Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

 

Majowa karuzela zdarzeń .
Londyn 25.05.2012.

 

Wszystko działo się zaskakująco szybko! Początek miesiąca na urlopie w Polsce. Z zimnego i deszczowego Londynu, przeniosłem się na skąpany słońcem Dębowy Maj Festiwal w Dąbrowie. Kapitalna zabawa i super pogoda. Niestety jeszcze nie zdążyłem się dobrze nacieszyć domem, a już skrzydła Airbusa niosły mnie nad Tamizę. Można powiedzieć, że to normalka w czasach globalnej wioski i zacieraniu się granic. Ja jednak czułem się niezbyt komfortowo. Podejrzewam, że coraz bardziej budzi się we mnie tęsknota. Uczucie to potęguje się zwłaszcza po wizycie na Starej Pogorii w Dąbrowie Górniczej.

Tym razem nie miałem za wiele czasu na odwiedziny Pogorii I. Dębowy Maj Festiwal odbywał się na nowo otwartym obiekcie WOPR-u Pogoria III. Siłą rzeczy spędzałem tam większość wolnego czasu, którego tak szczerze za wiele nie posiadałem. Niemniej udało mi się wyrwać na króciutki patrol rowerowy by rzucić okiem tam i ówdzie.

Klub Sportów Wodnych Fregata, mój dawny ośrodek żeglarskiego życia, zastałem w pełni działań i mobilizacji. Wszystko, co pływa na wodzie! Klub prowadzi szkolenie żeglarskie na ponad 40-ci osób! Dla ludzi patrzących z zewnątrz realizacja takiego zadania wydaje się prostą i nieskomplikowaną czynnością. Ja jednak doskonale znam zagadnienie i zdaje sobie sprawę z wysiłku organizacyjnego, jaki trzeba ponieść przy tak licznym kursie. Zapewnienie bazy szkoleniowej, czyli sprawnych technicznie i bezpiecznych łodzi sprawą wcale łatwą nie jest. Zwłaszcza, gdy do dyspozycji ma się wiekowe Omegi, ciągle wymagające napraw i reperacji.

Więcej zdjęć w galerii Marka Stachurskiego >>>

Ponadto konieczne jest zapewnienie odpowiedniej liczby kompetentnych instruktorów. Tu problemy sprawia samo życie. Komfort wolnych weekendów ma już niewielu, większość z nas musi niestety pracować w dni powszechnie uważane za wolne od pracy. Dlatego dopasowanie czasu szkoleń do dostępności instruktorów staje się kolejnym wyzwaniem dla organizatorów. Do tego dochodzi jeszcze asekuracja. Szczególnie ważna w czasie pierwszych zajęć. Kiedy to ludzie zupełnie nie obeznani z wodą i jachtem rozpoczynają swoją przygodę z żeglarstwem. Z doświadczenia wiem, że po kilku dniach zajęć kursanci nabierają większej pewności siebie. Uczą się wiary w swoje możliwości i w sprzęt ,którym dysponują. Jeżeli nawet zdarzy się wtedy wywrotka, co jest rzeczą naturalną i zdarzyć zawsze się może, to łatwiej jest opanować panikę.

Na moje oko kurs na Fregacie prowadzony był w dobrym starym stylu. Nie ma się, czemu dziwić instruktorzy, którzy go prowadzili to sprawdzona gwardia z naszego jeziora. Pomyślnych wiatrów dla was koledzy i waszych kursantów!!!

Prócz kursu Fregata szykowała się do regat. A jest tego trochę w obecnym sezonie. Ciesząca się zasłużoną sławą Pasja Wodna, była właśnie uzbrajana i przezbrajana jednym słowem szykowana do walki o nowe puchary i miejsca na podium. Z ostatnich doniesień internetowych wynika, że i zaprzyjaźniona z naszym portalem załoga AQUADUO ze sternikiem Dariuszem Bałazym, odnosi w bieżącym sezonie spektakularne zwycięstwa!!! Brawo chłopaki!

