Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

Poważnie, ale nie do końca
czyli
rozterki webmastera.

Bramreja,
Londyn,05.06.2007

Budowanie strony internetowej to ciężka robota. W sieci wirują setki tysięcy stron, nad którymi pracuje rzesza webmasterów – tych profesjonalnych i tych domorosłych. Tworzą oni wirtualną rzeczywistość globalnej wioski zwanej Internet. Graficy, programiści, webmasterzy to ci, których nie widać „gołym okiem” a bez których nie byłoby tego fenomenu. Ale jakże trudną sprawą jest dobór materiału czy odpowiedniego zdjęcia do tekstu wiedzą tylko ci, którzy nie tylko myszką ustawiają elementy graficzne na stronie czasem „wrzucając” gotowy tekst. To wiedzą ci, którzy portal redagują. Ja natomiast muszę robić jedno i drugie. Czasem prawie wychodzę z siebie tłumacząc się przed Jurkiem, że literówki to musi mi wybaczyć a ortografia Bezana i tak już się nie poprawi. To jednak zdarza się najlepszym. Natomiast jest w tej pracy coś, o czym rzadko się opowiada. Otóż przygotowując materiał na stronę przeglądamy setki zdjęć, które najczęściej sami robimy i przypominamy sobie niektóre sytuacje towarzyszące nam przy zbieraniu materiału do kolejnego artykułu.
To właśnie te uczucia będą tematem moich dzisiejszych przemyśliwajek. Rozterki pod tytułem: publikować dany materiał czy nie? Spodoba się czy skrytykują nas i nigdy więcej nieodwiedzą naszej witryny? Czasem poważny materiał tworzy się w całkiem niepoważnych okolicznościach i to właśnie tych okoliczności najczęściej nie pokazujemy. A dlaczego nie?

Tydzień temu wraz z Bezanem wybraliśmy się na Greenwich aby zdobyć dla naszego portalu zdjęcia spalonego Cutty Sark’a. Pogoda była iście londyńska – padał deszcz, było zimno a chmury chodziły tak nisko, że wreszcie zrozumiałam pojęcie słowa „drapacz chmur”. W pobliżu Canary Whraf, a dokładnie na South Dock, natknęliśmy się na replikę żaglowca Gotheborg cumującego u brzegu doku. Wzdłuż nadbrzeża rozstawione były namioty ze stoiskami znanych firm: Stena Line, Volvo, SKF. Replika statku jest sponsorowana przez czołowe szwedzkie firmy i jest okazją do promowania tych firm. Co oczywiście nie może w żaden sposób dotrzeć do naszej polskiej mentalności. My raczej zdemontujemy i sprzedamy na złom niż znajdziemy rodzimego inwestora aby utrzymać nasze dobra narodowe. Czasem zdarza się, że znajdzie się inwestor zagraniczny ale takiego to raczej złupimy, okradniemy i jeszcze będziemy narzekać, że tak mało dał zamiast podjąć współpracę aby obie strony były zadowolone. Taka już nasza narodowa „gospodarność”.

W ubiegłą niedzielę wybraliśmy się znów na Dockland tym razem towarzyszyła nam piękna pogoda – lekki wiaterek, cudownie ciepłe słoneczko i dobry humor. Przechodziliśmy przez South Dock i Bezan stwierdził, że wracając jeszcze raz odwiedzimy Gotheborg. Niestety, podchodząc do South Dock od drugiej strony zauważyłam, że żaglowiec odpłynął. Bezan natomiast stwierdził że to nie tak, że się mylę, że ten żaglowiec to stoi za budynkami. Oczywiście – zakład. Bezan przegrał kolejkę w pubie. Ale jego rozpacz była tak wielka, że …….


No i tu wchodzimy właśnie na ten nie całkiem poważny grunt.

I tak to właśnie przygotowując kolejną aktualizację przeglądam nasze zdjęcia. Co by tu opisać ??? Może to….. E, nie. To się nie nadaje do publikacji. No to może …. O! To jest super! Ale nie do końca. Ciągle to samo – zdjęcie złej jakości, a czemu na tym zdjęciu Bezan zamknął oczy, tego nie da się opublikować bo jakieś takie nie całkiem poważne.

Dlatego właśnie dziś publikujemy te „niepoważne” zdjęcia, które z jednej strony przyprawiają nas o ból brzucha ze śmiechu a z drugiej sprawiają kłopot bo niemożna ich do niczego wykorzystać. Niestety te zdjęcia są. Istnieją zapisane na dyskach i jakoś tak nie chcemy się ich pozbywać choć jednocześnie nie chcemy ich pokazywać. No to dziś będzie inaczej.

 

A tak wracając jeszcze jednym zdaniem do naszej rodzimej, polskiej mentalności. Jak pamiętacie w materiale o Brighton ukazało się zdjęcie z polską flagą na molo. Otóż właśnie w Brighton znaleźliśny inny, polski akcent ale właśnie to zdjęcie nie nadawało się do publikacji. Dziś, ponieważ odsłoniłam wiele więc i to może się tu ukazać. Wierzcie mi albo i nie ale ten napis był naprawdę duży i widoczny z daleka.

Nie chowajcie sowich nieudanych zdjęć :) to czasem bardzo fajny materiał.

Pozdrawiam,
Bramreja