Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

Wiosenne wspomnienie zimowej Polski,
czyli świąteczny Kraków.

 

 

W Londynie wiosna zagościła na dobre, więc i do porządków w redakcyjnych plikach trzeba się było zabrać. Bo to zawsze jest jakiś materiał przygotowany a nieopublikowany czy zdjęcia z jakiegoś wydarzenia czekają na opis. I tak właśnie wpadły mi do ręki, a raczej pod myszkę J, zdjęcia z Krakowa. Zganiłam sama siebie za tak wielkie zaniedbanie w redakcyjnej pracy i zabrała się do pisania.

Na pomysł wycieczki do Krakowa wpadłam przed wizytą w domu na ubiegłe święta Bożego Narodzenia. No bo to kolejny urlop w domu więc trzeba było mamę na wycieczkę wyrwać a nie tylko w domu siedzieć i się objadać.

Rankiem we wtorek 16 grudnia ur. Wsiadamy z mamą do pociągu w Katowicach. Jak już pewnie opisywałam wcześniej, przy okazji podróży do Częstochowy, PKP naprawdę dostarcza wielu doznań i przygód w czasie podróży. Korzystając z dobrodziejstw tegoż to środka transportu docieramy do stacji Kraków Główny. Wychodzimy z dworca i ... czujemy się jak w typowym, europejskim mieście. Zaraz koło dworca stoi piękna choinka a obok wejście do shopping center. Jakież te miasta europy podobne! Wszędzie toczy się życie tak samo – transport, biznes sklepowy otoczony cateringiem, happeningi na ulicach. To samo wszędzie może wydawać się nudne, ale turyści to lubią, więc nie ma miejsca na oryginalność.

Spod dworca kierujemy się w stronę Rynku. Nie zatrzymujemy się tutaj gdyż chcemy najpierw wejść na Wawel. Przechodząc jednak zauważamy przygotowania do wieczornej imprezy – kiermasz świąteczny. To atrakcja na późne popołudnie, więc nie tracimy czasu i idziemy na Wawel.

