Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

Czas, pieniądze i żeglowanie.
Londyn 16.06.2015.

 

Z doświadczenia własnego, niestety całkiem już sporego, mogę z całą pewnością stwierdzić, że; W okresach, kiedy mam sporo wolnego, niezagospodarowanego czasu odczuwam najczęściej brak kasy. Natomiast, kiedy portfel nie woła rozpaczliwie o ratunek 24 godzinna doba staje się za krótka na cokolwiek poza pracą, zarabianiem kasy, a snem. I jak na tej swoistej huśtawce życia, znaleźć czas i środki na realizację pasji? Jak znaleźć czas na żeglowanie, a przecież Navigare necesse est?!

Najprostszą odpowiedzią było by oczywiście realizowanie żeglarskich planów w okresie mniej lub bardziej przymusowej pauzy w karierze zawodowej. Niestety żeglarstwo, a szczególnie żeglarstwo morskie, to sport kosztowny. I kiedy stajemy przed wyborem rejs, czy opłacenie bieżących rachunków, to praktycznie wyboru nie mamy! Gdy natomiast trafia się lepszy zawodowo okres i znalazłaby się kasa na ten wymarzony, wyśniony rejs, to uwarunkowania wynikające z realizowanych kontraktów marzenia te niweczą.

W brew pozorom sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana na emigracji. Tu do spraw zawodowych dochodzą jeszcze zobowiązania wobec członków rodziny i najbliższych, którzy pozostali w kraju. Dlatego praktycznie urlopy spędza się w Polsce, bo mąż, żona, mama, tata, dzieci itp. Można by bardzo naiwnie stwierdzić, że mieszkający i pracujący w Anglii, mają zdecydowanie łatwiej. Zawsze można, bowiem wyskoczyć na weekendowe pływanie, a stara Anglia, jako wyspa wody oferuje sporo. Niestety nie wygląda to tak kolorowo. Sprawę bardzo komplikują pływy. W piątek tradycyjnie rejsów się nie rozpoczyna!!! Oczywiście niektórzy z tradycją dyskutują. Ja jednak twierdzę, że jak nie, to nie! Zatem w sobotę czekamy na wysoką wodę by wyjść z portu, potem zaś żeglujemy z zegarkiem w ręku by nie przegapić kolejnego przypływu i do tegoż portu powrócić. Wszystko to oczywiście w stresie, bo w poniedziałek zameldować się trzeba w pracy. Przerabiałem takie eskapady i proszę mi uwierzyć radości z tego mało, a liczenia i mierzenia czasu troszkę za wiele. Dodać trzeba do tego jeszcze, że coraz mniej szczęśliwców ma wolne weekendy, ponadto rozdzielone dni wolne nie należą w angielskiej rzeczywistości do rzadkością. Te zaś uwarunkowania całkowicie eliminują taką formę uprawiania żeglarstwa. Co zatem zrobić by nie rezygnować z wypoczynku nad wodą. Bo przecież nie samą pracą człowiek żyje?

Znów żeglujemy w Londynie !

Dla chcącego nie ma nic trudnego, jak mawia stare przysłowie. W Londynie działa ogromna liczba mniejszych lub większych stowarzyszeń żeglarskich, gdzie każdy zainteresowany może szukać swojego sposobu na przygodę z wiatrem, słońcem i wodą. U progu rozpoczynającego się właśnie lata chciałbym wspomnieć o tych organizacjach, z którymi osobiście się spotkaliśmy w czasie realizacji życiowej żeglarskiej pasji tu na emigracji. Może pomoże to osobą niezdecydowanym, zagubionym w wielokulturowej metropolii, lub po prostu chcących żeglować a niewiedzących gdzie i jak rozpocząć swą przygodę!?

Yach Klub Polski Londyn http://www.ykplondyn.pl/

Yacht Klub Polski Londyn, rok założenia 1982 obecny komandor kolega Leszek Ulewicz. To oczywiście poza nieistniejącą już dziś starszo harcerską drużyną wodniacką, najbardziej doświadczony i zorganizowany polonijny klub żeglarski w Wielkiej Brytanii. YKP Londyn specjalizuje się w organizacji socjalnego życia żeglarzy z Londynu i okolic /choć nie tylko/. Realizuje również bardzo ambitne plany morskich rejsów urlopowych i regat. Zorganizowane ostatnio Pierwsze Polonijne regaty dookoła wyspy Wight, stawiają YKP Londyn na bardzo wysokiej pozycji w rankingu Polonijnych stowarzyszeń żeglarskich na świecie. Polecam lekturę tekstu kolegi Pawła Frankowskiego pt. „Pierwsze Polonijne regaty dookoła Wyspy Wight za nami”.

 

Inny ośrodek biało-czerwonych żagli w Londynie skupił się wokoło niezwykle barwnej postaci żeglarza, muzyka, szantymena kolegi Bernarda Wieczorka. Znanego bardziej w środowisku wodniaków, jako kapitan Benge. SetSail to polskie żeglarstwo i szanty w UK. Koledzy prowadzą szkółkę dla najmłodszych, rejsy stażowe i oczywiście grupę szantową. Z Bernardem spotkaliśmy się osobiście w czasie realizowanego przez niego nocnego rejsu Szanty na Tamizie. Które to wydarzenie niezmywalnie wpisało się w osiągnięcia wodniaków z nad Wisły w żeglarskim życiu Londynu.

