|
||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
|
Do Great Yarmouth w kuchennym fartuchu.
Londyn 29.09.2012.
Życie jest przygodą! Można narzekać, utyskiwać szukać usprawiedliwienia dla swojego lenistwa, lub braku chęci do czegokolwiek. Można także rzucić się w wir ciekawych inicjatyw, które niekoniecznie dają wymierne korzyści materialne, ale wzbogacają nas intelektualnie i kulturalnie budując tak nieocenione doświadczenie życiowe. Najlepszym przykładem takiego podejścia do sprawy, jest Jurek Knabe. To człowiek instytucja! W środowisku żeglarzy całego świata, rozpoznawalna marka i autorytet w wielu ważnych i problematycznych kwestiach. Niejednokrotnie zadawałem sobie pytanie, dlaczego Jurek podejmuje się realizacji tych wszystkich akcji, zlotów, obchodów, rejsów, czy regat? Kiedy pytałem o to samego zainteresowanego odparł, że to daje mu ciągle witalną energię. Co potwierdzamy, że zdecydowanie jest racją! Mamy chyba z Bramreją podobne charaktery i pokrewne dusze, bo gdy dzieje się coś ciekawego, to w dym ruszamy na spotkanie przygodzie!
Trzeba podkreślić, że dla Jurka, jako pomysłodawcy Roku Wagnera, przygotowania i realizacja wszystkich punktów obchodów zajęła blisko trzy lata. Poprzez propagowanie w mediach i lokalnych środowiskach wodniackich postać Władka Wagnera i jego wyczyn, utrwaliła się w świadomości żeglarskiej Polski. Udało się również wyjaśnić i równocześnie usunąć z obiegu szkalujące go kalumnie, wymyślane na potrzeby minionego systemu politycznego. Była to ogromna praca, do której czasowo dołączali się poszczególni ludzie, czy instytucje. Niemniej sukces Roku Wagnera, to osobisty sukces i zasługa Jurka Knabe, skromnego człowieka, który od lat kilku jest naszym bliskim sąsiadem i jeszcze bliższym przyjacielem.
Jurku GRATULACJE!!! Nasza rola, jest w tym wszystkim bardzo niewielka. Oczywiście publikowaliśmy wszystkie newsy na łamach naszej strony, ale tak naprawdę fizycznie, dopiero dwa wyjazdy do pięknej miejscowości Great Yarmouth włączyły nas do obchodu Roku Wagnera.
Dlaczego Great Yarmouth? To tutaj w brytyjskim porcie, wybuch II Wojny Światowej uniemożliwił Władkowi powrót do kraju. Władze Rzeczpospolitej Polski, poprzez Konsulat w Londynie przerwały rejs. Od tamtych wydarzeń minąć musiało aż 73 lata, gdy harcerski jacht S/Y Zjawa IV, podjął się symbolicznego zakończenia rejsu Władysława Wagnera. Trzeba było nadać temu wydarzeniu należną cześć i wagę. Ponadto było ono doskonałą okazją do pokazania miejscowym kawałka naszej historii i współczesnego dorobku polaków z kraju i środowisk polonijnych. Zastanawialiśmy się czasem, siedząc przy herbacie w domu Jurka, jak tego dokonać?
No bo, czy kogoś z miejscowych władz, środowisk żeglarskich, lokalnych skautów morskich, mediów, czy samych mieszkańców pięknej miejscowości Great Yarmouth, zainteresuje historią polskiego żeglarza z przed wielu, wielu lat? Czy istnieją gdzieś ślady pobytu Władysława Wagnera w tym porcie z roku 1939? Na te pytania nie dały odpowiedzi maile i wnikliwe wertowanie materiałów źródłowych. Co robić, rzekł kapitan Jerzy Knabe!!! Zarządzam zwiad w terenie! W tych okolicznościach i z całą masą niewiadomych do Great Yarmouth rusza pierwsza wyprawa z Londynu w składzie Jerzy Knabe organizator, Leszek Ulewicz Komandor YKP Londyn, Agnieszka Mazur naczelna Pogoria.org.
