

Otworzyć się na gości …
Londyn, 03.01.2009
W dzieciństwie, kiedy jeszcze moje poglądy na sprawy wiary nie zostały zweryfikowane przez życie, miałam okazję kilkakrotnie odwiedzić jasnogórski klasztor. Zdarzało się to z wycieczką szkolną lub po prostu z rodzicami. Nigdy jednak nie zwróciłam uwagi na przychylność gospodarzy i ich gościność. Tak jakoś nie było to pirorytetem dla mnie. Teraz, po pięciu latach w UK, już jako dorosła osoba o trochę szerszych poglądach odwiedziłam klasztor i zrozumiałam, że największym cudem tego miejsca jest to co mnie naprawdę zaskoczyło – miłe przywitanie i otwartość braci paulinów. To niesamowite że można jednoczeście być częścią tak wiekowej organizacji jaką jest kościół katolicki w Polsce a jednak nie zamknąć się na młodych ludzi. To właśnie poczucie „jak u siebie w domu” czyni to miejsce tak niezwykłym. Ale zacznijmy od początku.
Rok 2008 pożegnałam wycieczką po najbliższych mojemu miast skarbkami kultury. W myśl zasady, że w domu to człowiek umiera przyjechałam do domu na ostatni w roku urlop i wyciągłam moją mamę na wyprawę do Częstochowy. Pogoda raczej nie zachęcała do długich spacerów więc zabrałam zes sobą „coś na rozgrzewkę” czyli łyczek whisky. Nie miałam żadnej małej buteleczki więc wlałam złocisty napój do … słoiczka po pieprzu ziarnistym. W końcu nie ważne w czym ale ważne co na rozgrzanie można sobie przełknąć przy mrożnym wietrze. Tak więc jeszcze kanapki i kilka mandarynek i w drogę. Tu muszę chwilę poświęcić naszej wspaniałej instytucji pod nazwą PKP. Co najciekawsze nie mogę się nadziwić zmian jakie zastałam w polskich pociągach. Bez obawy nadal jeźdżą powoli i troche trzęsie ale … można wygodnie usiąść na miękkiej tapicerce i jest ciepło i czysto prawie wszędzie. Piszę „prawie wszędzie” bo jednak nasza kultura
osobista nie pozwala nam utrzymać czystości w toalecie a skłania do tego wyposażenie toalet jeszcze z okresu kiedy ja byłam małym szkrabem i mama pomagała mi zrobić siusiu. Nie wspomnę już o braku światał czy tak bagatelnej rzeczy jaką jest woda. Bo kto by się tym martwił w toalecie? Ręczniki papierowe - są, papier toaletowy – jest, mydło – jest !!! Po prostu luksus – pod warunkiem że się nie chce z niego skorzystać. No ale już darujmy PKP i powróćmy do naszej wycieczki.
W Częstochowie na dworcu – jak przed laty. Odnowiony w latach 90tych dworzec, perony w niezmienionej formie lekko zalatują złotą epoką gierka. Wzdłuż drogi można popróbować naszych rodzimych placków ziemniaczanych i frytek oraz zwbogaconych fast food’ów. Zaraz za zakrętem dostrzegamy w oddali wierzę klasztoru. Nie sposób nie trafić do piątego na świecie miejsca pielgrzymek katolików. Turyści mają dość łatwe zadanie a i władze miasta nie muszą martwić się o zapewnienie przyjezdnym przewodników i wskazówek. Miasto przygotowane już do świąt bożego narodzenia a w aleji prowadzącej pod klasztor odbywa się przedświąteczny
market na którym można znaleźć wszystko co potrzebna na święta. Ozdoby, choinki, smakołyki, wędliny i chleb – wspaniałe bochny pysznego, pulchnego chlebka. Sprzedawcy oferują kilka sposobów na zaspokojenie gustów smakoszy dobrego chleba – można sobie zakupić cały lub kawałek chlebka, można również zamienić fast food’a na pajdę pysznego chlebka ze smalcem lub smarzoną cebulką. Ach, to był market jaki powinien być – pachnący przyprawami, dymem z wędzarni i świeżym chlebem. To naprawdę wspaniały wstęp do tych najpiękniejszych w roku świąt. Wprawdzie nie było śniegu w tym dniu ale mikołaj z lodu naprawde świetnie się trzymał i prawie w ogóle się nie topił. Dla zmarzniętych klientów czekał Grzaniec :)
