Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

Urlopowe szaleństwo…….
Czyli nieźle się nakręciliśmy!!!

 

 

Londyn 14.09.2010.

 

 

Ten wyczekiwany, wytęskniony, długi urlop, ma się jedynie raz w roku. Jak go wykorzystać? Jak spowodować, że będzie się go wspominało w czasie zimowych szarug Londynu? Kiedyś nie było problemu. Żagle, rejs, wypad i po problemie. Wszystko wypróbowane, sprawdzone i z całkowitą gwarancją sukcesu.

Fajnie, ale tym razem urlopowy czas, w lwiej części pochłaniają prace remontowe w domu. Zostają wolne popołudnia i czasem jakaś niedziela.

To zagadnienie nurtowało nas jeszcze przed wylotem do kraju. Bardzo chcieliśmy odwiedzić kilkanaście znanych miejsc, a z doświadczenia wiedzieliśmy, że transport miejski zawiedzie. Dajmy na to prozaiczny wypad na Pogorię! W niedzielę i święta autobusy kursują tam bardzo słabo. Zdarzają się dziury w rozkładzie nawet dwugodzinnej pustki. Ponadto rejon jeziora obsługują dwie głównie linie. Sęk w tym, że przystanki tych linii są oddalone od siebie o około kilometr. Czyli spóźnisz się na jeden autokar, to i na kolejny nie dobiegniesz do oddalonego przystanku. I pozostaje czekać w pozycji „TRWAM” i błagam o zlitowanie. Takiej bierności nie nawiedzimy. Postanowiliśmy, że nasz czas wolny wykorzystamy na maksa. Będziemy szybcy, zwinni, niezależni i nieskrępowani rozkładami. Odwiedzimy wszystkie zaplanowane miejsca, a ponadto złapiemy trochę zdrowia. Wykrzyknęliśmy w powietrze hasło tegorocznego urlopu. Wolność rządzi!!! I…. ???!!! Kupiliśmy sobie rowery!

O z tym zakupem też było trochę zamieszania. Postanowiliśmy bowiem, kupić nasze maszynki jeszcze z Londynu, przez Internet. Chodziło o to, by czekały na nas w dniu naszego przyjazdu. Zadanie logistyczne nie lada. Z samolotu autokarem do domu i prosto na rowery w ślad naszych wymarzonych wypraw.

Muszę przyznać, że Bramreja spisała się znakomicie! Kilka dni grzebania w necie i oto mamy kilka interesujących i poważnych ofert. Oczywiście gorąca głowa mojej siostry podpowiadała zakupy wyczynowych rowerów terenowych. Całe szczęście stateczny i rozważny Bezan, ostudził te zapędy. Tak skończyło się na zakupie świetnych rowerków trekingowych i kompletnym wyposażeniem. Firma z Rybnika, zaproponowała nam kilka wariantów cenowych, a ponadto różne stadium złożenia maszynek. Zdecydowaliśmy się na wariant średni. I tak oto my lądowaliśmy właśnie w Katowicach – Pyrzowicach, a do naszego domku kurier dowiózł rowerki w stanie pół-złożonym.

Po radosnym przywitaniu i oglądnięciu starych kątów, które z roku na rok stają się ładniejsze. Przystąpiliśmy do składania sprzętu.

Ding, Ding czyli wszystko gra!!! Okazało się, że firma jest solidna. Widziane jedynie na obrazku rowerki, w rzeczywistości w pełni nas satysfakcjonują. W niedzielę rano ruszamy na nasz pierwszy wypad „kawaleryjski”. A trasa jak na kilka lat przerwy nie najłatwiejsza. Dąbrowa Górnicza – Łazy – Zawiercie.

