![]()
|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Słodko gorzki sezon 2003! Londyn 31.09.2014. Czas pożegnania z jeziorem Pogoria I. część 2
Wyciszyłem po troszę konflikty. One były, istniały i narastały w cieniu innych wydarzeń. Niemniej sezon powoli się kończył. Przeszły regaty o Puchar Komandora Klubu, wraz z wrześniem rozpoczął się kurs żeglarski. Dla zminimalizowania kosztów wyjazdów do klubu, zainwestowałem w rower, tak po latach znowu przerzuciłem się na dwa kółka. W kampingu nr 4 było ciepło i fajnie. Młode dziewczyny i chłopaki znajdywali tam kapitalną przystań. Tym, co działo się na politycznej scenie Fregaty zupełnie się nie przejmowałem, bo tak naprawdę moje dni były już policzone! Agnieszce jakoś udało się poukładać w Anglii. Zaczęła zarabiać i powoli szykowała miejsce dla mnie. W Polsce było wtedy ponad 30% bezrobocia i słownie zerowe szanse na znalezienie zatrudnienia. Uzgodniliśmy, że na wiosnę 2004, jeszcze przed wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej dołączę do Agnieszki. Zatem pozostało mi dosłownie ze dwa miesiące na korzystanie z uroków jeziora Pogoria I. Kurs leciał utartym torem, oczywiście brakowało Agnieszki, ale i kapitan Jan i Maciek i Piotr stawali na wysokości zadania. Zdając sobie sprawę z tego, że kolejny sezon będę już poza klubem, choć naprawdę nie myślałem, że moja nieobecność przeciągnie się do dekady, próbowałem poukładać troszkę sytuacje. Zdecydowanie promowałem Maćka! Wspierałem swoją osobą młodych Kajka, Dudusia i Martę. Pomagałem Izie i Marzenie. Starałem się o zachowanie niezmienionego statusu dla Skarbnika Klubu i Opiekuna Przystani. Byłem, bowiem przekonany, co zresztą stało się rzeczywistością, że nowe władze w zdecydowany sposób będą przeciwne tym właśnie osobą. Ludzie Ci byli ze mną do końca. Czy wiedzieli, że mnie już praktycznie nie ma? Chyba się domyślali, może intuicyjnie, bo młodzi ludzie też mają intuicję i wyczucie chwili. Po zakończeniu kursu pozostało mi jeszcze jedynie przygotowanie uroczystego zakończenia sezonu nawigacyjnego 2003! Inaczej mówiąc przygotowanie Naszego pożegnania z 10 letnią działalnością w zorganizowanym życiu żeglarskiego środowiska jeziora Pogoria I w Dąbrowie Górniczej. Korzystając z ładnej pogody w międzyczasie podremontowałem flagową jednostkę rodziny Mazurów łódeczkę Sucha. Tak by spokojnie pod plandeką mogła poczekać na lepsze dni. Mam nadzieję, że te kiedyś nastąpią!!! Zakończenie sezonu było huczna! Jak nigdy wystroiłem się w garnitur i dałem z siebie wszystko by sama impreza wypadła znakomicie. Troszkę się czułem jak marionetka grająca rolę ku uciesze rozbawionej publiczności. Niemniej wszystko wypadło super. Uśmiech i śpiew towarzyszyły jednemu z najtrudniejszych dni, jakie na Pogorii I przeżyłem. Znakomicie spisał się zespół Yank Shippers . Nie chcę się powtarzać, bo jedno z moich ‘Halsowań” w całości opisuje zakończenia sezonu na Fregacie. Niemniej było naprawdę kapitalnie. Rada najbliższej mi osoby okazała się słuszna! Zakończyłem Sezon Nawigacyjny 2003 wyprowadzając KSW Fregata z dumnie powiewającą banderą. W dwa tygodnie po zakończeniu sezonu mieliśmy programowe zebranie zarządu klubu. Przygotowałem na to zebranie sprawozdanie z własnej działalności, poprosiłem o sprawozdanie finansowe. Po odczytaniu i zaprotokołowaniu