Takie miejsce to już jak w domu a tu za chwilę dochodzimy do Klasztoru Ojców
Paulinów na Jasnej Górze i … wszystko tu otwarte. Nikt nie pyta nas o nic, nie musimy uiszczać żadnych opłat – tradycja bardzo popularna w polskich atrakcjach turystycznych. Mało tego chodzimy z aparatem po całym klasztorze i tylko w skarbcu tabliczka informuje nas o zakazie robienia zdjęć. Największym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, iż w Kaplicy
można zrobić zdjęcie obrazu Matki Bożej. Tabliczka informuje nas tylko o zakazie używania lampy błyskowej co raczej jest dla mnie zrozumiałe z powodu na odbywające się tu nabożeństwa a lampy na pewno przeszkadzają. Jednak pomimo zakazu kilka lampek błysnęło i … nic się nie stało. Nikt nie został wyproszony czy nawet zganiony za naruszenie przepisu. Chcę tu zwrócić Waszą uwagę na ten fakt gdyż niedługa na naszej stonie opiszę wycieczkę do Krakowa, którą odbyłam w następny
dzień po Częstochowie a to już inne doświadczenie. Ważne jest, że w klasztorze można sobie dowolnie chodzić i bez skrępowania zabrać ze sobą pamiątkę w postaci np. zdjęcia z kopią obrazu wykonaną w Sali Rycerskiej. Na pewno znajomi będą zainteresowani tym miejscem oglądając nasze zdjęcia i … pewnie sami wybiorą się do Częstochowy. Wydadzą przy tym kilka złoty a miasto w mieszkańcy będą zadowoleni. I o to chyba chodzi w biznesie turystycznym.
Tak więc będący częścią kościoła katolickiego klasztor odtajnił swoje skarby i pokazał światu jaki jest piękny.
Po wizycie we wnętrzach klasztoru wychodzimy na mury. Tu od razu daje się zauważyć historia klasztoru znanego jako twierdza obronna i bastion polskości – nasza narodowa chwała. Idziemy Golgotą Jasnogórską mijając kolejne stacje drogi krzyżowej by w końcu chwilę przystanąć pod pomnikiem Jana Pawła II i podziwiać wspaniałą panoramę miasta. Niestety zimowa aura nie pozwala nam zbyt długo rozkoszować się widokiem. Słońce powoli zachodzi za budynkami klasztoru a zimny wiatr wbija się szpileczkami w
oczy. Zakrywamy się kapturami i idziemy pod pomnik Ks. Kordeckiego. Mijamy przygotowywany na nabożeństwo wielkanocne ołtarz i chwilę potem siadamy na ławeczce podziwiając wspaniały zachód słońca. Jednak zimno nie daje o sobie zapomnieć. Ręce już mi prawie zamarzły trzymając aparat. Chowam go do kieszeni i zaglądam do mojego plecaczka. Ha! To jestwspaniały moment dla mojego słoiczka z whisky. Napój jest zimny i lekko kłuje w zęby ale już za chwilę przyjemnie rozchodzi się po ciele rozgrzewając nawet zmarznięte palce u nóg.
Mimowolnie spoglądam na klasztor i w chwili zadumy przypominam sobie wydarzenia całego roku. To był dobry rok i chyba to miejsce jest najwłaściwszym aby za ten rok podziękować wszystkim, którzy pomogli dokonać tych dziwnych rzeczy jak np. regaty we wrześniu, które połączyły ludzi z różnych kontynentów
we wspólnej zabawie. Cuda, cuda, cuda się chyba zdarzają i to nie tylko po gorącej modlitwie. Do cudu potrzebna jest wspólna, wytrwała praca i porozumienie.
Z żeglarskim pozdrowieniem,
Agnieszka Bramreja Mazur
Więcej zdjęć z naszej wycieczki znajdziecie w dziale >>> Galeria <<<
Ps.
Informacje na temat Klasztoru znajdziecie na stronie http://www.jasnagora.pl/
oraz na Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/