Zanim opiszę ten przepiękny zabytek naszej kultury pozwolę sobie na małą dygresję na temat naszych ukochanych władz kościelnych. Otóż kilka tygodni wcześniej w katedrze na Wawelu dokonano ekshumacji zwłok gen. W.Sikorskiego. Jak wiecie z Bezanem jesteśmy zainteresowani tematem i chcieliśmy się czegoś więcej dowiedzieć na temat tego zdarzenia. Chciałam również wykonać zdjęcie grobu gen.Sikorskiego, ale po wejściu na Wawel dowiedziałam się, że w katedrze i w grobowcach zdjęć robić nie wolno. Pomyślałam więc, że skoro Kraków tak bardzo przypomina europejskie miasta (gdzie zdjęcia można robić prawie wszędzie do woli) to może jak zapytam grzecznie to nie będzie problemu z wykonaniem zdjęcia jednego, niezabytkowego grobowca. Mogę zrobić zdjęcie nawet bez lampy błyskowej. Skoro w Częstochowie mogłam w klasztorze bez problemu i nawet bez pytania o zgodę sfotografować obraz to chyba kilka płyt granitowych nie ucierpi od jednego zdjęcia. W kasie katedry (za wstęp trzeba zapłacić) zapytałam, z kim mogę porozmawiać na temat wykonania zdjęcia. Miła Pani chciała wyraźnie mi pomóc i powiedziała, że mogę się skontaktować z księdzem wikarym. Udała się do kancelarii gdzie otrzymałam odpowiedź, że muszę porozmawiać z Proboszczem Katedry. No mówię sobie człowiek światowy i wykształcony zrozumie, że wpadłam do Polski przed świętami na chwilę i chciałam pstryknąć fotkę grobowca wielkiego Polaka tym bardziej, że pisaliśmy o nim już na naszej stronie. Kiedy ksiądz proboszcz pojawił się w korytarzu przeprosiłam grzecznie, że zabieram czas, przedstawiłam się i zapytałam czy mogę zrobić zdjęcie grobu gen.W.Sikorskiego. Wytłumaczyłam powód mojego zainteresowania tematem. Ksiądz proboszcz okazał się wyrażnie niezadowolony z mojego pytania, ale pomyślałam sobie, że zrozumie młodego człowieka i jego chęć poznania historii swojego kraju i że w końcu ksiądz okaże się człowiekiem o szerokich horyzontach. Zawsze wydawało mi się, że obowiązkiem kościoła katolickiego jest pomagać młodym ludziom kroczyć właściwą drogą życia społecznego i zachowanie takie jak zainteresowanie historią będzie promowane i akceptowane przez księży. Tym bardziej mnie zaskoczyło zachowanie księdza proboszcza, który obrzucił mnie gniewnych spojrzeniem i zapytał o to czy ubiegałam się pisemnie o zezwolenie na wykonanie zdjęcia. Zdjęcie musi być wykonane w wyznaczonym terminie w obecności wskazanych świadków i to w czasie, gdy w katedrze nie odbywają się żadne uroczystości i kiedy nie jest udostępniona do zwiedzania. Rety! Co ten człowiek do mnie mówi? To przecież nie jest ani tajemnica państwowa ani zabytek klasy, „0” na który pewnie musiałabym mieć pisemne zezwolenie i jeszcze pewnie konsultacje naukową czy błysk flesza przypadkiem nie naruszy delikatnej, zabytkowej powierzchni. Ale jak się okazał to nie. Ksiądz upomniał mnie, że jeżeli chcę dokonać takiego dzieła, jakim jest wykonanie zdjęcia to muszę zapytać swoich przełożonych i list polecający, który wyślę do Kancelarii Katedry i jak już sobie poczekam to może zgodę dostanę, ale i tak będę musiała się wylegitymować swoim potwierdzeniem tożsamości. Próbowałam wytłumaczyć księdzu proboszczowi, że to ja jestem właścicielem portalu i redaktorem serwisu, ale to nie pomogło. Poczułam się jak złodziej lub szpieg, który pragnie namówić biednego księżula z jakiejś zapadłej parafii w Psiej Wólce na zdradę kościoła i wiary. Nie dał jednak za wygraną i postanowiłam wysłać list do księdza proboszcza z prośbą o zgodę na wykonanie zdjęcia. Chciałam okazać się na tyle inteligentną osobą, że nie chciałam pisać „do księdza proboszcza” tylko chciałam poznać nazwisko księdza. To już był chyba atak na wolność osobistą księdza gdyż na moje pytanie ksiądz proboszcz przybrał minę obrażonego majestatu i powiedział, że mi nazwiska nie poda! No tak, to pewnie też jest jedna z tajemnic strzeżonych zazdrośnie przez katedralne zakazy i parafialne reguły. Tak więc z niesmakiem przystąpiłam do zwiedzania Wawelu ale ciągle w głowie dźwięczały mi rady księdza proboszcza, że nie właściwie się do wszystkiego zabieram. Tak dla równowagi całej sytuacji przyznam się do strasznego czynu, jaki dokonałam w swoim życiu. Będąc w Watykanie wykonałam zdjęcie ołtarza w

Bazylice św. Piotra - dzieło Berniniego!!! Mało tego chodziłam sobie po bazylice i robiłam zdjęcia dzieł sztuki ręki Michała Anioła. Skandal! Tu w Krakowie nikt na takie straszne zbeszczeszczanie nikt by nie pozwoli a już nalewno ksiądz proboszcz. W Watykanie natomiast można paradować z aparatem i pstrykać fotki do woli i nikt nikomu za to nie zafunduje ekskomuniki. Można też machnąć sobie fotkę przy grobie Jana Pawła II. Proszę bardzo. Co do nazwiska księdza proboszcza to wystarczyło wpisać zapytanie w Google i tajemnica strzeżona przez regułę parafii wyszła na jaw. Tak więc Ksiądz Zdzisław Sochacki może spać spokojnie, bo jak się okazuje już wcześniej ktoś wykradł tę pilnie strzeżoną tajemnicę i nikt z tego powodu nie ucierpiał. Tak więc jedyne co mi pozostaje to pogratulować Księdzu Proboszczowi wypełnienia obowiązku niesienia kaganka oświaty w ciemne umysły narodu. Na uwagę zasługuje fakt, iż Ksiądz Proboszcz, jako osoba odpowiedzialna również za wychowanie młodzieży i zachęcanie jej do odwiedzania kościoła potrafił zrazić do siebie przynajmniej trzy osoby w kilka minut. Mnie to może wiele krzywdy nie wyrządzi ale młodzi ludzie i nastolatki, którzy będą chcieli zająć się czymś innym jak dyskoteki i narkotyki, mogą się szybko zniechęcić do wiedzy i kościoła po wysłuchaniu takiego wykładu. No cóż, własnego zdjęcia grobowca gen.W.Sikorskiego nie posiadam.

