![]()
| ||||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
The Thames Festival 2011
Obok Mazurskiego stoiska znalazłyśmy stoiska Podlaskie, Wielkopolskie i Kujawsko-Pomorskie. Na stoisku Wielkopolskim zatrzymałyśmy się chwilkę podziwiając rękodzielnictwo wytwarzane nawet tu na Festiwalu. Unia Europejska popiera i wspiera finansowo rozwój regionalny, ale również dba o zachowanie kultury regionu. Przecież najbardziej znane potrawy świata pochodzą od prostego ludu a wytwarzane ręcznie przez rzemieślników sprzęty i ozdoby osiągają najwyższe ceny. Jednak coraz mniej ludzi posiada odpowiednie umiejętności. Dlatego ważne jest, aby pokazać że lepienie osób z gliny to jedna z cennych umiejętności i może okazać się bardziej wartościowa niż dyplom z zarządzania i marketingu. Przyglądając się rzemieślnikom ucięłyśmy sobie pogawędkę z Panią ze stoiska Wielkopolskiego, która poczęstowała nas krówkami. Rozmawiałyśmy o tym, że nasze polskie stoiska wzbudzają duże zainteresowanie, ale mogłoby być ich więcej. Dowiedziałyśmy się że wiele regionów nie uważa promowania na ulicznym festiwalu za najlepszą formę przekazu ale Pani z Wielkopolski była przeciwnego zdania. Ja także popieram taką formę. Jest to bardzo świetna okazja a co najważniejsze centrum Londynu we wrześniu nadal jest oblegane przez turystów i wiadomo jest że są to podróżnicy, którzy może następnym razem wybiorą się do Polski. A o takiego odbiorcę właśnie chodzi – takiego zainteresowanego podróżami, wycieczkami, poznawaniem nowych miejsc na świecie. Pewnie wiele z rozdawanych tu broszurek i ulotek trafi we właściwe ręce a multimedialne CD zainteresują wielu turystów. Idąc wzdłuż Tamizy oczywiście nie można pozostać obojętnym na piękno tego miejsca. Pomimo ogromu stoisk zawsze spacerując wzdłuż Tamizy dostrzegam niepowtarzalność tego miejsca.
Wiele stoisk w strefie pierwszej pochodziło z Europy Centralnej i Wschodniej. Było tu stoisko Rumuńskie, Hiszpańskie i Włoskie. Przechodzą obok tych stoisk zauważyłam różnicę pomiędzy naszym stoiskiem a tymi pochodzącymi z innych krajów. Inni promowali swoje kraje komercyjnie poprzez sprzedawanie jedzenia natomiast nasze stoisko było bardzo podobne do stoiska Unii Europejskiej – nastawione na informację i rozmowę z turystami. Trochę zastanawiałam się czy nie tracimy na tym pomyśle, ale jak się okazało Polacy są bardzo kreatywni i przedsiębiorczy. Troszeczkę dalej było również stoisko kulinarne z ogromnym napisem Grilled Polish Sausage! Jakież było moje zdziwienie, kiedy widziałam jaki ruch panował wokół tego stoiska. Ale jak się zobaczyło ofertę nie można się było już niczemu dziwić – ogromne, złociste kiełbaski, mnóstwo nabitego mięskiem i grzybami bigosu, smakowite pierogi, ociekające słodkim lukrem pączki zainteresowały nie jednego smakosza i to niezależnie od kraju pochodzenia. Jednak nasz flagowy produkt, jakim jest kiełbasa może z powodzeniem konkurować z włoskimi makaronami czy chińskimi kurczakami słodko-kwaśnymi.
Dalej mijałyśmy stoiska azjatyckie prym wiodło stoisko Koreańskie, które wyglądało równie imponująco jak nasze a do tego w tej części ustawiona była scena i odbywały się tu pokazy walk. Przechodzą koło galerii Tate zobaczyłyśmy występy artystów muzycznych na ustawionej tu scenie a naszą ciekawość przykuła tablica z napisem „Look on my bird” czyli spójrz na mojego ptaka??? Grupa ornitologów stała z lunetami i coś obserwowali na szczycie wierzy Tate. Dowiedziałyśmy się, że jeden z nich wypatrzył tam mieszkającego sokoła!!! Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam wciśniętego w załamanie budynku, śpiącego ptaka. Niesamowite wrażenie obserwować takiego drapieżnika w centrum metropolii miejskiej.
Dochodząc do Tower Bridge, czyli ostatniej strefy festiwalu, zobaczyłyśmy ogrom ludzi myszkujących po stoiskach i poszukujących niepowtarzalnych, ręcznie wykonywanych ozdób, ubrań i naturalnych kosmetyków. Tutaj pod town hall rozbrzmiewały głosy chórzystów, dzieciaki taplały się w fontannie a dorośli łapali promienie jesiennego słońca smakując coraz to nowe i bardziej egzotyczne potrawy.
Festiwal opuściłyśmy wczesnym popołudniem, ale impreza trwała do późnych godzin nocnych a jej finałowym wydarzeniem jest wieczorny festiwal światła, na który ludzie przygotowują specjalne nakrycia głowy. W przerwie na lunch w restauracji spotkałam jednego z tych hobbistów. Miałam okazję przymierzyć kapelusz warzący około 3 kg, którego wykonanie pochłonęło około dwa tygodnie. Dwudniową imprezę Thames Festival kończy pokaz sztucznych ogni, ale my wiemy, że za rok będzie kolejna okazja aby zobaczy te wszystkie wspaniałości, porozmawiać z interesującymi ludźmi i skosztować kuchni świata.
Agnieszka Bramreja Mazur London 12.09.2011 Foto. A.Mazur, P.Strąk |
|