|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Na przełaj Isle of Wight, szlakiem zamków, twierdz i fortów. Londyn 29.04.2014. Niech was nie zwiodą urokliwe, sielskie wręcz krajobrazy Wyspy Wight! Ten oddzielony do głównej wyspy, wiecznie zielony kawałek ziemi. Znakomicie nadawał się, jako przyczółek do inwazji na tereny południowej Anglii. Wiedzieli o tym Hiszpanie, wiedzieli także Francuzi! W wiekach wcześniejszych do celów strategicznych wypadów wykorzystywani ją groźni Normanowie. Oczywiście kolejni władcy Anglii, zdawali sobie sprawę, że na Wyspie Wight można przegrupować wojska po udanym desancie z kontynentu., Zgromadzić odpowiednio wielkie siły i uderzyć przez stosunkowo łatwe do przebycia wody Cieśniny Solent! Już choćby z tego względu należy spodziewać się tutaj umocnień, fortyfikacji, zamków obronnych, czyli wszystkiego, co poszukiwacze militarnej przeszłości Anglii kochają ponad wszystko!
Najbardziej znany, owiany tajemniczą legendą królewskiej siedziby, twierdzy, więzienia a wreszcie domu i rezydencji, to oczywiście Carisbrooke Castle.
Zamek znajduje się dosłownie na obrzeżach miasta Newport. Jest ładnie zachowany, utrzymany i przystosowany do zwiedzania. To niewątpliwa zasługa organizacji English Heritage, która dba bardzo rzetelnie o dziedzictwo narodowe Wielkiej Brytanii! Około roku 1100 Normanowie postawili tu surową twierdzę na szczycie wzgórza. W architekturze tego zamku doszukać się można również akcentów saksońskich, bo i ci najeźdźcy odcisnęli na Wyspie Wight swoje piętno. Niemniej najbardziej intrygujący, jest dla tego miejsca okres 1260-1293! Wtedy to Carisbrooke Castle stał się siedzibą Hrabiny Izabeli, która odziedziczyła większą część wyspy i rządziła niczym udzielna władczyni. Korona patrzyła przez palce na samozwańcze rządy Izabeli. Dopiero pod sam koniec jej żywota, zdecydowano się odkupić posiadłości wraz z zamkiem i włączyć do struktur koronnych dóbr Anglii. Carisbrooke Castle został później zmodernizowany i zamieniony w twierdzę artyleryjską. Kilkakrotnie atakowany przez połączone wojska Francji i Szkocji, oparł się wrogim zakusom.
W czasie wojny domowej był więzieniem dla słynnego, nieszczęśliwego króla Karola I. Pomiędzy 22 listopada 1647r, a 06 września 1648 Król Charles I, przebywał uwieziony przez parlament właśnie w apartamentach Carisbrooke Castle. Pokonany król nie chciał abdykować i zrzec się korony na korzyść władzy parlamentarnej. Próbował nawet uciec z zamku, by wraz z wiernymi mu rojalistami odzyskać tron. Niestety kraty zamku Carisbrooke okazały się przeszkodą nie do pokonania, a sam nieszczęsny król Karol I został przewieziony do Londynu i tam skrócony o głowę. Kolejną ważną osobą związaną nierozerwalnie z Carisbrooke Castle, była najmłodsza córka słynnej królowej Victorii, księżniczka Beatrice. Po śmierci księcia Alberta, ukochanego męża, Victoria wycofała się z wielkiego publicznego życia spędzając większą część czasu w swojej rezydencji Osborne House niedaleko Cowes. Księżniczce Beatrice przypadł obowiązek opieki nad starzejącą się już królową matką. Nie lubiła ona jednak spędzać całego swojego czasu ze starszą i zmęczoną życiem królową, dlatego za swoją rezydencje na Wyspie Wight obrała zamek Carisbrooke. Przyczyniła się ona do odbudowy kaplicy, ogrodów i ogólnie do poprawy kondycji samego zamku. W latach kolejnych, do dzisiejszego dnia zresztą zamek Carisbrooke spełniał funkcje ceremonialne. Tu odbywały się przyjęcia ważnych osobistości odwiedzających Isle of Wight, w końcu jest to honorowa siedziba gubernatora wyspy.
Przechadzając się murami, pomiędzy jednym bastionem obronnym a drugim, zwiedzając poszczególne punkty obronne, warto zwrócić uwagę na mały budynek pośrodku zamkowego dziedzińca! Zaskoczeniem będzie dla was pewnie, że o odpowiednich godzinach obsługa wprowadza tam sympatycznego osiołka! Budyneczek ten to tak zwany Well House, czyli inaczej studnia z kołowrotem napędzanym właśnie przez naszego kłapouchego przyjaciela. Wydrążona na 49 metrów studnia to prawdziwa odchłań! Niemożliwe było by ręczne nabieranie wody, dla załogi garnizonu i całej licznej, zamieszkującej zamek ciżby. Dlatego studnie wyposażono w kołowrót, tu uwaga, pierwotnie napędzany przez niewolników, jeńców wojennych! Dopiero w wiekach późniejszych zastąpionych osiołkami. Dziś osiołki pełnią jedynie rolę aktorów pokazowych. W przypadku, gdy znane z upartości zwierzę odmówi kooperacji, kołowrót na potrzeby zwiedzających napędzany jest przez opiekunkę, co zresztą widzieliśmy na własne oczy!
