Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

Dalej, szybciej, więcej!

Londyn 29.11.2005.

W dzisiejszym artykule chciałem nawiązać do pewnego trendu, który niezaprzeczalnie króluje w naszym życiu. Nie chcę tu oczywiście prawić morałów o tym że żyjemy za szybko. Nie będę też pisał o potrzebie zastanowienia się nad tym co ważne. Na te pytania sami musimy sobie odpowiedzieć. W moich dzisiejszych rozważaniach chciałbym zastanowić się nad wybitnie sportowym charakterem naszego żeglarskiego pisma.
Byłem i jestem, stałym czytelnikiem magazynu „Żagle”. Praktycznie od roku 1992, posiadam kolekcje wszystkich numerów. W okresie gdy z forsą było krucho, pożyczałem nasze pisemko od Artura Marca. Obecnie dzięki uprzejmości Jerzego Knabe, mam możliwość znowu na bieżąco czytać „Żagle”. Jako jeden z redaktorów ma on bowiem wysyłany egzemplarz autorski, który ja skwapliwie czytam. Jako więc długoletni czytelnik postanowiłem skomentować zmiany jakie zaobserwowałem w „Żaglach”. Myślę że mam do tego prawo.
Na początek kilka pochwał. Nasze pismo posiada naprawdę bardzo dobrą szatę graficzną i na tej płaszczyźnie nie mamy się czego wstydzić. Obecnie jest też dobrze zorganizowana redakcja. Pamiętam bowiem okres gdy mieliśmy dwa miesięczniki „Żagle”, z tym że jeden był nielegalny. Może nielegalny to niewłaściwe słowo, ale były jakieś podziały w redakcji i wynikiem tego były dwa magazyny o tym samym tytule. Dobrze jest też zorganizowany dział ogłoszeniowy i reklamowy. Proszę się nie krzywić, tak jest, pismo musi przynosić zyski, a reklama temu służy. Wybitnie dobrze zorganizowany jest też dział dla „ ścigantów” czyli sport i regaty. Ten dział zajmuje lwią część miejsca na stronach magazynu i szczerze powiedziawszy, jak dla mnie o wiele za dużo. Sportem żeglarskim, w wyczynowym tego słowa znaczeniu, się nie zajmowałem i zajmować nie zamierzam. Całe strony poświęcone tabelom wyników, przypominają mi trochę, angielskie gazety dla uczestników zakładów sportowych. Artykuły też w przeważającej części nastawione są na sport, na wyczyn. OK. Niech będzie i wyczyn uważam jednak że „Żagle” coś zatraciły i właśnie to coś chciałbym dzisiaj przypomnieć.
Zostawiając na chwilę „Żagle” chciałbym zadać pytanie. Kto pamięta dzisiaj, takie programy TV jak „ Klub zdobywców oceanów”, lub „Bractwo żelaznej szekli”? Kto pamięta miesięcznik „Morze” i program telewizyjny pod takim samym tytułem?
Pamiętam doskonale te programy. Szara rzeczywistość schyłkowego okresu socjalizmu. Nikt z nas wtedy nie wierzył, ze Polska będzie wolnym krajem, że można będzie bez problemu przekraczać granice. Za oknami były bloki z szarej płyty i świat zacieśniony do obszaru pilnowanego przez czołgi „Wielkiego Brata”. W gazecie sprawdzałem o której będzie szedł w telewizji jeden z wymienionych wyżej programów. Nie nadawane były często, raz na miesiąc o ile dobrze sobie przypominam. Jednak kiedy już znalazłem, czekałem na niego i żadna siła nie była w stanie wyrwać mnie z przed telewizora. Zza szklanego okna telewizora wołał nas świat, wołała przygoda. Wspaniali podróżnicy opowiadali o dalekich, egzotycznych krajach. Widzieliśmy miejsca znane nam z lekcji geografii, oraz z książek przygodowych Alfreda Szklarskiego. Programy te wyrabiały w nas ciekawość świata, uczyły pokonywania barier. Młodzież przez cały rok uczestniczyła w konkursach i innych zmaganiach by w nagrodę wypłynąć w rejs na żaglowcu „Pogoria”. Programy te uczyły zespołowej pracy i szacunku do żywiołu jakim jest morze. Najważniejsze jednak przesłania tego programu to założenie „wytrwałość i praca doprowadzi do nagrody” oraz że „pokonanie barier jest możliwe tylko przez pracę”. Ponadto w programach tych było mnóstwo żeglarskiej gawędy, śpiewania, pokazywano tradycje i obyczaje morskie. W telewizji żeglarstwo jest obecne dzisiaj jedynie w przypadku wygrania prestiżowych regat przez naszych reprezentantów. Czyli sport, nie wychowanie, nie tradycja, nie propagowanie kultury morskiego społeczeństwa jakim staliśmy się, dzięki ofiarom wojen i krwi. Telewizja jednak jest poza moim zasięgiem działania. Nie płacę bowiem abonamentu, niech więc nadaje to o co proszą widzowie. Nawet jeżeli ma być to następny BIG Brat, czy inne ogłupiacze.
Wracam jednak do „Żagli”, jest to bowiem pismo dedykowane dla żeglarzy. Z magazynu zniknęły treści kultywujące żeglarskie tradycje, strój i zachowanie. Dzisiaj etyka sprowadza się do płacenia rachunków w portach, zabierania śmieci i zakopywania kupki. Tematy ważne, ale uważam, że pojęcie „Etyki Żeglarskiej” jest dużo szerszym zagadnieniem i spłycanie go jest działaniem skandalicznym. Za wielką szkodę dla treści „Żagli” uważam zlikwidowanie działu poświęconego szantom, który to dział prowadził Jerzy Rogacki. Dział techniczny z wyjątkiem części prowadzonej przez Jerzego Kulińskiego, jest przeznaczony dla bogaczy, czyli „zobacz i kup”. Zniknęły tak potrzebne rady, jak i co można zrobić domowym sposobem. Generalnie „Żagle” to dzisiaj „Dalej, Szybciej, Więcej” a szkoda!