Niestety nadciągające burzowe chmury skłoniły mnie do szybszego niż zamierzałem opuszczenia Starej Pogorii. Fioletowo-czarne chmury przykrywały swoją poświatą błękitno-zieloną wodę ukochanego jeziorka. Pomruki nadchodzącej gwałtownie majowej burzy, wyraźnie dawały się słyszeć w oddali. Nie uśmiechała mi się perspektywa pedałowania w strugach deszczu. Z żalem opuszczałem bliskie mojemu sercu miejsce. Nie mogę tego na sto procent powiedzieć, ale gdy wyjechałem z ośrodka, to kilka osób spokojnie zaczęło oddychać J . Słowem stare zaszłości ciągle dają o sobie pamiętać. Jestem człowiekiem mądrego kompromisu, zawsze nim byłem! A po latach spędzonych w Wielkiej Brytanii ta cecha jeszcze się pogłębiła. Jeśli jest szansa na zorganizowanie czegoś nowego, lepszego i ku pożytkowi ogólnemu, to ja zapominam o tym, co było tylko biorę się do roboty. Przez ponad dziesięć lat działalności portalu Pogoria.org wypracowaliśmy sobie spore grono stałych czytelników. Śmiem twierdzić, że z istniejących stron internetowych o tematyce żeglarskiej na Pojezierzu Pogoria, jesteśmy najbardziej rozpoznawalną i docierającą najszerzej witryną. Nasze statystyki wprost eksplodują zliczając hasła :Pogoria: , :Pogoria domki:, :Jezioro Pogoria. Wydawałoby się, że samym organizatorom wodniackiego życia na rozgłosie zależeć powinno???!!! Niestety pomimo prób nawiązania kontaktu i współdziałania, nie otrzymaliśmy żadnych materiałów dotyczących Dąbrowskiej Edycji Pucharu Polski w klasie Omega! Nic dodać i nic ująć!

Przylot do Londynu oznaczał ucztę kulturalną i strawę duchową, która mnie zapewne na pięć lat wystarczy. Praktycznie wprost z lotniska do teatru. Ha, ale na jaką sztukę i do jakiego teatru?!

Otóż z okazji akcji Globe to Globe 37 languages and 37 playes, do londyńskiego teatru The Globe zawitała grupa aktorów z Opola. Przedstawienie Szekspirowskiego Makbeta w wykonaniu awangardowego Teatru Kochanowskiego, zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. No a jakże by inaczej, kiedy przedstawienie zaczyna się od pokazania publiczności gołego tyłka! Potem były balangi, alkoholowe melanże, narkotyki, seks, gwałty i morderstwa! Słowem deszcz lał strumieniami, a temperatura nie rozpieszczała, ale na widowni było gorąco!!! Zbudowany na wzór średniowiecznego teatru The Globe, to miejsce niezwykłe. Uważam, że każdy powinien, choć raz uczestniczyć w tym niesamowitym misterium.

 

Osobiście nie jestem miłośnikiem teatru, ale ten występ polskich aktorów w londyńskim The Globe, zapamiętam na długo! Warto było i nie było bynajmniej nudno.

Powrót do pracy po takich wydarzeniach, jest prawdziwą torturą. Niestety trzeba opłacać rachunki i dbać o płynność finansową w portfelu, co w dzisiejszych czasach łatwe nie jest. Zatem rano pobudka, pospieszny spacer do stacji metra Finsbury Park i meldujemy się w pracy. Na długie miesiące pozostały znowu rozmowy telefoniczne z domem i przeglądanie zdjęć na internecie. Kolejny urlop dopiero po Olimpiadzie!

Nie znosimy monotonni dnia codziennego!!! Zawsze staramy się zorganizować jakąś odskocznie. W czasie porządkowania pułki z przewodnikami, informatorami i biletami, słowem pułki wyprawowej Pogoria.org natrafiliśmy na małą niespodziankę. Otóż okazało się, że nasze bilety do The Historic Dokyard Chatham ważne przez rok, tracą swoją ważność się dokładnie 31 maja! Zatem trzeba koniecznie przed tą datą zorganizować wycieczkę do Chatham!

