Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

< Galeria >

 

 

 

Okręty więzienia na rzece Medway.

Londyn 06.11.2014.

 

 

W poprzednim artykule opisującym malownicze, podlondyńskie miasteczko Rochester, celowo nie wspomniałem „więzieniach na wodzie”. Uznałem, że temat ten, jako ciekawostka szczególnie dotycząca żeglarzy, powinien zajmować odrębne miejsce na naszej stronie. Bo przecież trudno sobie uzmysłowić dzisiaj patrząc na sielskie widoczki rzeki Medway, że dwa stulecia temu mieściło się tu bardzo ciężkie więzienie dla jeńców wojennych.

Fakt taki przewijał się fragmentarycznie w moich badaniach historii Anglii i Brytyjskiej Floty. Były to zazwyczaj krótkie zadania wtrącone do tekstu opisującego okres Wojen Napoleońskich. Dopiero przygotowania wyjazdu do Rouchester naprowadziły mnie na bardzo ciekawą ekspozycję Guihall Museum poświęconą temu dość mrocznemu zagadnieniu.

Więziennictwo to oczywiście troszkę wstydliwy temat. Niemniej dotyczy on wszystkich krajów na świecie. W dawnych wiekach, a zresztą w niektórych krajach do dziś, organizowane były karne kolonie. Najczęściej polegało to na tym, że wszelki niepożądany element wywożono daleko, w miejsca dzikie, słabo zagospodarowane i wykorzystywano do uzdatniania tychże miejsc pod zasiedlanie. Rozwiązywało to problem przepełnionych więzień, a ponadto przyczyniało się tanim kosztem do rozwoju gospodarczego kraju.

Dla Wielkiej Brytanii miejscem przymusowych zsyłek, była początkowo Ameryka Północna. Jednakże ogłoszenie niepodległych Stanów Zjednoczonych w roku 1775 przerwało te praktyki. Odkrytą w 1768 roku Australię początkowo uznawano za nienadającą się do zamieszkania i mało atrakcyjną pod względem gospodarczym. Zainteresowanie tym kontynentem wzrosło dopiero po utracie kolonii karnych w Ameryce Północnej, gdy okazało się, że rodzimych skazańców trzeba będzie przetrzymywać, utrzymywać i żywić na macierzystej wyspie. Wtedy powstał pomysł by Nową Południową Walię przeorganizować na ogromne więzienie. Osławiony Port Jakson, dzisiejsze Sydney, stał się miejscem gdzie tysiące skazanych za różnorakie występki poddanych brytyjskiej monarchii w pocie czoła odkupowało swoje przewinienia. Karczowali oni tereny, budowali drogi i hodowali owce, dając podwaliny dzisiejszego państwa. Sprawę „niechcianych” członków społeczeństwa rozwiązano w iście angielski sposób.

Nowe problemy rozpoczęły się wraz z nadejściem okresu nazywanego w historii Wojnami Napoleońskimi. Sukcesy Brytyjczyków w tym osławione rozgromienie francuskiej i hiszpańskiej floty pod Trafalgarem, zaowocowało tysiącami jeńców wojennych, z którymi coś trzeba było zrobić.

Odsyłanie na kolonie karne w Australii, było drogie, ponadto więźniowie, marynarze i żołnierze mogli łatwo wywołać bunty w koloniach. Gdyby jeszcze zostali doposażeni w broń przez Napoleona, rebelia mogłaby doprowadzić do utraty tego lądu przez koronę. Zdecydowano się na rozwiązanie, które jest raczej pomijane milczeniem przy okazji opisów walk, zwycięstw i męstwa brytyjskich żołnierzy i żeglarzy.

Admiralicja wytypowała z floty te okręty, które z uwagi na odniesione uszkodzenia, lub po prostu przestarzałe nie nadawały się do działań wojennych. Statki te zebrano i zakotwiczono na rzece Medway w Rochester, przerabiając ich wnętrza na pływające więzienia dla POW Prisoners of War! Pomysł był genialny z punktu widzenia Admiralicji! Ludzi zamkniętych pod pokładami łatwo było pilnować ograniczonymi siłami, tak potrzebnymi na froncie. Ucieczki były trudne do zorganizowania a wszelkie próby buntu łatwe do zdławienia. Nikogo nie obchodziły wtedy skandaliczne warunki, w jakich przetrzymywano jeńców! Ogromna ciasnota, brak dostępu powietrza, skoki temperatur, skandaliczne warunki sanitarne i głodowe racje żywieniowe wywoływały choroby, epidemię i w efekcie ogromną śmiertelność.

Jak wyglądało życie więźniów, oraz w jaki sposób adoptowano stare okręty na więzienia zobaczyliśmy właśnie zwiedzając ekspozycję zorganizowaną w Guidhall Museum ! Organizatorzy zgromadzili tam sporą ilość pamiątek po nieszczęśnikach oczekujących tam na zakończenie działań wojennych. Listy, wyroby więziennych artystów, mundury, przybory codziennego użytku. Genialnie oddane są pomieszczenia, w których przebywali więźniowie, wnętrza okrętów i cele. Użyto w tym przypadku instalacji z luster, które w niesamowity sposób potęgują wrażenie ciasnoty i klaustrofobii. Nie jestem pewien czy fotografię mogą oddać te odczucia, ale sama wystawa jest doskonale przez te lustrzane efekty sugestywna.

Więźniów, którzy pomarli nie doczekawszy się końca wojny chowano w prowizorycznych mogiłach nad brzegami Medway. Dopiero w późniejszym okresie ekshumowano ciała i pochowano na cmentarzu obok katedry.

Warto pokusić się o wycieczkę i zwiedzanie tej właśnie wystawy. Uważam, że jest ona jakoby uzupełnieniem do ekspozycji poznanych wcześniej opisujące chwałę floty królewskiej. Guidhall Museum, jest przysłowiową” łyżką dziekciu w beczce pełnej miodu”. Pokazuje tą drugą mniej chwalebną stronę wojny i odnoszonych zwycięstw.

Dla miłośników wiatru, morza, wojennych okrętów i historii dawnych bitew morskich, będzie to wycieczka naprawdę udana. Osobiście lubię przeglądać fotografię przywiezione z takich wypraw przy muzyce legendarnego zespołu Cztery Refy z odrobiną rumu w herbacie. Tak moi mili, zaczyna się jesienno-zimowy okres wspominków starych i planowania nowych wycieczek!!!

Zatem życząc ciepła i niekończącej się nigdy butelki, zapraszam do lektury naszej strony. Okazało się, bowiem, że w ferworze wydarzeń zapomnieliśmy opisać dla Was, jedno z kapitalnych miejsc, szczególnie ciekawych dla wodniaków. Niebawem o arcyciekawym człowieku i jego ogromnych marynistycznych zbiorach na Pogoria.org.

Tomasz .Bezan. Mazur.