![]()
|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Zwiad terenowy Nord-Pas-de-Calais. Londyn 30.10.2013.
Jak by nie patrzeć, to sezon wycieczek i wypraw 2013, zdecydowanie różnił się od tych w poprzednich latach. Zresztą sam rok jest inny! Najpierw Majowie przewidywali koniec świata, który odwołali podobno, na widok jakiegoś nowego modelu auta w TV. Potem zaś kryzys ekonomiczny uderzył ze zdwojoną siła na Wyspę, pozbawioną dodatkowych dochodów z okazji jubileuszu panowania, czy Olimpiady. Słowem działo się sporo, ale głównie rozchodziło się w tych działaniach o utrzymanie wypracowanego wcześniej statusu, niż o rozwój i nowe osiągnięcia. Ten stan rzeczy odbił się również na naszej aktywności turystycznej. Po prostu trzeba było pilnować roboty, a co zatem idzie płynności finansowej. Wyprawy i podróże zostawiając niestety na lepsze czasy.
Francuskie miasteczko portowe Calais, jest znane naszym rodakom głównie jako punkt przeprawy promowej. Czy to tradycyjny prom, czy EuroStar (szybka kolej przechodząca pod Kanałem La Manche) ma swoje połączenie właśnie z tym urokliwym miejscem. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z faktu, że oddalone jedynie o 37km od brzegów angielskich Calais, było miastem twierdzą w czasie ostatniego światowego konfliktu. Adolf Hitler wierzył, że wszelkie próby wtargnięcia na kontynent europejski nastąpią właśnie w rejonie obszaru znanego w geografii pod nazwą Nord-Pas-de-Calais. Rejon ten w szczególny sposób przygotowano do obrony, wpisując wzniesione tu fortyfikacje do umocnień sławnego Wału Atlantyckiego. Samego miasta i portu Calais broniło 9 tysięcy żołnierzy Wermachtu, którzy złożyli broń dopiero końcem września 1944r. Kiedy kilka lat temu, staliśmy na klifach Dover, zwiedzając podziemne instalacje związane z operacją „Dynamo” urodził się pewien śmiały plan. Długo czekał na realizacje, a jednak!
Z domu na Finsbury Park ruszamy metrem, bardzo wcześnie rano do stacji autokarowej na dworcu Victoria. Tam przesiadka na autokar, który wiezie nas śpiących słodko do Dover. Wysiadamy przy przystani promowej i niezwłocznie ruszamy na poszukiwanie naszego promu. Płyniemy z linią P&O Ferries. Z naszych ustaleń wynika, że jedynie ta linia oferuje jeszcze przeprawy dla pasażerów pieszych. Jak na razie wszystko się zgadza! Nawet promocyjna cena biletu wypatrzona na internetowej stronie przewoźnika. To zdecydowanie poprawia nam nastroje. Zaopatrzeni w bilety udajemy się do autokaru wahadłowego, który przez odprawy paszportowo celne odwodzi nas na prom. Duma Kent, tak po polsku brzmi nazwa tego ogromnego statku, który kursując na trasie Dover-Calais codziennie przewozi setki samochodów osobowych, ciężarówek i autokarów. My pasażerowie pieszy stanowimy taki egzotyczny dodatek, choć po prawdzie uzbierała nas się spora grupa.
Dobijamy do Calais! Piękna piaszczysta plaża wita nas zmianą pogody. Jest słonecznie i ciepło!!! Z wysokiego górnego pokładu podziwiamy panoramę miasta. Na lewo od wejścia do portu dostrzegamy pierwsze ślady militarnej przeszłości. To bunkry niemieckie kiedyś strzegące portu. Już wiemy, że warto tu przyjechać na dłużej, a może nawet samochodem Jurka. Na razie szykujemy się do zejścia na miasto. W hali odpraw uświadamiamy sobie, że jesteśmy w innej strefie czasowej!!! Tego nie braliśmy pod uwagę w naszych kalkulacjach!!! Godzina wypada nam z zegarka a to oznacza, że mamy cholernie mało czasu na wizytę w samym mieście.
Ponownie ładujemy się na prom i tym razem wracamy do Anglii! Powrotny bilet i konieczność pójścia do pracy dnia następnego, nie pozwala na dalsze rozwinięcie wycieczki. Językiem wojskowym, zdobyliśmy przyczółek, ale daleko nam jeszcze do rozpoznania terenu. Niemniej założenia czasowe (pominąwszy błąd w strefach czasowych) się sprawdzają. Na promie dokonujemy zakupów! No przecież trzeba w jakiś sposób zaakcentować nasz pobyt we Francji. Doskonałe wina w kapitalnej cenie wędrują do naszych plecaków. Pogoda się zdecydowanie poprawiła! Jest słonecznie i ciepło. Widoki wprost kapitalne dla zamiłowanego fotografika, czyli naszej naczelnej. Ja napawam się słońcem, wiatrem i słonym smakiem morskiego powietrza. Ponownie godzina morskiej podróży. To dla mnie namiastka odbywanych kiedyś rejsów. Taras widokowy zapełnia się pasażerami. Plecak wesoło pobrzękuje zakupionym zapasem szkła, za wyjątkowo atrakcyjną cenę. Nastroje zdecydowanie pozytywne. Ponownie witają nas skały wapienne Dover. Rysujące się bielą i zielenią traw na tle nieba i morza, stanowią rozpoznawczy znak wybrzeża Anglii. Czas oddaje nam ponownie godzinę! Ta stracona we Francji, ponownie wpada na plus w Anglii. Kochane strefy czasowe!!! Zatem do autokaru powrotnego mamy więcej czasu niż początkowo zakładaliśmy. Bonusem wycieczki staje się plaża, kapitalny widok na port, zamek i wino! Coś tam jeszcze zostało z naszych zapasów, więc urządzamy sobie prawdziwy piknik na plaży. Wypoczywamy czekając na autokar do Londynu. Podsumowując. Podróż z Londynu, do Calais i powrót w tym samym dniu, jest możliwa. Niemniej stanowczo brakuje czasu na zwiedzanie. Konieczne jest zarezerwowanie sobie, co najmniej dwóch trzech dni na taką wyprawę. Militarne pamiątki II Wojny Światowej, rozsiane są na pewnym obszarze Nord-Pas-de-Calais, a zwiedzanie ich wymaga sprawnego środka transportu. Do wyrzutni pocisków V-1 trzeba się dostać niestety samochodem.
Tomasz. Bezan. Mazur.
|
|