Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

 

 

 

Trudny proces integracji.

Londyn 10.05.2014.

 

W pierwszym rzucie tytuł tej części „Halsowania”, miał brzmieć „Beznadziejny proces integracji”, ale to nie była by obiektywna prawda. W pewnym krótkim momencie nasze działania odniosły sukces. Współpraca w realizacji zadań, wzajemna pomoc indywidualna i międzyklubowa, wreszcie współodpowiedzialność za kierunki rozwoju żeglarstwa na Pojezierzu Dąbrowski realnie miała miejsce. Nie jest mi łatwo dziś z perspektywy wielu kilometrów oddalenia ocenić, co z tamtego okresu funkcjonuje do dziś. Subiektywnie, obserwując strony internetowe, wpisy na portalach społecznościowych i zdjęcia uważam, że zostało niewiele. A szkoda!!!

Kluby żeglarskie działające na akwenach Pogoria I i Pogoria III, powstawały na kanwie pewnych nieporozumień personalnych, statutowych, czy programowych. Jest to fakt bezsporny. Pierwszym żeglarskim stowarzyszeniem był LOK Zefir, którego początki sięgają wczesnego okresu powojennego. Klub założony został na bazie Ligi Przyjaciół Żołnierza i oprócz zadań związanych z morskim wychowaniem, realizował oficjalny program polityczny i wychowawczy tamtych czasów. Nie wszyscy byli zadowoleni z takiego kierunku działalności wodniackiego klubu. Odchodzili, więc tworząc z czasem inne formy żeglarskiej aktywności na Pogorii I w Dąbrowie Górniczej. Można by, więc powiedzieć, że nieporozumienia, rozbieżność interesów i urazy personalne, stoją u samych fundamentów zorganizowanego życia żeglarskiego na Pojezierzu Dąbrowskim. Patrząc na to z tej perspektywy, faktycznie działalność integracyjną można uznać za „walkę z wiatrakami”. Niemniej znalazło się kilku śmiałków, którzy z tej beznadziejnej jakoby walki, uczynili priorytet własnej działalności.

Wszystkie poszczególne kluby miały pewien potencjał w posiadanym sprzęcie i zasobach ludzkich. Jako przykład niech posłuży choćby klasa Finn. W Hutniku z tego, co pamiętam, były dwa, może trzy sprawne drewniane Finn-y. We Fregacie jeden. TKŻ Tramp, posiadał chyba ze dwie łódki tego typu, a LOK Zefir na pewno dysponował jedną sprawną i szybką łodzią tej klasy. Mamy, zatem do dyspozycji około sześć sprawnych łódek klasowych na niewielkim akwenie Pogoria I. Jest to już ilość, która pozwala myśleć o poważniejszych treningach i startach w regatach klasowych. Niestety żaden klub nie jest w stanie tego zorganizować indywidualnie! Potrzebne by było porozumienie, integracja i współpraca międzyklubowa. Nie doszło jednak do tego. Innym, tym razem pozytywnym, przykładem niech będą Optymisty.

W wyniku wymiany pokoleniowej w stowarzyszeniach wodniackich w Dąbrowie Górniczej pojawiło się sporo pięcio-sześciolatków, zatem kapitalna grupa dla rozpoczęcia przygody z żeglarstwem na prostych i bezpiecznych Optymistach. Jedynie klub LOK Zefir, posiadał znaczną liczbę, chyba sześciu łódeczek tego typu. W innych ośrodkach ostały się po jednym, najwyżej po dwa często zdekompletowane kadłuby. We Fregacie natomiast zrodził się całkiem realny pomysł zorganizowania Szkółki Żeglarstwa dla Najmłodszych. Na pomysł wpadł Maciek. I znowu gdyby nie współpraca szkółka nigdy by nie powstała!!! Kolega Komandor LOK Zefir Sławomir Skowron, całkowicie rozumiał te zależności. Na potrzeby Szkółki Żeglarskiej zorganizowanej w KSW Fregata, całkowicie nieodpłatnie udostępnił całą „flotyllę” małych jachcików szkoleniowych dla najmłodszych. Zresztą powstanie, zaistnienie i działalność Szkółki Żeglarskiej dla Najmłodszych uważam za największy sukces procesu integracji wodniackiej społeczności jeziora Pogoria I tamtego okresu. Sukces, o który wcale łatwo nie było.