Pogoda sprzyja! Świeci słońce, a przygotowane kanapki smakują wyśmienicie. Komfort podróży i dobre jedzenie zawsze optymistycznie nastraja do działania. W samym Great Yarmouth sprawy zaczynają się toczyć niesamowicie pomyślnie. Chyba sam Neptun postanowił pomóc w upamiętnieniu pierwszego wokółziemskiego rejsu w dziejach Rzeczypospolitej Polskiej. Zwiad z Londynu spotykał na swojej drodze coraz to nowych, przyjaznych ludzi, którzy realnie i fizycznie pomagali w realizacji całości przedsięwzięcia. Pogawędka w Muzeum Miejskim okazuje się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Nie wiadomo skąd pojawia się dziennikarz z miejscowego oddziału BBC. Jurek z marszu proszony jest o wywiad. Do akcji włącza się Davidn Bullock ( Town Crier ) ostatni żyjący autentyczny miejski herold! Obiecuje, że uświetni uroczystość swoim wystąpieniem. Kolejne kroki „grupa dalekiego zwiadu” historyczno-żeglarskiego, kieruje do miejskiej biblioteki. Są przesłania, że w miejscowej prasie z tamtego okresu, mogły zachować się jakieś artykuły na temat Władysława Wagnera. Eureka!!! Jest! Znalezisko ma praktycznie nieocenioną wartość! Do tego odkrycia przyczyniła się Naczelna Pogoria.org Agnieszka Mazur i jej niekwestionowane doświadczenie w przeszukiwaniu zawartości angielskich archiwów. Dzięki wiedzy nabytej w Archiwach Narodowych Wielkiej Brytanii podczas żmudnych poszukiwań materiałów do Misji Gibraltar, Aga odnalazła mikrofilmy ze stronami miejscowej gazety Great Yarmouth Mercury pochodzącej właśnie z września 1939r. A na nich cały duży artykuł, o polskim żeglarzu, którego wybuch wojny zmusił do przerwania rejsu, ponadto w tekście znajduje się chyba jedyne zdjęcia jachtu Zjawa III i kapitana Wagnera z postoju w Great Yarmouth!
Jurek, Aga i Leszek są pełni radości! Wyprawa terenowa okazała się pełnym sukcesem. Już wiadomo, że za trzy tygodnie harcerski jacht Zjawa IV, zajmie honorowe miejsce przy bulwarach miejskich naprzeciwko siedziby burmistrza miasta. W miejscowej prasie ukarzą się newsy informujące o zdarzeniu, zapraszające lokalną społeczność do odwiedzania polskich harcerzy. Miejskie Muzeum Great Yarmouth zaprosi załogę do bezpłatnego zwiedzania, a David Bullock kapitalny facet w stroju urzędowym wygłosi zapowiedź uroczystości. Ponadto istniała już wówczas ogromna szansa, że sama burmistrz miasta odwiedzi nasz jacht! Czego chcieć więcej?!
A jednak w zatroskanej głowie Jurka Knabe, tkwił mały problem organizacyjny. Trzeba, by zorganizować chociaż mały poczęstunek. Wszystkie przemowy i odczyty rzecz ważna, ale było by kapitalnie podać coś do picia i jakąś przekąskę. Tak się składa, że od wielu już lat kulinarnie popieram działania YKP Londyn. Czyli mówiąc prostym językiem coś tam już dla naszych żeglarzy pitrasiłem na różne spotkania. Na zapytanie Jurka, czy można zorganizować taką akcję? Odparłem oczywiście, że tak! A roboty było nie mało. Ponadto zgranie wszystkiego logistycznie i w ramach czasowych wymagało dobrej koordynacji wszystkich działań. A zatem po kolei. Trzeba było wymyślić coś, co można było przygotować do podania praktycznie z marszu. Z Londynu do Great