 

Pamiętałem, że i Jurek Knabe odwiedzał w roku ubiegłym to fantastyczne miejsce. Padła, zatem propozycja wspólnego wyjazdu. Jurek na to jak na lato! Mówi, że lekarka zasugerowała spacery, więc pomysł doskonały! Zatem w poniedziałek 21 maja po dobrym śniadanku, ruszamy ponownie do stoczni, w której wybudowano słynny HMS Victory!

Poprawia się pogoda. Jest chłodno, ale nie pada, a nawet niekiedy przebija się słońce. Jako że mamy zwiedzone wszystkie atrakcje tego miejsca w czasie naszych poprzednich wypraw. Obecnie koncentrujemy się na spacerowaniu i obserwacji zmian. Myliłby się ktoś, kto uważa że The Historic Dockyard , to skostniałe muzeum w którym ni ludzie ni eksponaty się nie zmieniają. Otóż nie! Na żaglowcu patrolowym z epoki Wojen Napoleońskich, HMS Gannet postawiono świeżo wyremontowany fok maszt. Udostępniono również do zwiedzania pokład dziobowy. Z przyjemnością skorzystałem z możliwości dokładnego oglądnięcia stanowisk karabinów maszynowych, będących na uzbrojeniu jednostki. Podkreślić trzeba, że to jedne z pierwszych tego typu działek stosowanych w marynarce wojennej.

 

Prawdziwym hitem stała się jednak wizyta w wiktoriańskim warsztacie powroźniczym, czyli The Victorian Ropery. Agnieszka zarezerwowała, bowiem wejście na normalny proces warsztatowej produkcji lin!

 

W zeszłym roku mieliśmy okazję oglądać specjalny pokaz prowadzony na drewnianych makietach. Muzeum zorganizowało go z myślą o dzieciach to one, bowiem pod kierownictwem przewodników, wcieliły się w rolę powroźników. Tym razem produkcja szła pełną parą. Najdłuższy warsztat na świecie tętnił normalnym życiem. Na naszych oczach z setek skrętek konopnych powstawała lina, czyli rzecz dla żeglarza bardzo ważna. Proces zafascynował Jurka! Stale dopytywał się o szczegóły i detale techniczne. Nie do końca jestem pewien, czy bardziej interesowały go maszyny powroźnicze, czy młoda i bardzo sympatyczna pracowniczka warsztatu? Pozostanie to pewnie tajemnicą J . Niemniej cała ta historia z linami i ich produkcją przypomniała Jurkowi, że potrzebuje nabyć linę! A czy może być bardziej odpowiednie miejsce na taki zakup niż The Victorian Ropery?! Wprawdzie bardzo uprzejma pani w sklepie myślała raczej o kontrakcie hurtowym, co najmniej 200m. Miała troszkę zakłopotaną minę, gdy Jurek wyjaśnił, że linkę potrzebuję na suszenie prania na balkon! Jednak profesjonalizm miejsca wziął górę. Po krótkich negocjacjach z całą masą humoru i żartów kapitan Jerzy Knabe nabył drogą kupna sznur do prania wykonany w The Historic Dockyard Chatham!!! A co!

W drodze powrotnej było trochę śmiechu. No, bo jak zatytułować tę wycieczkę? Wyprawa po sznur do bielizny :) !

Po dobrym lunchu wracaliśmy do Londynu. Byliśmy w doskonałych humorach i już planowaliśmy kolejną wycieczkę. Tym razem będzie to zwiad terenowy w miejscowości Great Yarmouth. Samo miasteczko, jest niezwykle ciekawe. My natomiast jedziemy tam szukać śladów Władysława Wagnera i pewnych wydarzeń z 1939r. To jednak w planach na lipiec.

I tak właśnie zleciał nam maj. Pierwszy wiosenny miesiąc obfitował w emocje. Dobrze rokuje to na resztę sezonu. Byle dopisywało zdrowie i pogoda, bo pomysłów i miejsc do odwiedzenia nam nie braknie!

Zatem do zobaczenia na szlakach turystycznych przygód.

A-hoy.

Tomasz, Bezan, Mazur.