Orędownikiem tego właśnie procesu scalania żeglarskiej braci naszego akwenu, był kapitan Jan Wątrobiński. Pierwszy poważny gest w tym procesie miał miejsce w czasie uroczystego zakończenia Sezonu Nawigacyjnego 2000 w Klubie Sportów Wodnych Fregata. Podpisane zostało wtedy porozumienie o współpracy pomiędzy KSW Hutnik, JK Pogoria III, a KSW Fregata.

Był to pierwszy w historii jeziora, oficjalny list intencyjny o współpracy międzyklubowej. W praktyce porozumienie to objawiało się pomocą sprzętową i kadrową w czasie realizowanych zajęć. Znacząco wpłynęło na poprawę bezpieczeństwa w czasie regat i szkoleń, ponieważ praktycznie sąsiadujące ze sobą Hutnik, Fregata i Tramp wymiernie współdziałały w tym zakresie. Bardzo ważnym elementem była nieformalna umowa o terminach prowadzenia kursu żeglarskiego. Hutnik organizował kurs wiosenny, natomiast Fregata jesienny. Pozwalało to na pełne wykorzystanie bazy szkoleniowej i kadry instruktorskiej z obydwu ośrodków. Ponadto nie doprowadzało do niepotrzebnej konkurencji. Taki stan rzeczy pomagał w utrzymaniu płynności finansowej stowarzyszeń, o co w trudnych czasach gospodarki rynkowej wcale nie łatwo.

Kolejnym ważnym zdarzeniem było wiosenne zebranie Śląskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego organizowane w Klubie Żeglarskim Huty Katowice w miejscowości Imielin. Szereg badań statystycznych nad problematyką ilości, kondycji i jakości klubów żeglarskich w okręgu przeprowadził kapitan Wątrobiński i Agnieszka Mazur. W ówczesnym okresie była to nowość. Przygotowano wykresy, statystyczne linie spadków i wzrostów, słowem przygotowano profesjonalne wystąpienie. Nie jestem dziś pewien, w którym roku miało miejsce to spotkanie 2001, albo 2002. Konkluzja była jasna. W wyniku zmian organizacyjnych w znacznym stopniu zmniejszyła się liczba klubów i osób zrzeszonych w zorganizowanych strukturach żeglarskich w regionie. Kapitan Jan i Agnieszka przygotowali zarys procesu integracyjnego i projekt działań mających na celu odwrócenie tego zjawiska. Z tego, co jednak zapamiętałem ważniejsze było ile palików umacniających brzeg zostało młotem wbite w stanicy ŚOZŻ na Tałtach! Wyraz twarzy kapitana Jana Watrobińskiego utkwił mi na zawsze w pamięci. Również próbowałem zabrać głos na tym spotkaniu, niemniej zainteresowanie problematyką było bardzo średnie.

Widząc takie nastawienie władz okręgowych, skoncentrowaliśmy się raczej na własnym małym „oceanie”, czyli jeziorku Pogoria I.

Kolejnym sukcesem było otwarcie się na inicjatywy międzyklubowe Turystycznego Klubu PTTK Tramp!

W latach poprzednich Tramp organizował i realizował żeglarskie życie głównie w ramach swojego środowiska wewnątrz klubowego. Były czasy, że nawet odwiedziny na pomości, czy sforsowanie wiecznie zamkniętej bramy były niemożliwe. Któregoś dnia kilku kolegów z Trampu odwiedziło nas na Fregacie, mówiąc dość tej izolacji! Zaczęły się wspólne ogniska, odwiedziny i przedsięwzięcia wodniackie. Dochodziło nawet do międzyklubowych rozgrywek w siatkówce! Zatem LOK Zefir, TKŻ Tramp, KSW Fregata, KSW Hutnik i Jacht Klub Pogoria III stawały się otwartymi stowarzyszeniami wodniackimi. Nikt nie przegnał cię z keji, nikt nie odmawiał pomocy, a po wspólnych ogniskach długo trwało wzajemne odprowadzania się do ośrodków. Choć zdarzały się i pobudki w zupełnie niespodziewanych miejscach i równie niespodziewanych okolicznościach przyrody. Pomiędzy Trampem a Fregatą zmodernizowaną jedno przęsło ogrodzenia tak, że nawet oficjalna brama nie była już potrzebna! Taki stan rzeczy aż prosił się o kolejny krok w trudnym procesie integracyjnym.