 

Wracając do samego zamku na Wawelu to trzeba przyznać, iż pomimo tych wielu zawieruch dziejowych zbiory są bardzo ciekawe i warte obejrzenia. Oczywiście i tu panuje reguła zakazu wykonywania zdjęć ale to mogę zrozumieć. Unikatowe eksponaty sprzed kilkuset lat powinny być chronione. Jednak ciągle jeszcze męczą nas ceny biletów. To zapewne jest celowe działanie – chodzi o zmylenie przeciwnika i wprowadzenie w błąd agentów obcego wywiadu – chodzi o to, że bilety na różne wystawy czy różne części zamku trzeba kupić w różnych miejscach i różnych kasach. Biedny turysta nieznający zasad konspiracji i naiwnie oczekujący pomocy ze strony tubylców szybko dowie się, że nie jest łatwo z Polakami. Po angielsku to może i coś jest napisane to tu to tam ale tak całkiem to nie jest wyjaśnione jak trafić we właściwie miejsce i oczywiście zapłacić to trzeba w złotówkach. Jak nie masz to nie zwiedzisz sobie zamku bo nikt nie przyjmuje tu euro. Cóż, prawidłowy wychowany Polak nie chwali się swoją przeszłością i nie pała miłością do obcokrajowców. I tak ma być. Z dziada, pradziada tak było, jest i ...... no może uda się zmienić to „będzie” ?

Ale Kraków na szczęście to nie tylko Wawel i jest archaiczna atmosfera lekko zalatująca socjalistyczną tendencją do ukrywania wartości. Spacerując nad Wisłą oddajemy się rozkoszy gry świateł nad wodą. Podchodzimy do wawelskiego smoka a ten, na przekór wszystkim swoim przełożonym daje się sfotografować i jeszcze z radością pozuje ziejąc ogniem. Potem wracamy na Rynek by tu już bez żadnych problemów wypić kubek Grzańca Galicyjskiego i upajać się cudnym widokiem Sukiennic przystrojonych w świąteczne dekoracje.

Na straganach kupcy oferują najróżniejsze ozdoby choinkowe i tak sprytnie zachęcają do zakupów, że sięgamy do portfela i nasza choinka w domu otrzymała nową, olbrzymią bombkę z Krakowa. Na targu wolontariusze prowadzą zbiórkę pieniędzy dla ubogich dzieci w zamian za datek wręczają nam torebeczkę z siankiem i opłatkiem oraz modlitwą wigilijną. Jakoś otrząsamy się z nieprzyjemnych doświadczeń na Wawelu i spoglądamy przychylnym okiem na tę perełkę naszej historii jaką jest Kraków. Byle tylko jeszcze zmieniła się mentalność ludzi ... To właśnie było maje życzenie świąteczne, jakie wypowiedziałam sobie w duszy żegnając rozświetlony, świąteczny Kraków. Na pewno nie będzie żałował swojego wyboru żaden turysta, który odwiedzi Kraków nawet jeżeli nie będzie miał więcej szczęścia niż my w kontaktach z krakowianami.

Nadal chętnie polecam moim kolegom z pracy Kraków jako miejsce warte odwiedzin i wierzę, że nie wprowadzam ich w błąd. Bo jak się okazuje to wiele osób pyta mnie gdzie najlepiej wybrać sie do Polski. Jakież było również moje zdziwienie, kiedy ktoś zapytał mnie czy to źle, jeżeli chce się pojechać do obozu w Oświęcimiu? Bo oni czytali, że tam to ludzi naziści zabijali i czy to wypada jechać tam i to z ciekawości oglądać. Rety, to chyba dobrze, że ludzie chcą zobaczyć, czym może grodzić dyktatura i nacjonalizm. Chyba trzeba pomyśleć jak ich zachęcić do poznania historii naszego narodu i jak radziliśmy sobie przez setki lat wojen i zaborów, licznych prób wynarodowienia i zniewolenia. Nie róbmy tajemnicy z naszej historii i pomyślmy jak zaciekawić historią nie tylko zagranicznych turystów ale i naszą młodzież.

Pełna nadzieii na poprawę naszej narodowej kultury osobistej,

 

Agnieszka Bramreja Mazur

 

Londyn, 24.03.2008