Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

 

 

 

Pierwszy rejs, remont, plotki.

Londyn 20.12.2013.

 

Pierwszy rejs pod żaglami naszej nowej flagowej, jednostki pamiętam bardzo dobrze. Miało to miejsce tydzień po pomyślnym przetransportowaniu Trenera z portu w Skłodkowie do naszego klubu Fregata, nad jeziorem Pogoria I w Dąbrowie Górniczej. Na ten moment czekali chyba wszyscy zaangażowani w klubowe życie koledzy i koleżanki. Pomimo zimnego wczesno-kwietniowego weekendu w klubie już od rana było dość tłoczno. Po porannym przywitaniu przy kawie, piwie, czy herbacie wszyscy obecni, czym prędzej udali się na keje by zabrać się do taklowania naszej nowej łodzi. Dodać trzeba, że w czasie, o którym teraz pisze nie wszyscy nasi koledzy znali ten typ łodzi, a tym bardziej nie mieli doświadczenia z tajnikami stałego i ruchomego takielunku Trenera. Samo postawienie potężnych masztów było nie lada radością i atrakcją dla żeglarzy z Fregaty. Sporo było kombinowania z mnogością want, sztagów, achtersztagów, brasów i całego tego „makaronu” twardych stalowych lin, które koniecznie trzeba zaczepić w odpowiednie miejsca i dobrze naciągnąć ściągaczami. Problemem był dość nieszczęśliwie rozwiązany zaczep topenanty. Po prostu konieczne było wdrapanie się na maszt, celem jego zamocowania. W Trenerze użytkowanym przez KSW Hutnik, było to dużo mądrzej rozwiązane. Natomiast nas ratował Radek, który zwinnie i szybko wspinał się na maszt, by zaczepić niesforną linę. W wyniku tych prac okazało się, że mamy malutki przeciek przy skrzynce mieczowej. Niemniej nie uniemożliwiało to planowanego na dziś pływania próbnego. Nasz Trener był z góry przeznaczony decyzją Zarządu Klubu, bo kapitalnego remontu, a dziś chodziło jedynie o próby nautyczne i radochę z samego pływania. W klubie pojawiła się nowa dziewczyna Anna Sławińska. Była to nasza dawna kursantka z Hutnika, która po pewnej przerwie powróciła do żeglarstwa. Ania znała dobrze jacht typu Trener, bo na takiej łódce robiła szkolenie i egzamin. Ucieszyłem się, że jest z nami w czasie tego pierwszego, dziewiczego rejsu. Zresztą Ania Sławińska na długo wpisze się w klub KSW Fregata. Wtedy jednak był to chyba pierwszy jej rejs w barwach Fregaty.

W naszych zbiorach zachowały się fotografie z tego właśnie rejsu. Żagle brudne i nieźle sfatygowane. Liny skompletowane a raczej zesztukowane z różnorakich kawałków. Wytarta farba na burtach i listwach odbojowych. Jednak nasze twarze wyrażały radość, żywe zainteresowanie łódką i niesamowitą przyjemność z żeglowania. Agnieszka uwijała się z aparatem, ja pewnie trzymałem ster, a nasi przyjaciele operowali linami. Najważniejsze, co można o nas powiedzieć, patrząc na te zdjęcia to fakt, że widać w nas zaangażowanie. To zresztą charakteryzowało działania Fregaty w tamtym okresie. Wiele rzeczy robiliśmy po raz pierwszy. Wiele rzeczy uczyliśmy się, ale cieszyło nas to i pochłaniało.

Rejs po Pogorii trwał! Hals za halsem nabieraliśmy wysokości by potem opadać w szybkim baksztagu z wiatrem! Wojtek jak urzeczony stał na półpokładzie trzymając się za wanty . Marek oceniał w biegu rodzaje i ilość prac remontowych. My delektowaliśmy się wiosennym powietrzem i dostojnym kołysaniem pokładu jachtu Trener Wielki. Naszego jachtu dodać należy!

Po powrocie do portu jacht został wyciągnięty na wózek i przygotowany do remontu. Zgodnie, bowiem z umową, jaką zawarliśmy ze sponsorem, jednostka miała być w pełni sprawna i wyszykowana na” bóstwo” na dzień pierwszego czerwca. Zatem czasu pozostawało niewiele, a roboty huk. To jednak, co działo się w czasie kilku najbliższych tygodni przechodziło wszystkie najśmielsze prognozy, plany i oczekiwania. Słowem na Fregacie remont, remont, remont!