tych sprawozdań złożyłem pisemną rezygnację motywując koniecznością wyjazdu zarobkowego zagranicę. Na tym kończy się moja i Agnieszki działalność w Klubie Sportów Wodnych Fregata w Dąbrowie Górniczej nad jeziorem Pogoria I. Epilog. To, co działo się po moim wyjeździe wiem jedynie z przekazów i wiadomości przesłanych przez przyjaciół. Z całą stanowczością muszę przyznać, że w początkowym okresie Fregata zachowała swoją pozycję silnego i dobrze prowadzonego klubu. Moje wcześniejsze odwiedziny na Fregacie w pełni potwierdzają te fakty. Jeszcze w roku 2008 w czasie Regat Polsko-Polonijnych, KSW Fregata tętniła życiem! Pewnie nie wszystko poprowadziłbym w taki sam sposób, nie pozbywałbym się wartościowych ludzi, ale klub działał. Bez stresu i zażenowania pokazywałem Pojezierze Dąbrowskie kolegom z innych krajów. Baza zaś usytułowana we Fregacie spisała się na medal! Bardzo niepokojące wieści i fotografie, dotarły do mnie dopiero w roku bieżącym. Przedstawiały dość wysłużony sprzęt, który remontu, ba a nawet bieżących reperacji nie widział od czasu, kiedy osobiście malowałem burty i zaplatałem kausze na Wodniku. Gretingi na Omegach klubowych i listwy odbojowe na Trenerze również nie były ruszane od chwili naszego wyjazdu z kraju i rezygnacji z członkostwa w klubie. Ponadto doszły mnie słuchy o likwidacji świetlicy!!! I zastąpienie jej ważnej funkcji NAMIOTEM! Nie bardzo chciałem wierzyć w te rewelacje. Niemniej bardzo nieoczekiwany splot wydarzeń rzucił mnie w sierpniu bieżącego roku do Dąbrowy Górniczej. Miałem zdecydowanie napięty rozkład prywatnych spotkań i wizyt, ale wygospodarowałem chwilkę na mały rekonesans. Niestety, co to zastałem niezbyt mi się spodobało. Flagowa jednostka KSW Fregata, jacht szkoleniowy typu Wielki Trener ‘Wodnik” woła o kapitalny remont! Listwy odbojowe, zdecydowanie podstawowa konstrukcja utrzymująca olinowanie stałe i w efekcie maszty praktycznie się sypią. Wystające wkręty i gwoździe stanowią niebezpieczeństwo dla rąk pływających na jednostce żeglarzy. Z moich oględzin wynika, że jacht zwodowany na naszym jeziorze wiosną 2002 i w tymże roku wyremontowany gruntownie, był później jedynie intensywnie eksploatowany aż do dnia moich odwiedzin w sierpniu 2014. Z wyjątkiem oczywiście zmiany żagli na nowe, opatrzonych obficie logiem sponsora, ale niepełnowymiarowych. Trzeba pamiętać, że Wodnik nie był już wtedy jednostką nową. W mojej ocenie jest to ostatni dzwonek by łapać się za szlifierki, wiertarki, skrobaki i dłuta. Każdy, bowiem kolejny sezon takiej eksploatacji będzie uśmiercał tą jednostkę, którą "flagową" w stanie obecnym, nazwać raczej chyba nie można. Podobnie sprawa się ma z bardzo już wysłużonymi Omegami. Trzeba było wielu starań zaangażowanych ludzi, by doprowadzić do stanu używalności te zabytki nautycznej sztuki szkutniczej. Jeszcze większego wysiłku wymaga stałe utrzymanie ich w formie. Niestety, kiedy nie ma środków na nowe, remontowaliśmy stare. Nie bardzo wiem, czemu ta wiedza gdzieś w pędzie po medale, puchary i miejsca na podium wyparowała z KSW Fregata! O świetlicy i prowadzeniu zajęć w namiocie, to mi się nawet pisać nie chce! OK! W lecie i w czasie słonecznego dnia, osobiście prowadziłem zajęcia na otwartym powietrzu. Mogę jednak wyobrazić sobie zimny, deszczowy, kapryśny