Yarmouth, jest dobre trzy godziny samochodem. Uroczystości miały zacząć się około 12-tej. Czyli na odgrzanie całości miałem jedynie godzinę i to pod warunkiem, że kapitan wpuści mnie do kambuza Zjawy IV?! Wymyśliłem, że najlepiej sprawdza się do takiej akcji, „narodowy przysmak Brytyjczyków”, czyli kurczak w sosie curry! Tak, nie mylicie się to danie Indyjskie! Niemniej jest tak bardzo związanie z tradycją Wielkiej Brytanii, że dziś zaanektowano je na wszystkie uroczystości i przyjęcia na Wyspach! Ponadto sama potrawa ma bardzo bogatą morską historię, bo właśnie z żeglarzami z Azji dotarła do Anglii. Zatem coś innego niż bigos, ale świat ma przecież cztery strony i niezliczone smaki! Z wyliczeń wynikało, że trzeba będzie przygotować około pięćdziesiąt porcji. A to już jest sporo pracy. Należy również pamiętać, że wciąż trwała w Londynie Paraolimpiada i choć to nie szał jaki miałem w czasie samej Olimpiady, to i tak było co robić. Zakupy zrobili Aga z Jurkiem. Po wyładowaniu tego wszystkiego z samochodu zdawać by się mogło, że YKP Londyn organizuje małe wesele! Ja po pracy w hotelu jechałem do Jurka, by to wszystko podzielić i pomarnować. Szczęściem znalazł się nieoceniony pomocnik w postaci kolegi Zbigniewa Turkiewicza. Zbyszek przyleciał do Londynu z Kanady, by uczestniczyć w rejsie na Zjawie IV. Jako osoba bardzo zaangażowana w obchody Roku Wagnera, chciał uczestniczyć w tym ważnym, symbolicznym rejsie. A że z Jurkiem to od dawna dobrzy koledzy, więc przystanek na odpoczynek i wspominki zawsze mile widziany. Jak to Jurek sam powiedział gadu, gadu a roboty ubywało. Gdy przyjechałem na miejsce, wszystkie produkty były gotowe, obrane i posegregowane. Dzięki wam Panowie! Zbyszku gdyby co, to prace jako pomocnik Cooka masz załatwioną.
Potem poszło jak z płatka. Buteleczka rumu krążyła wśród morskich opowieści z Kanady, USA, Wielkiej Brytanii i oczywiście z Dąbrowy Górniczej. Ni się człowiek obejrzał, a na talerzach pojawiła się ogromna porcja kurczaka w ostrym i aromatycznym sosie. Jedzenie znikało z talerzy, więc chyba smakowało?! Jeszcze rankiem skoro świt gotowanie ryżu Basmati, by dojechał ciepły. Następnie wszystko owijamy w koce i folię. Kontener za kontenerem ładujemy do samochodu. Rusza kolejna wyprawa do Great Yarmouth. Tym razem wszyscy w obowiązkowych strojach uroczystych.
Droga szybko mija wśród pogawędki. Mijamy most i już jesteśmy na miejscu. Dość szybko odnajdujemy Zjawę. Zaczyna się prawdziwy wyścig z czasem, lada moment pojawią się goście. Kapitanie proszę o pozwolenie wejścia do kambuza?! I proszę o przydzielenie mi do pomocy wachty kambuzowej! Jest zgoda!!! OK.! Chłopaki wyciągamy te kontenery i wszystko do garów. Jachtowa kuchnia w mig roznosi się zapachami egzotycznych przypraw i korzeni. Koledzy z wachty kambuzowej są super!!! Wszystko gra jak w zegarku, a o czas tu przecież chodziło. Załogi harcerskie okazują ogromną pomoc i zaangażowanie. Ktoś rozkłada stoliki, ktoś przygotowuje broszury i wydawnictwa. Pogoda jest znakomita! Słońce i ciepło, więc wszystko organizujemy na świeżym powietrzu przy burcie odświętnie udekorowanej Zjawy IV.
