Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

Rejs niewidomych „Zobaczyć morze”
(Opis i komentarze z grupy dyskusyjnej pl.rec.zeglarstwo)

Najpierw trochę historii
Wiele razy, kiedy w sytuacjach "okołoszantowych" chłopaki rozmawiali o jakimś pływaniu, Romek Roczeń, niewidomy szantymen, pytał: "A czy ja mógłbym kiedyś z wami popłynąć?", zawsze padała odpowiedź: "No jasne, stary. Jak będziemy się gdzieś wybierali na morze - zadzwonimy". Ale nikt nigdy nie zadzwonił.
Kiedy w podobnej sytuacji zapytany o to samo Marek Szurawski odpowiedział: "- Daj mi numer telefonu, zadzwonię", Romek pomyślał sobie, że jest to kolejna obietnica, która nie będzie spełniona. Tymczasem po kilku miesiącach Siurawa zadzwonił: "Organizuję na „Zawiszy” rejs-seminarium na Balearach. Z Walencji przez Ibizę, Majorkę, Minorkę, do Marsylii. Popłyniesz?"
W tej samej sprawie Siurawa zadzwonił do mnie: "-Poprowadzisz?".
W ten sposób poznaliśmy się z Romkiem. Dwie doby jazdy autobusem do Walencji. Można pogadać.
Na „Zawiszy” zapytałem Romka: - Czego oczekujesz ode mnie, żebyś się mógł tu poczuć w miarę swobodnie?
- Daj mi kogoś, kto zna "Zawiszę" i poproś, żeby mnie oprowadził po całym statku, opowiadając gdzie jesteśmy i jak się co nazywa.
Wrobiłem w to ówczesnego bosmana, czyli Henia Sienkiewicza. Henio przeczołgał Roczenia  po całym okręcie, nie zapominając nawet o ciężkiej chłodni i siedzibie U-boota.
I Romek zaczął łazić po Zawiasie, jak po własnym mieszkaniu.
Mój pierwszy "Oops" w kontakcie z niewidomym:
Wyszliśmy po południu z Buriany (porcik rybacki koło Walencji). Wachta Romka wypadała 2000-2400. Koło jedenastej zaczęło się zmierzchać. Ruszyłem się z kabiny z zamiarem: muszę powiedzieć wachcie, żeby pilnowali Romka, bo robi się noc.
Zanim przeszedłem przez nawigacyjną, zacząłem się sam z siebie śmiać. Co chcesz zrobić, ty idioto? Przecież Romkowi nic się nie zmieniło! Jeśli już, to powiedz Romkowi, żeby pilnował tych widzących, bo oni teraz g... widzą.
Kiedy pod koniec rejsu, wbrew szumnym zapowiedziom Marka (nie bierzcie żadnych sztormiaków ani swetrów, tam są upały) przydzwoniła nam nagle jedenastka Beauforta , trwała dwie doby i większość "urlopowej" załogi dostała niezłego pietra, Romek był jedynym, który się nie bał tych fal, bo ich po prostu nie widział.
Potem Romek był jeszcze na kilku rejsach ze mną. Ostatni raz w ubiegłym roku na Północnym i w Kanale La Manche. St. Malo, Cherbourg, Le Havre, Amsterdam. Była z nim Magda i mały Marcin. Miło było patrzeć na taką scenkę: po pokładzie rufowym idzie widzące 2-letnie dziecko, trzymane na "smyczy" przez niewidomego ojca. W pewnym momencie niewidomy ojciec mówi: "Uważaj, Marcinku, bo przed tobą jest wysoki próg!"
Rejs "Zobaczyć morze" Romek przygotowywał od kilku miesięcy.
Powiedział mi o swoim szalonym pomyśle i zadał rzeczowe pytanie: "Poprowadzisz?".
"- Czemu nie?" - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Ustaliliśmy reguły gry: Wachta - cztery osoby niewidome, trzy widzące plus oficer. W sumie - 16 niewidomych. Całkowicie. Odpadają osoby tzw. słabowidzące. Niewidomi mają być samodzielni, samorządni i samoprzylepni. Żadnych przewodników. Ani dwunożnych, ani czworonożnych. Załogę typuje Romek. Oficerów też. Ja tylko chcę mieć wpływ na ich dobór, to znaczy rezerwuję sobie prawo akceptacji (lub nie) kandydata na oficera.
Romek zaproponował oficerów: Darek Krzemiński - jako zastępca kapitana oraz
Darek Kluczka, Jarek Przybysz, Dominik Jaworski i "Stacha" czyli Gośka Nowotna.
Później Darek Kluczka musiał zrezygnować, więc na jego miejsce weszła Zuza Łopieńska.
Do oficerów nie miałem cienia zastrzeżeń. Sprawdzone, stare repy (o, pardon, dwie młode repki). Wszyscy pływali ze mną na „Zawiszy” i - o dziwo - dalej chcą to robić. Znaczy - prawdziwa jest teoria wiktymologiczna, że ofiara lgnie do kata.
Ułatwienia:
Zaprzyjaźnieni elektronicy dostali bojowe zadanie: kompas ma gadać, wskaźnik wychylenia steru ma gadać, GPS ma gadać. Zrobili odpowiednie gadżety (prototypy w jednym egzemplarzu) i wszystko gadało. Do przesady, nie przyszło mi bowiem do głowy, że są to elektronicy -
nieżeglarze. W związku z tym GPS gadał bez przerwy, bo mu nie wstawili ograniczenia, więc draństwo podawało głosem pozycję z dokładnością do 0,001 minuty.
Ale pozostałe ustrojstwa były super. Niewidomy stawał za sterem, wkładał słuchawkę do ucha i słyszał: "kurs sto dwadzieścia osiem, ster lewo dwa".
Wcześniej przygotowaliśmy materiał "poglądowy". Na poszczególnych kartonach zrobione "brajlem" rysunki poszczególnych żagli, lin, nagielbanków itp. Wszystko miało opisy alfabetem Braille'a.
Weryfikacja przed drukiem całego nakładu polegała na tym, że ja oceniałem prawidłowość "merytoryczną", a potem wołałem: Romek, połóż łapę na ten tekst i przeczytaj, co tu jest napisane.
Do tego zrobiliśmy brajlowską mapę Bałtyku z Kattegatem i Skagerrakiem z wypukłą siatką geograficzną i - co wachta - naklejana była aktualna pozycja w postaci litery "g". W brajlu jest to mały kwadracik z czterech kropek. Dzięki temu niewidomi w każdej chwili mogli się rękami dowiedzieć, gdzie się aktualnie znajdujemy.
Jak było? Super. Dawno nie miałem tak sprawnej załogi! Serio!!!
Niewidomi odrobili zadania domowe. Mieli na początku kłopoty z rozpoznaniem, który sznurek do czego służy, ale nie większe, niż załoganci widzący, będący pierwszy raz na „Zawiszy”. W końcu jest tam tych lin do upojenia. Sterowanie opanowywali znacznie szybciej, niż osoby widzące.
Sytuacje zabawne:
Oficer do niewidomego załoganta: - Odknaguj topenantę.
Załogant: A która to?
Oficer: - Ta niebieska lina.
Załogant:- W zielone groszki?
Oficer: - To znaczy, ten tego, chciałem powiedzieć - druga z lewej.
Wraca Gośka z łazienki i rechocze: -" Wchodzę do łazienki. Jest ciemno, więc sięgam ręką do kontaktu, ale słyszę jakieś głosy. Zapalam światło i widzę, że są tu dwie dziewczyny. Jedna myje ręce, a druga zęby. Zdziwiona pytam: ”Dlaczego nie zapalacie światła”, a one na to: „A po cholerę?"
W Kopenhadze kilku niewidomych zapytało mnie, czy mogą wejść na maszt. Jasne!
Najpierw widzący, potem niewidomy, za nim w asekuracji oficer. Szelki obowiązkowe. Jednemu się udało. Poszło sprawnie. Zszedł z drugiej strony. Po nim następni. Dziewczyny też. Wszyscy zaliczyli fokmaszt. Potem powtórzyli to na morzu.
W Oslo było spotkanie z niewidomymi Norwegami. Wszyscy byli zachwyceni i natychmiast zaczęli kombinować, jak by tu zrobić w przyszłym roku wspólny rejs, albo dwa: Polacy w jedną, a Norwedzy w drugą stronę.