SetSail http://www.setsail.org.uk/

Alternatywą do imprez żeglarskich organizowanych w wymienionych powyżej klubach polonijnych, jest bardzo szeroka oferta ośrodka treningowo-szkoleniowego RYA Dockland Sailing & Watersport Centre.

Docklands Sailing & Watersports Centre in London http://www.dswc.org/

Z klubem tym jesteśmy związani od roku 2006 i z mniejszymi lub większymi przerwami regularnie tniemy mieczem naszego Bosuna, pełne niewymownej żeglarskiej tradycji, wody londyńskiego Docklandu. W bieżącym roku DSWC realizuje specjalny program Push The Boat Out. Mający na celu popularyzacje żeglarstwa, jako sportu a zarazem stylu życia i wypoczynku wśród młodzieży szkolnej. Co ważne w ośrodku tym można odbyć szkolenie i uzyskać patenty żeglarskie wydawane przez RYA! Warto też zaznaczyć, że z klubem związany jest wielokrotny mistrz świata i reprezentant olimpijski w klasie Finn Ben Ainslie! Kto oglądał kultowy dla żeglarzy film” Wind” z 1992r reżyserii Carrolla Brallarda, pamięta zapewne zdanie, że „ wielkie jednostki przynoszą sławę, ale małe dają doświadczenie”. Takie właśnie doświadczenie, przy bardzo zmiennych wiatrach i wymagającym akwenie można zdobywać właśnie w Dockland Sailing & Watersport Centre w Londynie. Przy czym kapitalnie się bawić w przyjaznej atmosferze integrując się jednocześnie z miejscowymi żeglarzami.

Wymienione powyżej ośrodki jak już podkreślałem, znamy osobiście. We wszystkich spotkaliśmy się ze zrozumieniem, pomocą i przyjazną atmosferą. Wspólna miłość do łopotu białych żagli, słońca i wiatru buduje swoistą platformę porozumienia, która sięga ponad bariery różnić wieku, narodowości, czy języka. Doświadczyliśmy tego i zdecydowanie polecamy innym, jako bardzo pozytywne przykłady integracji środowiskowej.

Zatem tak naprawdę istnieją bardzo różne formy uprawiana żeglarstwa nawet w czasie realizacji praktyki zawodowej, czy też nauki w Londynie. Każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnicy szant i rozrywkowego żeglarstwa w rozśpiewanym towarzystwie, z pewnością znajdą swoje miejsce na pokładzie SetSail. Morscy żeglarze planujący urlopy na pokładzie jachtów w egzotycznych ciekawych nautycznie krajach, powinni skontaktować się z kolegami z YKP Londyn. Podzielą się oni na pewno doświadczeniem i wiedzą, a może i zamustrują zainteresowanego do załogi na jeden z licznie organizowanych rejsów. W końcu zapracowani, zagonieni w londyńskim pościgu za karierą, awansem, lepszą kasą czy pozycją społeczną ludzie. Mogą oczywiście skorzystać z form żeglowania oferowanych przez Dockland Sailing & Watersports Centre. Do zróżnicowanej formy samego pływania pod żaglami, dochodzi również zróżnicowanie kosztów. Jest to bardzo ważne, szczególnie dla młodzieży szkolnej, czy też dla osób dopiero rozpoczynających karierę zawodową w Londynie. Naprawdę nie trzeba odwieszać marzeń na wieszak i czekać na lepsze czasy! Żeby zostać dobrym żeglarzem, trzeba po prostu pływać w różnym środowisku, na różnych akwenach i jednostkach. Dlaczego nie zdobywać tego doświadczenia właśnie w czasie pobytu w Londynie?!

Lato zagościło już na stałe pod kapryśnym angielskim niebem. Woda, wiatr i kapitalna przygoda czeka. Trzeba jedynie Push The Boat Out, a do tego potrzeba kilku par silnych rąk uśmiechniętej załogi!

A-hoy,do zobaczenia na wodzie.

Tomasz, Bezan, Mazur.

 

PS. Od kilku miesięcy na osławionym Facebooku koleżanka Sylwia z jeziora Rybnickiego wprawia mnie w niesamowita zazdrość prezentując koszulki, „żyję normalnie, pije, bzykam, żegluję” Kiedyś w odległej przeszłości w Klubie Sportów Wodnych Hutnik, jezioro Pogoria I, istniała bardzo nieformalna grupa zwana „ Bandą Pszczółki Maj”. Grupa ta bardzo hałaśliwa i rozrywkowa, posiadała własny „hymn” niepisany statut i dość liczne grono zwolenników. Sporo tam było o bzykaniu, życiu i o zgrozo, piciu niestety też! To pewnie już dziś niemożliwe do realizacji, ale pomyślałem sobie, że taka koszulka była by chyba obowiązkowym ubiorem naszej hyyym bardzo rozrywkowej grupy. Brawo Sylwia!!!