Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

< Galeria >

 

 

Krótki wypad do Rochester.


Jak tu nie kochać hrabstwa Kent?!

 

Znowu w drodze! Po raz kolejny Jurek, Agnieszka i ja ruszamy by odwiedzić kolejne ciekawe miejsce na mapie starej, poczciwej Anglii. Tym razem nie jest to żadna długa wyprawa, a po prostu wypad za Londyn w słoneczny dzień wolnym od pracy. Niemniej jednak miejsce, do które odwiedziliśmy było wcześniej starannie wybrane.

Miasteczko Rochester nieodłącznie kojarzone jest z słynnym pisarzem Karolem Dickensem, który spędzał tu lata swojej młodości. Choć sam autor miasteczka raczej nie wspominał zbyt dobrze, nazywając go „mudfog” tłumaczone, jako „grajdoł, lub „dullborough” w wolnym tłumaczniu „Nudniakowo”, to jednak ślady jego pobytu w Rochester są wyraźnie wpisane w koloryt miasta. Mieliśmy okazję przekonać się o tym osobiście spacerując po urokliwej High Street. Całe rzesze turystów przyjeżdżają do Rochester po, to odszukać ducha twórczości Dickensa, by wypić herbatę w słynnym hotelu Royal Victoria and Bull Hotel, jednym z ulubionych miejsc pisarza. Lub przejść się wąskimi uliczkami miasteczka szukając cieni postaci z książek. W zupełnie przypadkowej rozmowie dowiedzieliśmy się, że w dniu poprzedzającym naszą wizytę, Rochester odwiedziła grupa nauczycieli humanistów z Polski. My widzieliśmy spore ilości studentów z Francji. Miasto żyje Dickensem i pośrednio z Dickensa, bo turystyka to ważna część dochodów mieszkańców. Mnóstwo tu antykwariatów, sklepików ze starociami, restauracji, ciastkarni i kawiarni. Jest kilka doskonałych tawern serwujących owoce morza. Kiedyś jak podkreślał sam wielki pisarz „gdzie ostrygi tam bieda”. Te poławiane masowo u wybrzeży mięczaki, stanowiły znakomite uzupełnienie skromnej diety uboższych mieszczan w czasach Dickensa. Obecnie miarą wykwintnego smaku i doskonałej kuchni stały się właśnie miejscowe ostrygi. Zakrawa to troszkę na ironię losu, ale przecież wszystko ulega zmianą.

 

Niemniej historia miasteczka Rochester sięga o wiele głębiej, niż kapitalna twórczość ponadczasowego pisarza. Początki miasta sięgają czasów rzymskich podbojów. Właśnie Rzymianie wybudowali w miejscu obecnego zamku, pierwsza fortecę. Miała ona zabezpieczać przeprawę przez rzekę Midway, główną arterię komunikacyjną w owym czasie. Lokalizacja owej rzymskiej twierdzy okazało się doskonała i ponadczasowa. Wieść niesie, że to właśnie na miejscu dawnego rzymskiego fortu Normanowie postawili jeden ze swoich słynnych składanych z gotowych elementów, drewnianych zamków obronnych. Było to jak na ówczesne czasy rewolucyjne rozwiązanie strategiczno-militarne. W celu szybkiego umocnienia zdobytych pozycji, Normanowie przywieźli na statkach kilka takich składanych zamków.

Kamienną twierdzę o najwyższych w całym Kent, bo wznoszących się na ponad 34 metry wieżach, budować rozpoczął w 1066r, Gundulf biskup z Rochester. Całość została ukończona w roku 1127 przez biskupa Cantenbury Williama. Bardzo charakterystyczne dla zamku Rochester są monumentalnie wpisane w trzy poziomy twierdzy, cztery wieże obronne. Z których o dziwo, trzy są kwadratowe a jedna okrągła. Nie udało nam się znaleźć historycznego wyjaśnienia tego rozwiązania architektonicznego. Legendy miejscowe mówią, że w czasie jednej z rebelii, zbuntowani baronowie ukryli się w zamku obleganym przez króla Jerzego. Oblężenie mogło trwać miesiącami, bo zapasy żywności i wody były obfite a morale obrońców doskonałe. Wojska królewskie zastosowały fortel. Dokonano podkopu jednej z wież. Wykopano pod fundamentami ogromną komorę i podparto belkami, które potem podpalono. W wyniku tych działań, wieża się zawaliła a król zdobył zamek. Mówi się, że do wywołania tego pożaru użyto smalcu wytopionego z czterdziestu świń. Wieże ponownie odbudowano, ale już, jako okrągłą basztę. Niemniej czy to jedynie podania, czy prawda pozostaje tajemnicą mrocznych czasów średniowiecza. Faktem jest, że zamek odbudowano i służył on jeszcze, jako forteca do XV wieku.

