Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

Żeglowaliśmy w Londynie!

 

W dniu 29 maja o godzinie 12,00 silna grupa członków i sympatyków YKP Londyn zjawiła się na Royal Victoria Dock. Dzięki nawiązanej znajomości z Royal Victoria Dock Watersports Centre polscy żeglarze mieli przyjemność wykonania pierwszych halsów na wodach Londyńskiego Docklandu .


Jesteście zapewne ciekawi jak do tego doszło i jakie ma to skutki na przyszłość? Oczywiście postaram się w wyczerpujący sposób odpowiedzieć na wasze pytania.
O tym że Yacht Klub Polski Londyn rzucił kotwicę w klubie Orła Białego na Balham, można już było przeczytać w poprzednim artykule. Oczywiście zgodnie z zapowiedzą odbyło się programowe „robocze” zebranie klubu. W czasie tego zebrania poruszono wiele bardzo istotnych dla rozwoju żeglarstwa wątków. Komandor klubu Maciej Gumplowicz zapoznał kolegów z aktualnymi możliwościami realizacji rejsów morskich. Nadmienić należy, że YKP Londyn przez ostatnie lata specjalizował się w uprawianiu żeglarstwa morskiego. Dla nas jednak ludzi przybyłych do Londynu niedawno rejsy takie pomimo ich niezwykłej atrakcyjności są nieosiągalne. Nie chodzi tu o to, że są to rejsy bardzo drogie, nie jest to prawda. Wyprawy przygotowywane przez YKP są na kieszeń przeciętnie zarabiającego człowieka i to nie stanowi bariery. Problemem nie do pokonania dla nas „na razie” jest to, że wszyscy dopiero rozpoczęliśmy swoje kariery zawodowe w tym kraju i nie stać nas na komfort „nie pracowania” przez okres tygodnia czy dwóch. Postanowiliśmy znaleźć możliwość żeglowania śródlądowego w takiej postaci, która pozwoliła by nam wyskoczyć na żagle w sobotę, niedzielę lub inny wolny dzień tygodnia. Zarząd klubu obiecał wszelką pomoc i tak nie pozostało nic innego jak tylko rozpocząć poszukiwania.
Londyn to jednak ogromne miasto, jak znaleźć tu działający klub żeglarski, który zechciały nam użyczyć swojego sprzętu i przystani. Rozwiązanie przychodzi jednak samo przy odrobinie doświadczenia i chęci a wpadła na nie Agnieszka, sternik jachtowy i instruktor żeglarstwa PZŻ . Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że najważniejsza dla żeglarza jest mapa ! Wystarczy dobrze przyjrzeć się mapie i z gamy różnych kolorów wyodrębnić tę pomalowane na niebiesko - najprawdopodobniej oznaczają one wodę. Jeżeli już wiemy gdzie jest woda to prostą drogą eliminacji można dojść do tego gdzie żeglowanie jest możliwe a gdzie nie. Dzięki tej bardzo prostej i skutecznej jak się okazało metodzie nasze zainteresowanie przykuły trzy wielkie niebieskie plamy na mapie Londynu o wdzięcznych nazwach Royal Victoria Dock , Royal Albert Dock oraz King George V Dock. Agnieszka i ja postanowiliśmy wybrać się tam i naocznie sprawdzić czy nasze przypuszczenia okazały się słuszne.
W piękny majowy dzień wyruszyliśmy na poszukiwanie naszej żeglarskiej przygody. Royal Victoria Dock jest to stacja kolejki Docklands Light Railway położona w trzeciej strefie w kierunku na Beckton. Sama podróż kolejką to bardzo ciekawa wycieczka, przejeżdżamy bowiem blisko wieżowców z Canary Wharf oraz kopuły Dome. Nas jednak ciągle prześladowała myśl czy znajdziemy tam żagle? Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Wysiadka z wagoniku i co?. Na mapie taka wielka woda a tutaj nic, tylko jakieś betonowe budynki. Nie poddajemy się jednak , szukamy dalej.
Po zejściu z kładki peronu zobaczyliśmy tablicę informującą w którym kierunku się udać by dojść do doku. Pomyśleliśmy jest nieźle, są doki znaczy to, że będzie i woda. Po kilku krokach we wskazanym kierunku oczom naszym ukazał się dawno upragniony widok. Już z ulicy zauważyliśmy kolorowe żagle szybko śmigające po wspaniałym akwenie jakim okazał się Dok Królowej Victorii. Po dokładnym przeanalizowaniu mapy, przed naszym przyjazdem na miejsce wiedzieliśmy, że akwen jest duży , ale na miejscu okazał się to być kolosalny obszar wody w pełni nadającej się do celów uprawiania żeglarskiego sportu i rekreacji nad wodą. Jak wielki jest to obszar odzwierciedlić może fakt, że pomiędzy poszczególnymi dokami umiejscowione jest lotnisko z pełno wymiarowym pasem startowym dla ruchu samolotów pasażerskich. Po prostu woda po horyzont , a więc to czegośmy szukali ! Wspaniała keja zbudowana w kształt litery „T” i łopot białych żagli sprawił, że przez chwilę pomyśleliśmy że jesteśmy w naszym macierzystym klubie KSW Fregata w mieście Dąbrowa Górnicza nad jeziorem Pogoria I. Byliśmy jednak w Londynie i choć wspomnienie z kraju było miłe wiedzieliśmy, że znalezienie wody i żeglarskiego klubu to dopiero pierwsza połowa naszego zadania. Przed nami ta trudniejsza, jednak nie na darmo mówi się że ludzie z pod znaku wiatru i wody są rodziną i to niezależnie od szerokości geograficznej, jezyka i nazwy kraju . Od kierownika przystani Kevina Ellis otrzymaliśmy wszystkie potrzebne informację . Jeżeli chcecie żeglować to nie ma problemu, wypożyczenie jachtu to 6 funtów od osoby za sesję półtorej godzinną a możliwe jest to zawsze w soboty i niedziele. Wiedzieliśmy, że dobrze wykonaliśmy nasze zadanie, Agnieszka jako zapalony fotografik wykonała pełną dokumentację fotograficzną naszego odkrycia i powoli udaliśmy się w drogę powrotną . Wracaliśmy jednak inną trasą , bardzo ciekawą i godną opisania w innym pełniejszym materiale . Nadmienię tylko że zobaczyliśmy inny Londyn, ten milszy oku żeglarza bo od strony wody.
W dniu 21 maja ponownie w Klubie Orła Białego miało miejsce robocze spotkanie YKP Londyn i to właśnie na nim przedstawiliśmy nasze odkrycie. Dzięki uprzejmości i technicznej pomocy gospodarzy Klubu na ekranie TV wszyscy zainteresowani mogli zobaczyć znaleziony przez nas angielski klub, akwen i sprzęt możliwy do wypożyczenia. Zainteresowanie było ogromne i już na drugi dzień grupa kolegów z YKP pod przewodem kapitana Jerzego Knabe , sekretarza klubu udała się na Royal Victoria Dock w celu nawiązania międzyklubowej znajomości.
Owocem tej wizyty było to, że 29 maja grupa spragnionych wiatru i wody żeglarzy z polski została przyjęta przez kolegów z RVD Watersports Centre. Trochę nie dopisała pogoda , Neptun poskąpił wiatru i pierwsze żeglowanie odbywało się raczej w delikatnych podmuchach wiatru. Nie pozwoliło to w pełni zademonstrować naszych umiejętności wyniesionych w czasie zajęć szkoleniowych na poszczególne stopnie żeglarskie. Dumą przepełniał nas fakt, że po doskonale wykonanym dojściu do pomostu Anglik, który stale nas obserwował uśmiechnął się serdecznie i swoje uznanie wyraził w geście podniesionego w górę kciuka. Zostać pochwalonym przez angielskich żeglarzy to jest coś! Podkreślić należy, że koledzy z angielskiego klubu nie wymagali od nas żadnych patentów, nie mniej jednak z wielkim zainteresowaniem oglądali pokazany im przez nas patent sternika jachtowego. Opatrzony pieczęciami dokument w dwóch językach potwierdzający nasze kompetencje zrobił na nich wyraźnie pozytywne wrażenie. A po żeglowaniu, tak jak w naszym kraju, były szanty śpiewane przy gitarze, były opowiadania o rejsach tych co były i tych co chcielibyśmy żeby były. Na przywiezionym do Londynu benzynowym prymusie produkcji CCCP, który pamięta rejsy po Mazurskich Szlakach, odgrzaliśmy doskonały polski bigos i przy piwie popijanym do chleba ze smalcem wspaniale spędzaliśmy czas. Tak daleko od naszych macierzystych klubów a jednak znowu jak w czasie tradycyjnego żeglarskiego wypadu nad wodę. Powoli się poznajemy pochodzimy bowiem z różnych części Polski i różne były nasze żeglarskie doświadczenia . Czasami żeglarstwo było naszym drugim życiem a klub drugim domem. YKP Londyn staje się częścią naszego życia tu w Anglii pozwala nam na realizację naszych przerwanych przez przyjazd celów i pragnień. Ponadto pozwala nam być razem w „mieście samotnych ludzi” jak niektórzy nazywają Londyn.
To była nasza pierwsza wycieczka, jestem przekonany że nie ostatnia a każda następna będzie lepiej zorganizowana. W czasie tego kilkugodzinnego spotkania już powstały pewne plany związane z przeniesieniem na tutejszy grunt naszych żeglarskich polskich tradycji. Sekretarz klubu na łamach artykułu w informatorze orła białego napisał „będzie się działo” ja zawołam „już się dzieje”!. Do następnego spotkania w siedzibie klubu na Balham lub nad wodą – słodką lub słoną, w Polsce lub w Anglii – nieważne, byle pod żaglami !!!

Z pokładu YKP Londyn
Z żeglarskim pozdrowieniem
Tomasz „Bezan” Mazur