Na koniec chciałbym podziękować:
1. Romkowi, bo to był jego rejs. Jego pomysł i wykonanie. Ja mu tylko trochę pomagałem.
2. Wszystkim niewidomym członkom załogi. Byliście wspaniali i to my nauczyliśmy się więcej od Was, niż Wy od nas. Wy wiecie, jak się obracać wśród widzących, bo macie z tym do czynienia na co dzień. Myśmy musieli się dużo nauczyć, żeby poznać, jak widzący może współżyć z niewidomym. Chcecie to powtórzyć? Jestem za!
3. Oficerom i widzącym członkom załogi. Zaimponowaliście mi waszym podejściem do
niewidzących koleżanek i kolegów. Żeby taka była chociaż jedna czwarta społeczeństwa - można by spokojnie zlikwidować wszystkie PFRON-y, pełnomocników rządu do spraw... itd
4. I na koniec dziękuje serdecznie moim kolegom kapitanom, zwłaszcza tym, którzy przed rejsem, życzliwie, pukając się w czoło, radzili, pełni współczucia: "Stary, w co ty się ładujesz?". Wasza postawa, mili moi, mobilizowała mnie do tego rejsu i utwierdzała w przekonaniu, że muszę to zrobić!
5. Zadzwonił przed chwilą kolega, który słyszał o rejsie i zadał rzeczowe pytanie, czy spodziewam się jakiejś nagrody.
Nie!. Nagrodę to ja już dostałem!
Widziałem twarz Karoliny, która weszła na maszt i z niego zeszła po drugiej stronie. Tego widoku nie jest w stanie zastąpić żadna nagroda.