Każdy, kto bywał w tym okresie nad naszym jeziorem zastanawiał się pewnie, co dzieje się we Fregacie? Wiertarki hałasowały, warczały szlifierki, stukały młotki, jazgotały piły!!! Wokoło ogromnego kadłuba wciąż uwijali się ludzie z papierem ściernym, pędzlami, farbą. Robota szła kilku etapowo. Jako nadzorujący wszystkie prace bosman Krzysiu Żak nakreślał kolejne obszary robót do wykonania. Niemniej Krzysiu nie mógł być w Klubie 24 h na dobę!!! Zatem częścią robót zawiadywał Marek Stachurski, a częścią ja. W sumie tak się podzieliliśmy, że praktycznie codziennie po południu ktoś z nas był w klubie. Chętnych do pomocy nie brakowało! Przyjeżdżali zawsze w każdej wolnej chwili. Ola z Maćkiem, Michał i Andrzej Żak, Radek Stachurski, Andrzej Skubek, oraz wieli, wielu innych. Oczyszczony kadłub został poklejony , a ubytki zaszpachlowane. Listwy odbojowe pomalowane i uzupełnione. Olinowanie stałe naprawione, a zużyte ściągacze zastąpiono nowymi. Ponaprawiano gretingi. Wymienione zostało całe olinowanie ruchome. Liny dobrano w przemyślany sposób, wprowadzając swoisty kod kolorowy do poszczególnych fałów. Pamiętam, że wraz z Maćkiem Krajewskim i Olą Grzywą, poświęciłem cały dzień na zaplatanie kałsz na fałach i szotach oraz na obszywanie rogów żagli. Tak oto chcąc czy nie musiałem stać się żaglomistrzem! Same żagle pomagała nam prać do czystej, wręcz idealnej bieli, cała gromadka dzieciaków wypoczywających na terenie ośrodka. Nalewało się wody z detergentem do kadłuba jednej z łódek i dalej wpuszczało się tam dzieciarnie!!! Oni mieli ubaw w pianie, my zaś idealnie czyste żagle. Przyjemne z pożytecznym.

Wszystko zaczęło nabierać odpowiednich rumieńców po ostatecznym malowaniu. Barwa sponsora, czyli Dąbrowskich Wodociągów, świetnie komponowała się z kształtem i bryłą naszej nowej łódki. Czasami widziałem łodzie opatrzone różnymi pstrokatymi napisami, czy znakami firmowymi sponsora, które szpeciły piękno i linię jachtów. Natomiast kolory używane przez Wodociągi z Dąbrowy, plus ich logo w praktyce świetnie się w łódkę wpisywały, dopełniając całość. Byliśmy dumni!!! Z posiadanej jednostki i z wykonanej pracy. Nasz jacht znalazł się potem na wielu oficjalnie używanych przez Miasto fotografiach. Do dziś można go zobaczyć w przejściu podziemnym w centrum Dąbrowy Górniczej!

Niejednokrotnie podziwiałem manewry dwóch majestatycznych jednostek w postaciach Komandora KSW Hutnik i Wodnika KSW Fregata. Widok robi wrażenie stanowiąc swoisty znak rozpoznawczy jeziora Pogoria I.

Jak wspomniałem remont odbywał się w dość ekspresowym tempie, na życzenie sponsora i formalnego właściciela Wielkiego Trenera, czyli Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji z Dąbrowy Górniczej. Chodziło, bowiem o zaprezentowanie jednostki w czasie dorocznych obchodów Dnia Wodociągowca, które my, jako klub łączyliśmy z Dniem Dziecka, organizując dla wszystkich Dzień Otwartej Przystani.

Impreza miała zwyczajowo wyraz radosnego święta połączonego z piknikiem rodzinnym, grami i zabawami na wodzie. Klub organizował rejsy żaglówkami, kajakami i motorówkami. Tym razem w centrum uroczystości miał odbyć się chrzest wodny nowej flagowej jednostki Fregaty.