Okazuje się, że nie jest tak źle! Jazdy na rowerku się nie zapomina, a widoki Jury są przewspaniałe. Mijamy pola, gęste sosnowe lasy. Spotykamy sympatycznego boćka, który z wprawą modela, pozował Bramrei. Jest kapitalnie ding, ding!!! Napędzane pedałami rumaki, mkną szybko. Przed nami zalew z Łazach. Mam z tym miejscem wiele wspomnień. W dziecięcych latach, to tu stawiałem pierwsze wędkarskie kroki. Z wielką przyjemnością przyglądamy się odnowionym ścieżką, trasą rowerowym, pomostom i kąpielisku. Wokoło wędkarskich stanowisk, miejskie władze wystawiły kosze na śmieci. Jest czysto, zielono i niezwykle sympatycznie. Zresztą zmieniają się i same Łazy. Kiedyś miasto kolejarzy. Po transformacji ustrojowej mocno podupadło i zszarzało. Dziś te blizny zaczynają znikać.

Warto się zatrzymać również przy kolejowej wieży ciśnień. Jest to zabytek sztuki przemysłowej pochodzący z 1898r. Ta wysoka na 24metra wieża, zaopatrywała w wodę parowozy mknące na trasach Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Zaopatrywała również w wodę miejscową stacje przeładunkowo-rozdzielczą. Wieża ciśnień w Łazach nosiła nazwę „królewska”, mur u podstawy ma 1,20cm grubości i zwęża się ku szczytowi do 0,90cm. Obecnie trwają przepychanki, kto miałby ten obiekt przejąć. Czas na to najwyższy, bo wieża się mocno posunęła.

Dalej mijamy mosty na rzece Czarna Przemsza. Wszystko wygląda inaczej niż za naszych dziecięcych lat. Wrażenie jednak jak najbardziej pozytywne. Już w drodze do Zawiercie, zbaczamy na czerwony szlak turystyczny, by odwiedzić leśną mogiłę powstańców z okresu walk Powstania Styczniowego. Mało, kto wie, ale na terenach Łaz, Kazimierówki i Kuźnicy Masłóńskiej, toczyły się dość mocno zakrojone walki powstańcze. Obecnie zbieram materiały związane z tym zagadnieniem. Pewnie z czasem uzbiera się tego na artykuł. Zadbana mogiła, prześliczny las, nic dziwnego, że miejsce to przyciąga ludzi pragnących ciszy i zadumy. Jeszcze chwilę wysiłku i jesteśmy w Zawierciu. Nasze rowerki zdały egzamin. Gorzej z nami!!! W ruch idą bidony z wodą i napojami energetyzującymi. Dodatkowo pogarsza się pogoda, z nieba zaczyna kapać. Decydujemy się na powrót do Gołonoga pociągiem.

Manewr ten pozwolił nam jeszcze na zaglądnięcie na Pogorie. Bo przecież z dworca w Gołonogu, to zaledwie kilka minut nad jezioro. Witamy starych znajomych, odwiedzamy kluby. Jesteśmy zmęczeni, ale niezależni i szczęśliwi.

Po całym dniu tyłek boli od siodełka. Minie kilka dni zanim się znowu przyzwyczaimy. Niemniej jednak podejmowaliśmy rowerowe wyprawy przez cały nasz urlop. Odwiedziliśmy wiele miejsc i bliskich i dalekich. Mknęliśmy w oszałamiającym tempie z górek, lub też pięliśmy się na nie mozolnie, ostro pracując przekładniami. Ding, ding, było kapitalnie.

Po drodze mijało nas setki rowerzystów. Kolorowy tłum, na barwnych maszynkach. W weekendy drogi Jury opanowane były przez cyklistów. Objuczeni sprzętem turystycznym i campingowym, czerpali radość z podróżowania. Bardzo nam się podoba ten trend w naszym kraju. Dlatego z przyjemnością do naszych wypraw żeglarskich, pieszych i autokarowych, dodajemy turystykę rowerową .

 

Serdeczne pozdrowienia z trasy na dwóch kółkach.

 

Ding, Ding!!!

 

Tomasz, Bezan, Mazur.