-------------------- ----------------------------------

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PUCHAR POLSKI EDYCJA II, PSZCZYNA 28 – 29.05.2011

 

Jeszcze nie ochłonęliśmy po ostatnich regatach w Chełmie Śląskim na Jez. Dziećkowice a już kolejne regaty za nami. Aż 44 załogi z całej Polski wystartowały na Jez. Łąka koło Pszczyny w drugiej edycji Pucharu Polski w klasie Omega Sport i Omega Standard. Była to rekordowa ilość załóg na tym akwenie.

Organizatorem regat był Miejski Ośrodek Rekreacji i Sportu w Pszczynie który regaty rangi Pucharu Polski organizował już po raz drugi. My mieliśmy przyjemność ścigać się na tym jeziorze już po raz trzeci, pierwszą naszą imprezą właśnie tutaj był Puchar Śląska w 2009 roku.

Organizatorzy regat po raz kolejny stanęli na wysokości zadania czego można było się spodziewać po wcześniejszych edycjach. Wszystko na najwyższym poziomie zaczynając od organizacji i bezpieczeństwa na wodzie poprzez całodniowy catering, oprawę muzyczną i medialną. Na każdym kroku można było spotkać sympatyczne i pomocne osoby w koszulkach z napisem organizator.

Do Pszczyny wybraliśmy się już w piątek w godzinach mocno popołudniowych z zamiarem przygotowania łódki ale w niepełnym składzie, Czorny miał przyjechać w sobotę rano razem ze Sławkiem. Na miejscu czekały już ekipy z Pogorii, załoga Wodnej Pasji, Proximy, Naszej Zjawy oraz zaprzyjaźniona załoga ze świętego miasta czyli Jarek ze swoją Jagódką. Po drodze jadąc na regaty mijamy ( Adaś…., dlaczego tak szybko jeździsz??? ) kolejną załogę z miasta świętej wierzy, jest to Bartek Cieślak.

 

Przyjeżdżając na miejsce okazuje się że z taklowania łodzi nic nie będzie…, Pszczyna wita nas deszczem. Pamiętając ubiegłoroczne regaty i „spływy namiotowe z deszczem” rozbijamy się namiotem na zadaszonym tarasie ośrodka od strony wody. Jednym słowem: zawsze czysto, zawsze sucho, zawsze pewnie…

Deszcz pada całą noc a około godziny drugiej w nocy przechodzi nad nami potężna burza z wyładowaniami…

Ranek wita nas deszczem ale my nie możemy się już ociągać, oficjalne rozpoczęcie regat zaplanowane jest na godzinę 10.00 a pierwszy start na godzinę 11.00 Nie czekając na Czornego bierzemy się do roboty i zbroimy naszą łódkę.

Rozpoczęcie regat z wielka pompą w przenośni i dosłownie. Cały czas leje deszcz a wszyscy zawodnicy i organizatorzy regat gromadzą się w klubowym hangarze. Po przedstawieniu wszystkich sponsorów dzięki którym regaty te mogły się odbyć w takim stylu, Burmistrz Miasta Pszczyna otwiera nasze regaty.

Sędzią regat jest Pan Marian Krupa a obowiązek pomiarów przypadł na tych regatach Panu Piotrowi Marcyjaniukowi.

Schodzimy szybko na wodę i czekamy na pierwszy sygnał. Wiatr co chwile odkręca ale jedziemy…

Wyścig wygrywa Jarek Cieślak, drugi na linię mety wpływa Sławek, Tomek Czuba z Legnicy z naszym klubowym załogantem Robertem na miejscu trzecim a my zaraz za nim. Jak na razie nie jest źle…

Drugi wyścig ponownie wygrywa Jarek, drugi jest Tomek. Na miejscu trzecim na linie wchodzą „Gandalfy” a my zaraz za nimi. Niestety…, dopływa do nas Jarek i przekazuje nam złą wiadomość od sędziego…, mieliśmy falstart. Aaaaaaaaaa !!!!!!! Na minutę przed startem wyjechałem minimalnie ponad linię startu zupełnie tego nieświadomy. Przy wiszącej fladze „I” MKS–u nie robi się tego…

Nie zabijamy gońca który przyniósł nam złe wieści i pozwalamy mu skończyć regaty.

Wyścig trzeci ( chyba jeszcze pod wpływem adrenaliny z poprzedniego wyścigu ) wygrywamy przed Radkiem Stachurskim i Jarkiem.

Czwarty wyścig wygrywa Sławek, Radek jest drugi a my zaliczamy potwornego doła…., zajmujemy „bardzo dobre” dziesiąte miejsce… Spokojnie gryząc otulinę z przedłużki już wiem że po odrzuceniu *OCS za falstart ta dycha liczy mi się do punktacji… Pozwólcie że zrobię to jeszcze raz…Aaaaaaaaaa!!!!

Pod koniec tego wyścigu na ostatniej boi załoga Jagiellonian University która płynie dziesięć metrów przed nami dotyka burtą znaku kursowego a ja i sternik łódki płynącej za mną krzyczymy im „boja” i informuję o konieczności wykonania kary. Jak się okazuje chłopaki nie maja ochoty wykonać tej kary, wyciągam czerwona flagę i zapraszam do zielonego stołu, mają protest. Na linię mety wchodzę przed nimi i na dobrą sprawę mógłbym sobie odpuścić ten protest ale postanowiłem że będzie to protest edukacyjny.