Były przemowy, była butelka szampana, nie zabrakło dostojników i oficjeli. Matka Chrzestna pewnie rozbiła o metalowe okucie dziobu butle pienistego płynu i pierwszy raz oficjalnie wypowiedziała nazwę. Od tej chwili szkoleniowy jacht dwumasztowy typu Wielki Trener z Klubu Sportów Wodnych Fregata nosił nazwę WODNIK!

Załoga w składzie Agnieszka Mazur sternik, Ewa Marzec, Artur Marzec, Mateusz Gach i Kajetan Górny, cały dzień dzielnie krążyli po wodach Pogorii, zapraszając na pokład coraz to nowe grupy dzieci i starszych. Było mnóstwo uśmiechu, radości i miłych słów. Wiatr dopisywał, a słońce okraszało całość tysiącem złocistych refleksów. To była nagroda za pracę, integracje i zgodę. Neptun po raz kolejny dał nam kapitalny, niezapomniany dzień.

Przy okazji wyjaśniła się paskudna plotka, jaka od pewnego czasu krążyła wśród pracowników Dąbrowskich Wodociągów. Słowo jacht, ma w Polsce dość jednoznaczną wymowę. Kojarzy się z niedoścignionym luksusem, przepychem wręcz z niepotrzebną rozrzutnością! Po zakupie naszej łódki, ktoś rozsiewał w przedsiębiorstwie plotki, że jakoby Prezes Malinowski, kupił sobie luksusowy jacht na Mazury. W opowieściach plotkarskich, jacht miał być ogromny! Posiadał dwanaście kabin i był wyposażony we wszelkie wygody. Przychodziły do mnie osoby z zapytaniem „gdzie jest ten jacht Prezesa”? Byli zdziwieni i zaskoczeni, gdy wyjaśniałem wszystkim zainteresowanym, że ten mityczny, luksusowy jacht, to nasz Trener, na którym właśnie pływają Wasze Dzieci!!! W odpowiedzi słyszałem, że to chyba nie ten, bo miały tam być prysznice,natryski,mały basenik i w pełni

wyposażony salon. Rzeczywistość dla plotkujących okazała się być brutalna. Widok Wodnika, pełnego roześmianych dzieci pozamykał złośliwe usta i sprawa plotek całkowicie rozmyła się. W późniejszych prywatnych rozmowach z pracownikami ustaliłem, że rozsiewanie tych złośliwych pomówień, miało na celu wywołanie fermentu i kłótni w Radzie Zakładowej. I choć skala zjawiska zupełnie inna, to zaraz stanęła mi w pamięci afera z Pogorią, słynnym żaglowcem zbudowanym przez kapitana Krzysztofa Baranowskiego do potrzeb Bractwa Żelaznej Szekli! I w jednym i w drugim przypadku chodziło o szkolenie, wychowanie i kształtowanie charakterów na bazie wodniackiej dyscypliny i wymagającego, surowego wodnego środowiska. W obu przypadkach złośliwe języki znalazły pożywkę w obiegowym pojęciu słowa „jacht i żeglarstwo”. Całe szczęście, że sprawa znalazła szybkie wyjaśnienie. Polityka otwartości i jawności prowadzona przez Zarząd Klubu w tamtym okresie, po raz kolejny się sprawdziła.

Po imprezie wszyscy rozjechali się do domów. My uprzątnęliśmy przystań i porządnie sklarowaliśmy Wodnika. Od chwili wodowania, do momentu wyjazdu z kraju jacht Wodnik, był oczkiem w głowie Agnieszki Mazur. Dbała o niego wymuszając wszelkie bieżące naprawy i reperacje. Zaowocowało, to tym, że jacht praktycznie następne 10lat służy bezawaryjnie. Do dziś pełniąc nieprzerwanie rolę flagowej jednostki Klubu Sportów Wodnych Fregata.

Tomasz. Bezan. Mazur.

 

Foto: Zdjęcia pochodzą z archiwum KSW Fregata i Pogoria.org - Z uwagi na czas, jaki upłyną od wykonania zdjąć, skanowania ich i publikacji (około 10 lat) nie podajemy autorów poszczególnych zdjęć ale większość zdjęć jest autorstwa Maćka Krajewskiego, Jacka Sedlaka i Agnieszki Mazur. Jeżeli kogoś pominęliśmy to bardzo przepraszamy i prosimy o kontakt aby pomyłkę wyjaśnić.
Redaktor Naczelna Agnieszka Bramreja Mazur