Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 


Trzy dni na Isle of Wight. Nasza wycieczka do innej Anglii!

Londyn 22.04.2014.

 

 

Wyspa Wight, jest to niewielki kawałek lądu, w którym czas się zatrzymał. Oczywiście nie dosłownie! Nie brakuje tu przecież żadnych z nowoczesnych udogodnień, jakie oferuje nam XXI wiek. Jeżeli jednak szukacie miejsc gdzie stosunki międzyludzkie regulują stare, pisane i niepisane zasady. Gdzie przed domem gospodyni wystawia na sprzedaż jajka z kartką by należność wrzucać do skrzynki na listy. Gdzie nie zamyka się zabytkowych kościołów, a w sklepie z wyrobami artystycznymi płaci się uczciwie wrzucając pieniążki do skrzynki. To musicie koniecznie wybrać się w tą kapitalną podróż. Ponieważ Wyspa Wight oddzielona od południowej Anglii Cieśniną Solent, zaś od północy Francji wodami English Channel zachowała w sobie charakter i ducha starej dobrej wiktoriańskiej Anglii!

I nie ma w tym nic dziwnego, bo to właśnie na Wyspie Wight zaraz obok portowego miasteczka Cowes mieści się słynny Osborne House, ulubiona letnia rezydencja Królowej Victorii.

Zresztą atrakcji na Isle of Wight naprawdę nie brakuje! Urokliwe rezydencje wpisane w pagórkowaty krajobraz wyspy, prowokują wręcz do odwiedzenia zabytkowych wnętrz, których wystrój nie zmienił się od ostatnich ponad stu lat. Perełką na tym szlaku zwiedzania będzie oczywiście wspomniany już powyżej Osborne House, ale przepiękna siedziba Lorda Yarmouth wraz z przylegającymi ogrodami stanowić będzie nie lada atrakcję dla miłośników architektury pałacowo-dworskiej. Pozostałości rzymskich willi w tym tej położonej w okolicach miasteczka Brading, w której zachowały się piękne mozaiki związane z kultem Bachusa, również zasługują na uwagę. Dla nas żeglarzy, Wyspa Wight to przede wszystkim siedziba słynnego Royal Yacht Squadron, pretendującego do bycia najstarszym klubem żeglarskim na świecie. Zresztą żeglarstwo wpisane jest jakoby na stałe w życie i charakter wyspy. Świadectw tego właśnie klimatu chcieliśmy poszukać wędrując krętymi uliczkami Cowes, Yarmouth, czy Newport.

Jako miłośnicy fortyfikacji obronnych, zamków, fortów prochowych i innych obiektów o znaczeniu militarnym, zamierzaliśmy odwiedzić słynny i pełen arcyciekawej historii Carisbrooke Castle, zdecydowanie nowszy Fort Victoria, jak również broniący portu i miasteczka Yarmouth Castle. Intrygowały nas również tablice upamiętniające obronę Cowes przed nalotem niemieckiego lotnictwa przez ORP Błyskawica. Z literatury i opowiadań Jurka wynikało, że tablic tych obecnie miało być już cztery. Byliśmy ciekawi czy uda nam się je odnaleźć?

Wreszcie przepiękne krajobrazy Isle of Wight, które urzekały poetów, malarzy, które stawały się podstawą do opowieści o duchach, zjawach, zaginionych statkach, piratach i przemytnikach. Chcieliśmy zobaczyć na własne oczy kolorowe piaski zatoki Alum Bay i słynne Nideels, białe wapienne ostańce skalne wcinające się wody zatoki.

Jak na trzy dni, był to dość napięty plan, ale Wyspa Wight była dla nas bardzo łaskawa. Prócz kapitalnej słonecznej pogody, uraczyła nas kilkoma niespodziankami, z których muzeum morskie Shipwreck Centre w Arreton Barns Craft Village, było najmilszym dla wodniaków zaskoczeniem

Wycieczkę na Wyspę Wight, planowaliśmy od zeszłego roku. Ściśle rzecz biorąc w zeszłym roku zaproponowaliśmy taką wyprawę Jurkowi, bo chęci i marzenia to jedno, a realia, środki i możliwości to drugie. Wycieczki tej nie da się, bowiem zorganizować bez samochodu! Pomimo, że odległości od poszczególnych atrakcji są niewielkie, rzędu 10- 20 kilometrów, to komunikacja miejska niedostosowana jest do szybkiego przemieszczania. Reklamowana i polecana powszechnie turystyka rowerowa, będzie przyjemnością jedynie dla wprawionych kolarzy! Wyspa jest mocno pofałdowana, pełna długich i stromych podjazdów. Decydując się na rower, zalecam mocny i intensywny trening przed wyprawą!

W przypadku naszej mocno już zaprawionej we wspólnych wyjazdach, grupy wycieczkowej, hasło nowej ciekawej wyprawy elektryzuje i mobilizuje do działania. Jurek był oczywiście na tak! Zatem ruszamy na Isle of Wight!!!

Na bazę naszej wycieczki wybraliśmy bardzo popularny wśród anglików sposób biwakowania. Caravaning, to mówiąc prościej zakwaterowanie w przyczepie kampingowej. Z tym, że przyczepy, zwane caravanami, to po prostu w pełni wyposażone, małe niezależne domki na kołach z własną kuchnią, łazienką, toaletą, sypialniami a nawet salonikiem z kominkiem. W przeszłości miałem możliwość mieszkać tak przez ponad pół roku, dlatego zdecydowanie polecałem naszej wyprawie ten sposób zakwaterowania. Poszukiwania w internecie i kilka telefonów sprawiło, że w dniu 09 kwietnia mieliśmy zameldować się w takiej właśnie przyczepie na jednym z campingowych pól Wyspy Wight. Co ważne firma wynajmująca caravany, ma umowę z przewoźnikiem promowym, co owocuje szeregiem zniżek i promocji, jakże ważnym przy planowania budżetu wycieczki. Mając do dyspozycji świetnie wyposażony kambuz ja, czyli etatowy już cook naszych wycieczek, mogłem zaplanować smaczne i pożywne posiłki na cały okres naszego pobytu. Nie omieszkaliśmy jednak odwiedzić jednego z okolicznych barów Fish ans Chips, czyli ryba z frytkami. W tym wypadku trafiliśmy na prawdziwego, pysznego „wieloryba” z Isle of Wight!

Rankiem dziewiątego kwietnia obładowani przewodnikami i mapami ruszyliśmy do dobrze nam znanego Portsmouth. Tym razem wody cieśniny Solent, miały nas zaprowadzić w bardzo ciekawe miejsca. Przystań promowa w Portsmouth była pierwszym etapem naszej wspólnej wycieczki otwierającej Sezon Nawigacyjny 2014! Zatem odbijamy od brzegu!!!

Tomasz.Bezan. Mazur.