Na świadka zdarzenia powołuję Marka Badowskiego z Chodzieży i po przesłuchaniu nas wszystkich sędzia podejmuje decyzję o dyskwalifikacji w tym wyścigu załogi Jagiellonian University.

Przytoczę tutaj słowa Jarka Cieślaka który kiedyś nam powiedział: „…na brzegu jesteśmy kolegami a protesty na wodzie są elementem żeglarstwa…”

Mocno przemoczeni i zmarznięci płyniemy do brzegu pocieszając się wzajemnie że jutro też jest dzień i kolejne wyścigi. Organizatorzy po raz kolejny popisują się wzorową organizacją i w świetlicy włączają dmuchawę tak abyśmy wszyscy mogli wysuszyć swoje regatowe wdzianka.

Wieczorem w hangarze gdzie rozłożona była scena czas umilały nam zespoły „Drake” z Częstochowy i „Grupa Furmana” oraz Jerzy Porębski.

My przy muzyce i koktajlowych pomidorach, którymi obdarowywały nas urokliwe przedstawicielki jednego ze sponsorów, integrujemy się z załogami z Wielkopolski, załogą jachtu „Siwy Dym” i „Jaktoma”

Dziewczyny…., bardzo Wam dziękujemy… Wszyscy mieliśmy pomidorowe sny a do dziś krążą opowieści że ze swoich maluśkich koszyczków rozdałyście 3,5 tony J

 

Niedzielny poranek wita nas słońcem ale niestety wiatr jest dużo słabszy niż wczoraj. Taklujemy łódkę a w przerwach pomagamy innym załogom dostać się na…., wagę… Ale niespodzianka. Mierniczy regat Pan Piotr Marcyjaniuk wytypował kilka jachtów do kontrolnego ważenia. Wszystkie poza jedną wytypowaną łodzią miały wymaganą wagę czyli 280kg. Pechowcem któremu brakowało 14kg był Marek Badowski z Chodzieży ze swoją sympatyczną załogą.

Mierniczy podejmuje decyzję o dyskwalifikacji tej załogi, za wszystkie wczorajsze cztery wyścigi otrzymują DSQ. Po czymś takim można się tylko spakować bo szansy na dobry wynik już nie ma… Szkoda, bo wiem że chciał wcześniej zważyć się kontrolnie, nie był do końca pewny wagi swojej łodzi.

Wychodzimy na wodę a tam wiatr ku zdziwieniu wszystkich robi sobie z nas żarty że komisja sędziowska ma problem z ustawieniem trasy. Słyszymy pierwszy sygnał, mamy pięć minut do startu ale procedura startowa zostaje przerwana w momencie gdy wiatr skręca się o 90 stopni.

W końcu udaje nam się wystartować ale jak się okaże później jest to wyścig cudów…

Sławek startuje bardzo dobrze i ucieka wszystkim o jakieś 100 – 150 metrów cały czas wolno płynąc do przodu. Niestety po boi numer dwa zatrzymuje się bez ruchu a pozostałe załogi łapiąc szkwały z tyłu dopływają i wyprzedzają go. Sławku…, czy Twoja otulina na przedłużce jest tak samo gumowata jak moja…? Naprawdę można się zdenerwować w takiej sytuacji ale takie jest właśnie żeglowanie przy zanikającym wietrze.

Wyścig wygrywa Tomek Czuba, na miejscu drugim plasuje się Jarek, trzecia przypływa załoga gospodarzy z Arkadiuszem Wiśniowskim za sterem.

My nie liczymy się w tym wyścigu, słaby start na jednym z ostatnich miejsc i mamy duuuuuuużo do odrobienia… Udało się odrobić kilka miejsc ale plasujemy się na miejscu ósmym.

Drugi wyścig w tym dniu już się nie odbył, wiatr ciągle zmieniał swój kierunek. Wracamy do brzegu z lekkim niedosytem no ale cóż, to jest żeglarstwo i to są regaty.

Zakończenie jak zawsze w Pszczynie z wielką pompą, puchary od miejsc 1 do 6 a dla wszystkich pozostałych uczestników okolicznościowe dyplomy.

Pakujemy naszą łódkę, żegnamy się z zaprzyjaźnionymi załogami i wracamy na Pogorię. Po drodze mijamy jeszcze załogę Procada, chłopaki maja jeszcze przed sobą prawie 600km.

Dziękujemy za wspaniałe przyjęcie, za wspaniałą atmosferę i za cały ten klimat który tworzą organizatorzy abyśmy czuli się tam jak u siebie.

Dzisiaj wiem jedno…, AQUADUO zawsze będzie wracać na Jez. Łąka z wielka przyjemnością bo tak właśnie powinna wyglądać organizacja regat a wiatr…, no cóż, nad tym nie da się zapanować…

 

 

Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia na górnej boi

 

Dariusz Bałazy „Bazyl”

K.S.W HUTNIK Pogoria

 

 

stat4u