Pozdrawiam wszystkich
Janusz Zbierajewski

------------------------------------------------------------------------

Komentarze żeglarzy – internautów:

Janusz
Podziwiam odwagę i samozaparcie Twojej załogi i Twoje.
Jak sam napisałeś nagrodę już odebrałeś, ale i tak Wam pogratuluję.
Pozdrowienia
Irek G

Autor: Irek Grabowski <ig@phys.uni.torun.pl>

* * *

Świetna relacja. Kiedyś, dawno temu, mając praktyki z ludźmi
niepełnosprawnymi doszedłem do wniosku, że przez ciągłą walkę z
przeciwnościami oni w jakiś sposób staja się lepsi od nas... Moja żona
pracuje z dziećmi upośledzonymi i fakt - jak się widzi jak taki dzieciak
reaguje na to, że np. dobiegł do mety - serce rośnie. Swoją drogą -
gratulacje za rejs.
Radwan


Autor: "Radwan" <radwan@wytnij.omega.org.pl>

* * *

No, mocna rzecz. Wielkie gratulacje dla wszystkich.
Pozdrowienia.


Autor: "Andrzej Witek" <tama22WYTNIJTO@poczta.onet.pl>

* * *

Coś mnie w gardle ścisnęło...
Miło czytać taka relację.

Pozdrawiam
Bartosz Michałkiewicz

Autor: Bartosz <bmichalkiewicz@bezspamu.poczta.neostrada.pl>

* * *

W podziękowaniach zabrakło jednej osoby - osoby kapitana. Dziękujemy. My, załoga niewidomych. Mamy natomiast jeden, zasadniczy problem z rejsem, który nam spać nie daje...
...Nie wiemy kiedy będzie następny...
Doskonały pomysł, wykonany przez niesamowitych ludzi.
A pomyśleć, że kiedyś, rozmawiając z Romanem, nie byłem pewny czy to się uda.
Jeszcze raz dziękujemy kapitanowi, i wszystkim widzącym załogantom, za niesamowite przeżycia, atmosferę, doskonałą zabawę.
Pozdrawiam, Bartek

"Kto żyje bez szaleństwa mniej jest rozsądny niż mniema."


Autor: "Bartek" <[heavy ][m@aupa][op].pl>

* * *

Świetny rejs, cudowna relacja. Zaczynam żałować, że sesja zbiegła się z
tą wyprawą, ale może w przyszłym roku uda mi się znaleźć w gronie załogi.
Wera


Autor: Weronika Baran <weronika@baran.be>
Janusz,
Jestem dumny i Ciebie, i z Romka. Tak trzymać!
Paweł Jędrzejko


Autor: pawel.jedrzejko@wp.pl

* * *

Jestem pełna podziwu !!!! Z samego opisu wynika, że przygotowaliście rejs
perfekcyjnie. Pomyśleliście o wszystkim. Dane mi było w tym roku dosłownie
przez chwilę żeglować z osobami głuchymi i to po Mazurach, a nie po morzu,
ale jeśli niewidomi mają taki sam zapał do nauki i poznawania nowych rzeczy,
to wyobrażam sobie, co działo się na” Zawiszy” w czasie rejsu :) "Naszym
głuchym" wystarczyło raz pokazać, jak się robi overholung i potem przy
każdym wejściu do portu zanim się obejrzeliśmy już byliśmy w połowie
obracania :)
pozdrawiam
Ela


Autor: "Ela Wołoszyska" <rdr@nospam.pro.onet.pl>

* * *

Jestem pełna podziwu, uginam się pod ciężarem szacunku dla Was, i na
dokładkę ściska mnie w gardle.
Wielkiś, Panie Kapitanie.
Pozdrawiam,
Ola Żyszkowska

Autor: Ola Żyszkowska <zyszkola@gmail.com>