 

 

Dziś jest miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów, bo widoki z murów na przepiękną panoramę Hrabstwa Kent i majestatyczną rzekę Medway są zapierające i nie do zapomnienia!

Potwierdzają to na pewno fotografie, które naczelna trzaskała z wypiekami po pokonaniu stromych, wysokich, długich i krętych schodów zamczyska Rochester.

Na chwilkę wstąpiliśmy do gotyckiej katedry. Po Cantenbury jest to druga najstarsza katedra w Anglii. W kościele tym odbywało się jednak nabożeństwo i tylko dzięki uprzejmości obsługi mogliśmy zwiedzić ten przepiękny zabytek. Starając się jak najmniej zakłócać swoją obecnością odbywającą się uroczystość, podziwialiśmy gotyckie zdobienia, rzeźby i witraże.

Za to przykra niespodzianka spotkała nas na parkingu. Dostaliśmy mandat za złe parkowanie! Całą sprawą najmniej zmartwił się Jurek, znany z pasji kolekcjonowania mandatów za złe parkowanie! Niemniej w tym przypadku sprawa była, co najmniej niesprawiedliwa, bo przecież uiściliśmy opłatę!!! Winnym okazał się wiatr, który odwrócił bilet parkingowy. Złośliwość losu po prostu. Sprawę udało się jednak pozytywnie załatwić.

Pogoda była prześliczna! Ciepły słoneczny dzień całkowicie zniechęcał do przedwczesnego powrotu do Londynu. Zatem w mapkę naszego GPS-u wpisaliśmy kolejny namiar.

Zwiedzając w latach poprzednich stocznię w Chatham, zaobserwowaliśmy na drugim brzegu rzeki Medway intrygującą budowlę?! Był to również rodzaj, zamku, twierdzy, ale nasze informacje na temat tego miejsca było bardzo pobieżne. Dziś, będąc dosłownie o 15-minut jazdy samochodem postanowiliśmy dokładnie sprawdzić, czym jest widziany wtedy obiekt.

Tak właśnie dotarliśmy do Elżbietańskiego fortu artyleryjskiego Upnor Castle! Budowla miała na celu zabezpieczać stocznię Chatham i stacjonującą na rzece Medway flotę. Postawioną ja zaraz po tym, gdy Holendrzy dokonali śmiałego rajdu rzeką paląc i zatapiając wiele z dumnych okrętów Jej Królewskiej Mości stojących tam na kotwicach. Na samo zwiedzanie zabrakło nam niestety czasu! Zbliżała się godzina zamknięcia fortu Upnor dla turystów. Za to nad brzegami Medway urządziliśmy sobie prawdziwy, letni piknik.

Delektując się wyborną sałatką owocową, wygrzewając w promieniach słońca, z przyjemnością wpatrywaliśmy się w hale i doki dawnej stoczni, a obecnie muzeum w Chatham. Mamy z tego miejsca wiele kapitalnych wspomnień, bo odwiedzaliśmy je przecież niejednokrotnie.

Nasza krótka wycieczka dobiegała końca. Dopisała pogoda i nastroje. Miasteczko Rochester okazało się bardzo ładnym i godnym polecenia zakątkiem. Nawet przygoda z mandatem nie była w stanie zepsuć nam humorów. Wracaliśmy do Londynu z przekonaniem, że w te tereny koniecznie trzeba wrócić, bo oprócz wiąz niezdobytego Upnor Castle , malownicze hrabstwo Kent, kryje jeszcze niejedną tajemnicę.

Zatem żegnaj nam rzeko Medway, a raczej do zobaczenia znowu.

Tomasz, Bezan, Mazur.

 

14.06.2014.