Zupełnie inna budowla obronna zachowała się w okolicach miejscowości Yarmouth. Dokładnie 3 kilometry od miasta ostały się fragmenty pochodzącego z roku 1852 Fortu Victorii. Ten zaprojektowany na planie trójkąta artyleryjski fort obronny, wpisywał się w szereg innych umocnień broniących dostępu do portów Portsmouth i Southampton. Zabezpieczeniem od strony przejścia Needles Passage stanowiły wcześniej wybudowane twierdze Hurst Castle i Fort Albert. Natomiast 21 dział 68 funtowych ulokowanych w kazamatach Fortu Victoria, praktycznie uniemożliwiało wszelkie próby inwazji. Sam fort był nowocześnie zaprojektowany i umocniony w zgodzie z ówczesną techniką instalacji obronnych. Do dnia dzisiejszego, nie zachowały się budynki garnizonów i baraki obsługi. Niemniej warto odwiedzić to miejsce, choćby i dla tego by zdać sobie sprawę z przemyślności zasad obrony wybrzeża tamtego okresu. System pokrycia ostrzału przez poszczególne miejsca oporu i koordynacja działań kilku fortów jednocześnie oddziałują na wyobraźnie. Wszystkie, bowiem obiekty widoczne są dobrze w murów Fortu Victorii. Ponadto ha, z przyjemnością pospacerowałbym plażami i okolicznymi lasami z wykrywaczem metalu. Na to jednak nie mieliśmy czasu, bo przed nami czekały inne atrakcje Isle of Wight.
Yarmouth Castle, to kolejna z twierdz zbudowana przez króla Henryka VIII, w celu obrony portu i miasta Yarmouth. Niestety nie zdążyliśmy na czas i sam zamek przyszło nam oglądać jedynie z zewnątrz. Pomimo szybkości przemieszczania i sprawności naszej drużyny wypadowej, Yarmouth Castle pozostał dla nas niezdobyty. Na razie!
Idąc szlakiem budowli militarnych Isle of Wight, nie można nie wspomnieć o miejscu bardzo osobliwym dla nas żeglarzy! Mowa tu oczywiście o słynnym Royal Yacht Squadron w Cowes, które ze strony żeglarskich dokonań opisze nasza Naczelna. Ja chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że siedziba klubu znajduje się w rezydencji wpisanej w na wpół zrujnowany fort artyleryjski króla Henryka VIII. Co ciekawe! W siedzibie klubu przechowywana jest starannie cała bateria armat wiwatowych, które w czasie ważnych klubowych uroczystości i regat, huczą kanonadą wystrzałów z pozostałości obronnych murów fortu. To musi być fantastyczny widok!
Będąc w miejscowości Cowes nie sposób nie wspomnieć o pewnej historii nierozerwalnie związanej z odradzającą się polską przedwojenna Marynarką Wojenną i okrętem ORP Błyskawica. Historia ta, co zadziwiające jest do dziś żywa i stanowi ważny element dla miejscowej społeczności. http://www.blyskawica-cowes.org.uk/ ABOUT THE SOCIETYTowards the end of 1997 Geoff Banks, then Mayor of Cowes on the Isle of Wight, called a public meeting at Northwood House to draw attention to the need to perpetuate the memory of the events of May 1942, when ORP Błyskawica and her ship's company had defended Cowes from enemy air attack. Those present at the meeting agreed to form an organisation with this objective. The Friends of the Błyskawica Society was constituted in March 1998 and its first Annual General Meeting was held in January 1999 under the Chairmanship of John Power. The other Committee members at that time were Ken Sinnicks, Otton Hulacki, Jaycey Hulacka, Irena Wells, John Coueslant, Frank Aze, Wladek Przygonski and Malcolm Turner. Geoff Banks was made President.In 2008 the organisation became the “Friends of the ORP Błyskawica Society”. (ORP= Okret Rzeczypospolitej Polskiej= Ship of the Republic of Poland). do strony >>>