Miło popatrzeć na jacht czyściutki, doskonale sklarowany i przyozdobiony odświętnie w Wielką Galę Banderową. Stara dobra szkoła morskich umiejętności, dziś tak sporadyczny już niestety widok. Pod salingiem bandery odwiedzonych w rejsie krajów. Robi wrażenie!!! Jeszcze fajniejsza jest rozmowa z uczestnikami rejsu. Wszyscy są bardzo roześmiani i w doskonałych nastrojach. W morzu było różnie, ale nikt nie chce schodzić z pokładu! Ciągle ktoś dzwoni do rodziców w prośbą i nadzieją. Kochani rodzice pozwólcie nam zostać na kolejny rejs!!! Serce rośnie, bo nie tyko beznadzieja i trudna młodzież blokowisk w Polsce egzystuje. Na Zjawie IV, w Great Yarmouth można było się przekonać, że ciągle mamy kapitalnych ludzi z pasją i sercem do trudnej sztuki żeglarskiej. Przy maszcie zaczepiam ładną dziewczynę z bandażami na palcach. Kołysało i upadłam, potrzaskałam palucha, ale zostaje na kolejny rejs. Wiesz ja normalnie nosze tipsy i chodzę na szpilkach, tu troszkę dokucza brak prysznica, ale atmosfera jest kapitalna, zostaje na następny rejs, mówi Patrycja.
Kambuz gotowy! I w samą porę bo oto tubalny głos miejskiego herolda Davida Buulocka oznajmia, że uroczystości czas zacząć. Ze strony YKP Londyn dojechał Leszek Ulewicz i Jacek Zazulin. Rzeczpospolitą Polską reprezentuje Konsul Generalny w Londynie Ireneusz Truszkowski, oraz Konsul Polonijny Tomasz Stachurski. Pojawia się pani Burmistrz Great Yarmouth. Przemowy, odczytanie listów i informacji o Władysławie Wagnerze, wreszcie oficjalna zgoda władz polskich na zakończenie przerwanego 73 lata temu rejsu. Pomimo doniosłej chwili, wszyscy bawią się wyśmienicie. Przedstawiciele miejscowych morskich skautów z pewną zazdrością patrzą na Zjawę! Jest na co, przyznaje. Zakończenie oficjalnej części zawsze zwiastują wymiany okolicznościowych prezentów i upominków. Kambuz tylko czekał na ten sygnał. Przebrany w najlepszy kucharski fartuch i polową czapkę ( ta wysoka nie mieściła się pod pokładem ) wydajemy poczęstunek. Ogromny gar sosu znika w mgnieniu oka. Spokojnie mamy kolejny! Miseczki krążą i często pojawiają się pytania o dokładki. Z zawodową satysfakcją dokładamy wszystkim chętnym od serca, po polsku z gestem.
Troszkę wyręczają mnie koledzy z wachty. Mam czas porozmawiać ze znamienitymi gośćmi. Pojawiają się prośby o wspólne fotki, a nawet wymiana adresów mailowych. Zaczyna mnie ściskać w sercu. Bo może by tak poprosić kapitana o przydział koji i zaokrętować się jako Cook?! Na pokładzie na pewno się przydam, a kambuz na 100% będzie ogarnięty. Łza się w oku zakręciła, ale obowiązki wzywają. Jeszcze jakieś śpiewy i przepakowywanie bagaży. Ktoś jednak niestety musi wracać. Gdzie ta keja??? Rozbrzmiewa wesoło w Great Yarmouth w Wielkiej Brytanii! Chyba ucieszyłby się Władek widząc te uśmiechnięte harcerskie twarze. Bo o to właśnie w tej idei chodzi. Pakujemy powoli nasze sprzęty i ruszamy do Londynu. Załodze życzymy pomyślnych wiatrów, a kapitanowi serdecznie dziękujemy za wszelką pomoc. Co złego to nie ja!!! Ściskam serdecznie młodego chłopaka. Dla nas i dla nich nadchodzi chwila rozstania.
Zjawa IV miała planowo zawitać do Gdyni dnia 15 września, czyli dokładnie w rocznicę śmierci Władysława Wagnera. Tego dnia na naszym ukochanym akwenie Pogoria I w Dąbrowie Górniczej, miały się odbyć regaty żeglarskie, kolejna edycja Pucharu Pogorii. Może by się udało zaakcentować Rok Wagnera w naszym mieście???
Do Londynu przyjeżdżamy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Całość doskonale się udała i na pewno na długo pozostanie w naszej pamięci. Ja i Aga szybkie pakowanie, bo za kilkanaście godzin lecimy do Polski. Tak drodzy czytelnicy, końcówka roku obfitowała w wydarzenia i na nudę nie narzekaliśmy. Zatem ruszamy na Pogorię.
Tomasz. Bezan. Mazur.
|
|