Z trendem tym spotykałem się i w moim życiu klubowym. Na moich oczach wyzionęła ducha, Omega jako polska klasa narodowa. Byłem też światkiem swoistego wyścigu zbrojeń, skrzętnie podsycanego na łamach „Żagli”, który doprowadził do przekształcenia regat klas turystycznych w wyścigi kosmicznych bolidów. Bolidy te zniweczyły tradycje regat dla zwykłych obywateli, na zwykłych obywatelskich łódkach. Obecnie trzeba mieć potężny syndykat i sponsorów by wygrać regaty o „Puchar Śląska w klasie Omega”. Tacy zawodnicy jak Kazimierz Zając, z wiedzą doświadczeniem i własnoręcznie przygotowanym jachtem, zostali sprowadzeni do roli tła i może nieszkodliwego romantyzmu. Redakcja „Żagli” nie potrafiła oddzielić sportu widzianego jako wyczyn, od zwykłego amatorskiego zmagania, gdzie nie ważne są miejsca ale to by być razem.
Walczyłem z „Dalej, Szybciej, Więcej” trend ten owładnął moimi kolegami z KSW Fregata kilka lat temu. Nie udało mi się przekonać kolegów do tego, że jako klub amatorski nie jesteśmy w stanie utrzymać regatowego charakteru naszego stowarzyszenia. Na tej płaszczyźnie dochodziło pomiędzy mną a innymi do poważnych różnic poglądów. Niestety moje pojecie uprawiania żeglarstwa nie jest dzisiaj modne a propagowanie kultury „Jachtsmanów” traktowane jest jako dziwactwo. Trend „Dalej, Szybciej, Więcej” wyeliminował też z żeglarskiego życia kilka ciekawych osób. Maciek kiedyś postanowił być sportowcem, regatowcem z krwi i kości. Niestety stara Omega nie miała szans pływać szybko, pomimo zapału i strojów nie udało mu się uzyskać zadowalających wyników. Postanowił zostać sędzią regatowym i odnotował w tej działalności sukcesy. Z obecnych moich informacji wynika że jednak wygrał „Trend”. Taka sama historia spotkała Kajka i Dudusia. Zarażeni trendem „Dalej, Szybciej, Więcej” chcieli oni uzyskać wyniki w regatach. Może kiedyś w przeszłości mieli by szansę, ale dzisiaj w erze bolidów ich łódki zostały daleko w tyle. „Żagle” nie napisały bowiem że zdobycie pozycji i sukcesów to długotrwała praca i ciężka droga do przebycia. Z lektury tego magazynu wynika jednoznacznie, chcesz być w czołówce musisz być bogaty. Kup łódkę i wygrywaj. Prosta i szybka recepta na sukces, która eliminuje zapał i dyskwalifikuje tych nie bogatych. Myślę że to jest bardzo negatywne zjawisko i tylko my sami możemy z nim walczyć.
Są też ludzie którzy nie ulegają tym „Trendom”. Mam w rękach autorską płytę CD kolegi Radka Stachurskiego. Ta nagrana w domowych warunkach płyta pt. Morze Czeka, jest dowodem na to, że można zrobić coś naprawdę dobrego zupełnie amatorsko. Nie trzeba profesjonalnego, drogiego studia by nagrać płytę z kapitalną muzyką. Płyta ta i pomysł Radka wymaga opisania w innym obszerniejszym materiale i z pewnością to uczynię. Teraz jednak podkreślam że pracą i pomysłowością, można odnieść sukces i w regatach i w innych dziedzinach życia. Wielu z kolegów takie sukcesy donosi i zachęcałbym ”Żagle” do tego by o tym też pisały, ujmując może trochę miejsca kosmicznym bolidom. Najważniejsze jest to żebyśmy nie dali się zniechęcić brakiem spektakularnych sukcesów.
Taki los spotkał amatorskich piłkarzy. Zarosły boiska zorganizowane spontanicznie w parkach i na leśnych polanach. Dzisiejsza piłka to oglądanie meczu w TV lub w barze. Wielu młodych ludzi stwierdziło, że nie ma sensu grać w piłkę, nigdy nie będzie ich, bowiem stać finansowo na odniesienie sukcesu, w tym kolosalnie drogim sporcie. Amatorskie bieganie za piłką jest niezgodne z „Trendem”.
Do tego doprowadzili nowocześni kreatorzy tego sportu. Obawiam się by nasze jeziora nie zaczęły świecić pustkami. Nie chodzi mi tu o wielkie szlaki turystyczne, ale o małe zbiorniki jak Pogoria. „Żagle” kreują, bowiem nowoczesny styl pływania i już niedługo wielu kolegów będzie się wstydzić „ Bo nie będzie to zgodne z Trendem” pływać na starych Omegach i Zefirach. To zjawisko już się rozpoczęło!

Z żeglarskim pozdrowieniem

Bezan

PS. Wiadomość z ostatniej chwili! W Dąbrowie Górniczej powstał pomysł zorganizowania w roku przyszłym rejsu pt. Szlakiem polonijnych żeglarzy. Projekt ten jest pomysłem kol. Witolda Proboszcza i jest wynikiem konferencji żeglarskiej z dnia 17 września 2005, pt. Z tradycją na pokładzie. O wszystkich szczegółach tego przedsięwzięcia przeczytacie na naszej stronie.