Zaproponowano spotkanie komandorów klubów żeglarskich Pojezierza Pogoria w Dąbrowie Górniczej. Pomysłodawcą i grotmasztem tej idei był niezmordowany w temacie kapitan Jan Watrobiński. Była to wiosna 2003r, to wtedy kapitan Jan użył po raz pierwszy oficjalnie nazwy Pojezierze Pogoria. Sporo mówiło się o powstającym zbiorniku Pogoria IV Kuźnica Warężyńska. Wielu z nas miało plany by zaistnieć na tym akwenie. Nie wiedzieliśmy wtedy, jakie są ograniczenia prawno-organizacyjne na tym zbiorniku. Dla nas była to po prostu nowa kapitalna woda do żeglugi. Ponadto plany utworzenia kanału łączącego te zbiorniki, były mocno forsowane przez Prezydenta Jerzego Talkowskiego. Zatem wodniackie życie Dąbrowy Górniczej miało szansę wejść na zupełnie inny poziom organizacyjny. Całkiem realnie mówiono o alternatywie dla Mazur i wodniackiej stolicy południa Polski. To wymagało innego podejścia do sprawy, a spostrzegł to właśnie kapitan Jan Wątrobiński. Szansa na rejs z przystani KSW Hutnik na Pogorii I, przez kanały i śluzę, aż pod Siewierz na Pogorii IV rozpalały wyobraźnie. Wielu z nas miało również nadzieje na realizację bardziej komercyjnych pomysłów, które łączyłyby przyjemne z pożytecznym. Na bazie takiego właśnie nurtu w polityce miasta proces integracyjny zdecydowanie przyspieszył.

Robocze spotkanie odbyło się wiosną 2003. Na Fregatę przybyli wszyscy przedstawiciele zorganizowanego żeglarskiego życia na Pojezierzu Dąbrowskim. Zebranie zwołał i przedstawił program działania, właśnie kapitan Jan Wątrobiński. Celem było zorganizowanie spotkania Komandorów Żeglarskich Stowarzyszeń z nad jezior Pogoria I i Pogoria III z Prezydentem Miasta Jerzym Talkowskim. W dyskusji ustaliliśmy ważne problemy, jakie chcieliśmy na takim spotkaniu poruszyć. Chodziło o dofinasowanie działań klubów żeglarskich i doposażenie w nowoczesny sprzęt ratowniczo asekuracyjny. A także zezwolenie dla klubów na używanie łodzi o silnikach spalinowych do potrzeb asekuracji. Najważniejszym punktem było ochrona istniejących jeszcze klubów i stowarzyszeń, przed komercyjnym przekształceniem w hotele, restauracje i domy weselne. Z tym właśnie mieliśmy udać się do Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej. Zebranie robocze upływało w luźnej atmosferze dyskusji i rozmów. Pamiętam jak kapitan Jan stwierdził, że w całej jego długiej karierze żeglarskiej w Dąbrowie Górniczej, był to pierwszy raz, gdy wszyscy Komandorzy spotkali się przy jednym stole by uzgodnić wspólną strategię działania. Byłem dumny, że byłem częścią tego właśnie wydarzenia. Miałem nadzieje, że to co wspólnie budujemy da podwaliny na zupełnie inny sposób realizacji programu rozwoju wodniactwa w naszym mieście.