październik, gdy zziębnięty kursant po wykładach w przewiewnym i wcale niepodciekającym namiocie ma wchodzić na kilka godzin na wodę! Mogę również wyobrazić sobie radość z powrotu na herbatkę i posiłek pod „pałatką”. Świetlica spełniała ogromnie ważna rolę. Było tam sucho, był piec, w którym się paliło ogień by ogrzać się i wysuszyć, był czajnik na herbatę. Można było zostawić tam bezpiecznie rzeczy a nawet się przespać. To, co zastałem obecnie nie podoba mi się wcale. No chyba, że jest to prawdziwe twarde „niedźwiedzie mięso”, jakie pewnego rodzaju „tygryski” lubią najbardziej. To zupełnie, co innego! Od negatywnego odbioru stanu obecnego mojego dawnego klubu, ratuje remont pomostu! Znaczy, że koledzy zorientowali się, że nie można jedynie używać i eksploatować, że trzeba remontować i budować. Deski ułożone w roku 1999, lub 2000 i tak wytrzymały długo w bardzo agresywnym środowisku. Niestety ich stan z sierpnia 2014, w pełni usprawiedliwia forsowaną przez nową kadrę instruktorską, konieczność używania kamizelek asekuracyjnych, nawet na pomoście. Co w obecnej sytuacji całkowicie popieram i przepraszam za niewłaściwe komentarze. Po prostu nie znałem rzeczywistości. Niemniej jednak coś drgnęło. W życiu każdego człowieka, klubu, państwa, rodziny, są momenty lepsze i gorsze. Czasem idziemy jak burza do przodu, a czasem staramy się te burze po prostu przetrwać. Na obecny stan w KSW Fregata wpływ maja na pewno ogromne zaangażowanie w regaty i sport około wyczynowy trzonu organizacyjno-kierowniczego klubu. Zmniejszenie się grona zaangażowanych członków stowarzyszenia, w tym brak młodzieży klubowej oraz przerzucenie przez Władze Miasta działalności wodniackiej Dąbrowy Górniczej na Ośrodek CESiR ulokowany przy miejskiej plaży na Pogorii III! W wyniku tych działań akwen Pogoria I, przestał się liczyć w ważnych rozgrywkach i medialnych przedsięwzięciach. To zaś bezpośrednio wpływa na zainteresowanie społeczne i wysokość przydzielanych dotacji. Walczyłem kiedyś z określaniem tradycji wodniackich Starej Pogorii, dość lekceważącym mianem „żeglarstwa zaściankowego”. Niestety splot pewnych przypadków spycha nasze ukochane jeziorko na taką właśnie płaszczyznę. Proces ten pogłębiał się będzie w miarą rozbudowy bazy sprzętowo-turystycznej na Pogorii IV. W bardzo subiektywnej ocenie sytuacji te niekorzystne zjawiska odwrócić można jedynie angażując całą społeczność wodniacką Pojezierza Pogoria na działania w sprawie połącznia jezior kanałem! Na to jednak potrzeba szerszego, gospodarskiego spojrzenia na problematykę rozwoju turystyczno-rekreacyjnej oferty naszego regionu. Spojrzenie, które gdzieś w międzyczasie ulotniło się z rozpalonych głów ludzi, których pamiętamy jeszcze z roku 2003. Pomosty i łódki można odbudować, naprawić! Cały czas da się uratować świetlice. Niestety na to by spojrzeć w głębszą przyszłość należy odtworzyć nastroje jakie towarzyszyły nam w tamtych latach, gdy z niczego budowaliśmy KSW Fregata. Trzeba wskrzesić ducha, którego w czasie ostatniego mojego spaceru po terenie Ośrodka Wczasów Świątecznych Dąbrowskich Wodociągów nie znalazłem, choć zaglądałem we wszystkie stare zakamarki. Niemniej, czy jest to jeszcze możliwe?! Na tak postawione pytanie, nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie.
Tomasz, Bezan, Mazur.
|
|