![]()
|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Wreszcie zobaczyłam Kanał Angielski.
autor: Bramreja >>> Zapraszamy do naszej Galerii <<<
W przewodniku Pascala czytamy: "Miejscowość Bournemouth powstała w 1811 roku, gdy dziedzic Louis Tregonwell postawił letni dom na odludnym wrzosowisku i zasadził pierwsze sosny. Do końca stulecia łagodny klimat i osłonięte od wiatrów, wspaniałe piaszczyste plaże przyciągnęły do miasta prawie 60 tys. ludzi. Obecnie liczba ta jest dwukrotnie wyższa, a obok domów starców powstały różne liczne szkoły językowe oraz mnóstwo nocnychklubów dla młodzieży" I niesposób sie z tym opisem niezgodzić. Obecnie jednak to centrum turystyki międzynarodowej. Plaże są przygotowane pierwszorzędnie. Nawet teraz, poza sezonem i przy paskudnej pogodzie, nad brzegiem można spotkać spacerujących turystów - bo przecież to właśnie teraz jest najlepsza pora na zdrowotne spacery nad morzem i korzystanie z dobrodziejstw zgromadzonego w powietrzu jodu. Plaże są czyste a stałe patrole zapobiegają jakiejkolwiek dewastacji infrastruktury. Nad plażą (widoczne na zdjęciach) rozmieszczone są domki w stylu "free maintenance" przeznaczone dla plażowiczów - czyli kto pierwszy ten lepszy. Poza tym co kilka metrów, kiedy już mamy dość słońca, możemy usiąć na ławce pod ochronnym daszkiem. Gęsto rozmieszczone falochrony starają się okiełznać morskie fale i uniemożliwić im niszczenie brzegu i zakłucanie odpoczywającym spokoju. Teraz w zimie miasteczko żyje swoim spokojnym życiem choć w rozmieszczonych na wysokim brzegu hotelach cały czas trwają prace remontowe i im bliżej wiosny tym bardziej gorączkowo przygotowują się na przyjęcie nowych turystów. Już przyjeżdzają pierwsi pracownicy sezonowi - mistrzowie w dziedzinie kateringu - kucharze, kelnerki, stewardzi, pokojówki i hotelowi porterzy zacierają ręce przed nowym sezonem. Spacerujac po miasteczku napewno zaskoczy nas nowoczesność połączona z tradycją z delikatną domieszką egzotyki. Stojąca na rynku pochodnia płonąca ogniem, zaraz obok uroczy park w którym odbywają się koncerty i występy artystów, naszpikowana pamiatkami ulica handlowa i oczywiście cały szereg kawiarenek, pubów, restauracji a każda w niepowtarzalnym stylu: typowo angielski pub a obok gorąca, brazylijska atmosfera. McDonald i KFC a za kilka metrów Pizza Express. Dla każdego coś dobrego. I oczywiście muszelki - napakowałam do kieszeni kilka na pamiątkę i do dziś, kiedy wkładam rękę do kieszeni, natrafiam na piasek z plaży (co niesłuży mojemu telefonowi ;) . Mnie natomiast przypomina zapach morza, szum fal, sól na rękach nawet wtedy, kiedy pędzę do biura w zatłoczonym metrze. Muszelek jest tak dużo, że napewno znajdziecie pamiątkę dla siebie. Roślinność raczej jest niemożliwa do opisania. To trzeba zobaczyć. Tak duża różnorodność wymagała by konsultacji z botanikiem. Udało mi się jednak zobaczyć w jednym parku palmę rosnącą na jednym trawniku z sosnami. Trochę egzotyczne połączenie ale tu najwyrażnej te rośliny znalazły wspólny język i żyją w symbiozie. Ale ja myślę, że w Wielkiej Brytanii wszystko jest możliwe. Najciekawsze jest to, że połączenia pomiędzy Londynem a Bournemouth są bardzo wygodne i umożliwiają nawet zabieganym londyńczykom "wyskoczyć" nad morze w weekend. Pociągi kursują co 20-25 minut. Czas podróży to zaledwie 2 do 3 godzin. Ostatni pociąg powrotny wyjeżdża o 22.11 i jedzie 3 godziny. Dla tych co nielubią pociągów (lub wolą tańszy środek transportu) National Express oferuje kilka połączeń autobusowych w ciągu dnia począwszy od 7 rano. Wszystkich bardzo serdecznie zapraszam do odwiedzenia tej miejscowości zwłaszcza, że większość plaż w UK jest raczej kamienistych i wypoczynek na nich daje średnią przyjemność (no chyba że ktoś zbiera minerały ;) Londyn, Marzec 2006r
|
|