego nie może być nawet porównywalna do grobu Św.Jana Nepomucena a jednak jak się okazuje w Polsce trzeba ukorzyć się i paść na kolana przed władzą kościoła aby wykonać zdjęcie paru marmurowych płyt.

Zwiedzając zamek można zakupić sobie bilet na poszczególne wystawy albo, jeżeli dysponuje się wystarczającą ilością sił i czasu wykupić karnet, który upoważnia do zwiedzania prawie całego zamku. Jedyne ograniczenia dotyczą tylko prywatnych zbiorów rodziny Lobkowiczów gdzie można zobaczyć np. rękopisy Mozarta. Nawet nie dysponując czasem warto jednak poświęcić godzinkę, aby zobaczyć wystawę poświęconą historii zamku na Hradczanach. W krótkim czasie poznamy historię zamku od chwili, kiedy powstał zamysł jego budowy przez 600 lat prac do dnia dzisiejszego. Oczywiście wystawa jest przykładem modernistycznego podejścia do muzealnictwa a eksponaty otacza multimedialna oprawa z efektami wizualnymi i słuchowymi. Nie zapomniano także o najmłodszych, dla których przygotowano zabawę w poszukiwaczy i wymyślono system sprytnie schowanych zagadek.

Największym jednak walorem Zamku na Hradczanach jest panorama miasta!!! To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. Z Ogrodu na Skarpie przed naszymi oczami rozciąga się wspaniały widok na stare miasto i Most Karola. Dostrzec można też Teatr Narodowy i Muzeum Narodowe. Bliżej, tuż u podnóża wzniesienia, dostrzec można ambasady z powiewającymi flagami na dachach a na sąsiednim wzgórzu wśród drzew bieli się kompleks klasztorny.

Schodzą schodami zamkowymi w dół podziwiamy architekturę starego miasta i dochodzimy do mostu Karola, na którym codziennie odbywa się targ rękodzielnictwa i różnych form artystycznych od rzeźby, malarstwa do sztuki zdobnictwa i wyrobów jubilerskich.

Jednym z ciekawych sposobów na zwiedzanie Pragi jest podróż statkiem po Wełtawie. Wycieczki odbywają się codziennie od rana do późnych godzin nocnych. Ceny niezbyt wysokie wahają się od 200 koron do 800 koron w zależności od charakteru rejsu. Wybieramy pomiędzy dwugodzinnym spacerem po rzece do czterogodzinnych rejsów z obiadem na pokładzie, poprzez wycieczkę przy kawie i ciastku do nocnych koncertów jazzowych. Rejsy zawieszane są tylko w przypadku silnego ataku zimy tak więc nie ma problemu np. po sezonie czy na długo przed wakacjami. Warto wybrać się na taką wycieczkę gdyż piwo na pokładzie promu smakuje jeszcze lepiej niż w pubie!

Najbardziej zdziwiły nas pamiątki komunizmu dostępne na każdym straganie, półce z pamiątkami w mieście jak i na zamku. Na każdym kroku napotykałyśmy emaliowane naczynia, czapki „uszatki”, symbole komunistyczne na butelkach, kuflach, koszulkach itp. Oczywiście z łezką w oku oglądałyśmy maskotki w kształcie filmowego Krecika i bluzy z bohaterami filmu „A je to” czyli „Sąsiedzi” które to kiedyś były naszymi ulubionymi dobranockami telewizyjnymi. Oczywiście nie powstrzymałyśmy się aby nie kupić małego Krecika dla Tomka, który nie mógł za nami jechać tym razem. Jakoś nikomu nie przeszkadza to, że komuna teraz pomaga ludziom zarobić trochę grosza. Kiedy Czesi robią biznes na swojej historii My wprowadzamy śmieszna ustawy zakazujące produkcji jakichkolwiek dóbr z imperialistycznymi symbolami. To śmieszne jak głupi jest nasza polityka i jak bezsensownymi rzeczami zajmują się parlamentarzyści w dobie rosnącego bezrobocia i w dobie, kiedy rządy niektórych państw unijnych publiczne opowiadają się za deportacją bezrobotnych imigrantów.

Nasza wycieczka do Pragi trwała zaledwie 4 dni, z czego jeżeli odliczy się dwa dni potrzebne na przyjazd i wyjazd, to tylko dwa dni tak naprawdę poświęciłyśmy na zwiedzanie miasta. Dzięki jednak świetnie rozwiązanej komunikacji i prawdziwej językowej integracji nie marnowałyśmy czasu na szukanie właściwej drogi i udało nam się naprawdę wiele zobaczyć jak i spróbować. Musze przyznać, że w Pradze zarzuciłam całkowicie zdrowy sposób odżywiania i w tradycyjnej czeskiej restauracji zamówiłam dla nas potężną porcję knedlików z gulaszem i kapustą zasmażaną. Wracając z zamku zatrzymałyśmy się na stacji Mustek. To najważniejsza stacja metra w Pradze! Po wyjściu z podziemia wokoło rozstawione są budki z fast food’ami, które w Pradze znacznie różnią się od tych znanych w europie zachodniej – za co osobiście kocham Pragę. Razem z mamą uraczyłyśmy się olbrzymim hot dogiem gdzie tradycyjną parówkę zastąpiono grillowaną kiełbaską a sałatkę wyciąga się z wielkiego słoja gdzie do wyboru jest kiszony ogórek i kiszona kapusta ! Pyszności !

Oczywiście tradycja naszych wycieczek nakazuje, aby w zamkach wznieść toast za kolejną zdobytą przez nas warownie. Tak też stało się i tym razem – złocisty płyn wlałyśmy do naszych zmarzniętych gardeł na Zamku na Hradczanach oglądając zmianę warty. Zimno było bardzo, więc i tego szlachetnego trunku musiałyśmy mieć ze sobą dość sporo! Uratowało nas to jednak przed grypą i w doskonałych humorach, tylko lekko pociągając nosem, wróciłyśmy ja do Londynu a mama do naszego domku na Łośniu.

To zdecydowanie była ostatnia nasza wielka wyprawa w tym roku. Doświadczenie jednak podpowiada mi, że do Pragi jeszcze wrócimy. Jest tam jeszcze wiele miejsc, które na pierwszy rzut oka zapadły mi w serce a nie zdążyłam ich zbadać. Kiedy wrócimy do Pragi nie wiem, ale już mamy plany wycieczek na przyszły rok. Na razie podziwiajmy Pragę w naszej galerii i wspomnijmy smak whisky, która rozgrzewała nas w tej jesiennej wyprawie.

 

Z żeglarskim pozdrowieniem,

Agnieszka Bramreja Mazur

 

foto: A.Mazur, Cz.Mazur