Nie chcąc kopiować tekstu Jurka Knabe, „Błyskawice z Wyspy Wight, który zapowiadał naszą wizytę na Isle of Wight przypomnę jedynie fakty w telegraficznym skrócie. W latach 30-stych zadecydowano o rozbudowie naszej floty obronnej. Decyzją rządu i marszałka Piłsudskiego postanowiono doposażyć Marynarkę Wojenną RP o kolejne dwa nowoczesne niszczyciele, wtedy określane, jako kontrtorpedowce. Poszukiwania w stoczniach francuskich nie przyniosły rezultatu z uwagi na wysokie koszty budowy okrętów. Kolejny rozpisany przetarg podjęły stocznie brytyjskie. Ostatecznie najkorzystniejszą ofertę przedstawiła stocznia John Samuel White z miasteczka Cowes na Wyspie Wight. Podpisano stosowne umowy i w roku 1935 położono stępkę pod budowę okrętu. Umowa zobowiązywała stronę brytyjską do wybudowania w przeciągu 26 miesięcy dwóch okrętów typu Grom. Błyskawice zwodowano w roku 1936, zaś w rok później kompletnie wyposażony okręt wszedł do działań operacyjnych Polskiej Marynarki Wojennej. A BRIEF HISTORY OF THE SHIP O.R.P. Blyskawica was the second of two Grom-class destroyers to be built by J. Samuel White of Cowes, Isle of Wight, for the Polish Navy. The Grom (Thunder) and Blyskawica (Lightning) were the only two ships of this class to be built and were the fastest and most heavily-armed destroyers of that time. Blyskawica’s keel was laid down in September 1935 in J.S.White’s East Cowes yard. When ready for fitting-out she was nudged across the river to the Cowes yard. She was launched on October 1st 1936 by Mrs. Cecylia Raczynska, wife of Poland’s ambassador to Britain, and officially commissioned on November 25th 1937, after which she and Grom set sail for Gdynia, Poland’s Baltic Sea port close to Gdansk. do strony >>> W gorącym okresie poprzedzającym wybuch II Wojny Światowej, ORP Błyskawica wraz z ORP Burza i ORP Grom, została oddelegowana do portów brytyjskich w ramach operacji o kryptonimie „Peking”, lub Pekin. Ten niezbyt dobrze oceniany w historii manewr wojskowo- dyplomatyczny, pozwolił ocalić przed zniszczeniem dywizjon nowoczesnych okrętów Rzeczpospolitej Polskiej. Mogły one w późniejszym okresie wziąć udział w walkach, w przeciwieństwie do szybko zatopionego niszczyciela Wicher , czy stawiacza min Gryf. Pewnie nie często się to zdarza, że okręt powraca po latach do miejsca swoich narodzin, po ty by bronić port i miasto przed atakami agresorów! Taka jednak sytuacja miała miejsce w majową noc z 4go/5go. W porcie stacjonowało wtedy wiele innych jednostek, w tym flota okrętów Wolnej Francji. Niemniej jednak to huraganowy ogień artylerii przeciwlotniczej ORP Błyskawicy, uznany został za podstawę skutecznej obrony miasta. To naprawdę trudne do uwierzenia, ale ten niewielki epizod spośród milionów zdarzeń towarzyszącym zmaganiom II Wojny Światowej, na stałe zapisał się w pamięci mieszkańców Cowes. Wszystkie okrągłe rocznice tego wydarzenia obchodzone są bardzo uroczyście. W mur przy reprezentacyjnym deptaku wstawiono już trzy tablice sławiące imię polskiego okrętu i bohaterską postawę załogi. Działają tu stowarzyszenia ORP Błyskawica, a niesprawdzone wprawdzie informacje głoszą, że na wyspie Wight mieszka kilku kombatantów, dawnych marynarzy z Błyskawicy. Warto o tym pamiętać, czytając kolejny sensacyjny wpis o niewdzięczności Brytyjczyków za nasz wkład w działania wojenne podczas II Wojny Światowej.
Z przyczyn czasowych nie odwiedziliśmy również tajemniczych tuneli Old Battery wydrążonych w klifach zatoki Alum Bay. W miejscu tym armia testowała silniki rakietowe. Ekspozycja zawiera podobno bardzo ciekawe fotografię i pamiątki z tamtego okresu. W czasie złej pogody nie jest udostępniona do zwiedzania z przyczyn bezpieczeństwa. My mieliśmy doskonałą pogodę podczas całego pobytu na Isle of Wight. Okazało się jednak, że trzy dni to za mało, by zwiedzić wszystkie ciekawe miejsca na wyspie! Osobiście żegnałem się z Wyspą Wight z nieukrywanym żalem. Spodobało mi się to miejsce oblane ze wszystkich stron wodą, jakby troszkę odcięte od głównego nurtu wydarzeń. Łatwo tu o wyciszenie i uśmiech. Zielone pagórkowate krajobrazy, klify, morze, białe żagle i przepiękne pola malowane rzepakiem po prostu mnie urzekły! Jak o tym wspominałem powyżej, mamy na Wyspie Wight jeszcze kilka nieodwiedzonych miejsc. Doświadczenia z poprzednich naszych wypraw nasuwają mi samoczynnie pewne wnioski. Może się, bowiem zdarzyć, że ponownie zapakujemy torby i ustawimy GPS na przystań promową Portsmouth, by dokończyć naszą wyprawę na przełaj Wyspy Wight. Bo pomimo kapitalnie spędzonych dni, ciągle czuję niedosyt tego fantastycznego miejsca.
Pozdrowienia ze szlaku podróży i przygody. Tomasz, Bezan, Mazur.
|
|