W Londynie pogoda iście wiosenna a nawet można by rzec, iż jest już letnia. Mamy +24C i słońce, które pobudza wszelką zieloność. Wszystko kwitnie i Londyn wreszcie wygląda pięknie. Natura stara się jak może niestety ludzie nie. Świąteczny weekend po rozgrzanym słońcem niebem zaprasza do wyjścia z domu. A gdzie iść? Najlepiej do pobliskiego parku żeby złapać trochę słonecznych promieni, co po długiej i nużącej zimie jest miłą odmianą. Jednak nie wszyscy potrafią cieszyć się naturą i jej przejawami. Dla wielu z nas park to pas ziemi niczyjej, na której można wszystko: deptać, wyrywać trawę, wrzeszczeć z dziką pasją ale przede wszystkim można tu śmiecić. Co najciekawsze to można przynieść do parku cały obiad, lunch czy kolację i nie ma problemy sprzątania czy zmywania. Jednorazówki, plastikowe talerzyki, kubki czy widelce poniewierają się po całym trawniku. Papierowe i foliowe torebki rozwiewa wiatr i niesie je daleko od naszego kocyka. Super! Teraz to już nie nasz problem. Puste butelki czy inne śmieci albo zostawimy przed odejściem na trawniku – przecież rano pracownicy parku posprzątają – albo co bardziej kulturalni z nas przyniosą do pobliskiego kosza i rzucą na ziemie obok. Albo nie trafili do kosza albo po prostu już w nim nie było miejsca. Czy ktoś pomyślał, że można przynieść normalne talerze i umyć je potem w domu? A butelki czy opakowania pozostawione na trawniku czy przy koszu nigdy nie będą posegregowane i nie zostaną poddane recyklingowi, ale zawiązane w worku pójdą na wysypisko śmieci gdzie będą rozkładać się przez setki lat niszcząc nasze środowisko. A przecież przed każdym domem stoją takie zielone pojemniki do, których można wrzucić materiały wtórne. Czy nie przyjemniej zjeść ze szklanego talerza albo jak już nie chcemy nosić ciężkiego szkła kupmy sobie plastikowe zestawy piknikowe, które można użyć wielokrotnie?
Ach to londyńskie życie! W takich chwilach człowiek zaczyna tęsknić do sielanki w kraju rodzinnym.
Nad Pogoriami też roznosi się już wiosenna aura. Listki się zazieleniły, pączki pękają a i magnolie już zaczynają kwitnąć. Słoneczko przygrzewa i zaczynamy powoli wyciągać z komórek i piwnic narzędzia ogrodowe, rolki, rowery i idziemy na świeże powietrze. Tu też miło posiedzieć w słoneczku i opalić wybielone przez długie, zimowe miesiące policzki. W Polsce widać, że z roku na rok nasza kultura i sposób postrzegania świata zaczyna przypominać ten z najlepszych krajów eurolandu. Spędziłam przedświąteczny tydzień w domu w Dąbrowie Górniczej i muszę przyznać, że porównując zachowanie ludzi w Polsce do tego tu w Londynie nasza ojczyzna wychodzi na plus. W tydzień czasu udało mi się zaobserwować jak władze miasta, ale i sami mieszkańcy dbają o wizerunek i zdrowie swojego środowiska. W mieście większość trawników, skwerów i placów została uporządkowana, ukwiecona i posprzątana. Uporządkowano plac przez sklepem Centrum, na rondzie w centrum i w Gołonogu piękne niebieskie i żółte bratki rozjaśniają miejski krajobraz swoim kontrastem. Na Pogorii drogi dojazdowe wysprzątane, nie ma śmieci a w pobliskim lasku wystawiono tablice o zakazie wyrzucania śmieci. I o dziwo ludzie coraz częściej się do tego stosują. Bo co to za przyjemność odpoczywać czy opalać się wśród smrodu rozkładających się resztek jedzenia? Taki sam trend panuje w siedliskach mieszkalnych. Na Łośniu tylko nieliczni mieszkańcy nie segregują śmieci do specjalnie dostarczonych do tego celu przez miasto worków. Organizacje charytatywne organizują zbiórkę niepotrzebnej odzieży i butów a co tydzień przez dzielnicę przejeżdża samochód i chłopaki zbierają złom oraz niepotrzebne nam już sprzęty. Nawet mnie udzielił się ten nastrój ogólnego porządkowania działek i dzielnie walczyłam z łopatą i grabiami w ręce.
No to razem do sprzątania, organizowania i planowania!