W niedługim czasie po spotkaniu roboczym nastąpiło oficjalne zebranie Komandorów u Prezydenta Miasta w Urzędzie. Prowadził Jan Watrobiński, my zadawaliśmy pytania, Prezydent Jerzy Talkowski odpowiadał. Pomimo różnic w pomysłach na sposób zagospodarowania jezior, brzegów i infrastruktury w zasadzie wszyscy doszliśmy do porozumienia. Droga do miejskich dotacji została otwarta, nawet dla stowarzyszeń w Dąbrowie Górniczej oficjalnie niezarejestrowanych. TKŻ Tramp, podlegał pod PTTK w Katowicach, a ZEFIR pod LOK z siedzibą Katowicach również. Ponadto plany realizacji połączeń jezior Pogoria kanałem, były z naciskiem podkreślane, jako priorytetowe dla polityki miasta. Zatem można było być dobrej myśli! Zresztą na tych planach opierałem moje późniejsze działania, realizowane już z Londynu. Na te opowieści przyjdzie jeszcze czas w przyszłości.

Na razie mamy pięć otwartych klubów żeglarskich w Dąbrowie Górniczej. Uporządkowane sprawy związane z terminami kursów, racjonalnym wykorzystaniem kadry i sprzętu i otwartą drogę do dofinasowania działalności sportowej i wychowawczej. Z grupy zapalonych „wariatów” lubiących spędzać czas nad jeziorem pod żaglami, staliśmy się partnerem dla Miasta! Działając wspólnie przełamaliśmy obiegową marginalizację nas żeglarzy, a nasza pasja i styl życia stał się częścią realizowanego oficjalnie programu tutystyczno-wychowawczego Dąbrowy Górniczej. W ogromnej części był to sukces kapitana” Długiego Johna Silvera” i wszystkich tych, którzy wraz z nim zrozumieli, że jednością stanowimy siłę, której nawet rządzący miastem lekceważyć nie mogą.

Gdy opuszczałem kraj, z przyczyn ekonomicznych, ciągle miałem przed oczyma uśmiechnięte twarze kolegów, wspólne wizyty w czasie uroczystości klubowych, kursy i regaty. Z czasem w oddaleniu od rodzinnych stron, widok ten jeszcze bardziej się wyidealizował. Dla mnie był to niedokończony, przerwany proces, który wymagał jeszcze sporo wysiłków i zabiegów, by przyniósł oczekiwane efekty. W naszym kraju krąży przysłowie, że „Każdy jest kowalem swojego losu”. Ja uważam, że jest to bardzo nietrafiona maksyma. Bardzo wiele zależy, bowiem od szczęścia, pozytywnych zbiegów okoliczności i od ludzi, którzy albo pomogą i poprą twoje działanie, albo nie. Miałem okazję spotkać na swojej drodze i ludzi pozytywnych i tych bardzo destrukcyjnie nastawionych do wszelkiego procesu budowy, rozbudowy i rozwoju. Te doświadczenia spowodowały, że chyba się wypaliłem i straciłem zapał do spraw, które realizowałem w przeszłości. Zrozumiałem, że tak naprawdę nikt tego nie chce i nie potrzebuje. Inaczej mówiąc wydoroślałem. Jest to zjawisko normalne. Każdy, chcąc czy nie kiedyś napotyka przeszkody, które zniechęcają. Nie wszyscy jednak wiedzą, kiedy nastąpił w nich ten kulminacyjny punkt zwrotny. Ja pamiętam to dokładnie i kiedyś na pewno opiszę.

Serdeczny przyjaciel Jurek Knabe, powiedział kiedyś, ba a nawet napisał, że „Nic nie szkodzi tak jak sukces”.

Nasza grupa działająca na rzecz integracji środowiska wodniackiego Pojezierza Pogoria, osiągnęła niewątpliwy sukces w pewnym okresie czasu. To też nie mogło się to skończyć inaczej. Jak? Lepiej to chyba widać stojąc samotnie na przystani.

Tomasz. Bezan. Mazur.

 

Foto: Zdjęcia pochodzą z archiwum KSW Fregata i Pogoria.org - Z uwagi na czas, jaki upłyną od wykonania zdjąć, skanowania ich i publikacji (około 10 lat) nie podajemy autorów poszczególnych zdjęć ale większość zdjęć jest autorstwa Maćka Krajewskiego, Jacka Sedlaka i Agnieszki Mazur. Jeżeli kogoś pominęliśmy to bardzo przepraszamy i prosimy o kontakt aby pomyłkę wyjaśnić.
Redaktor Naczelna Agnieszka Bramreja Mazur