Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

@Bezan

 

 

Ładne kwiatki!

Czyli ale się narobiło !!!

 

 

            Kilka lat temu pewien kabareciarz ( niestety już nie pamiętam który ), powiedział, że już nic go zdziwić nie może od kiedy to. Najlepszym golfistą został czarny! Najlepszym raperem biały! Zaś Niemcy nie chciały wojny w Iraku! Dodał chłopina, że świat osiągnął szczyt szczytów i bardziej posypać się nie może.

            Zdziwiłby się pewnie, bo może! A nawet się sypie!

            Kilka tygodni do tyłu, skończyła się w Anglii zima stulecia! Śnieżyło, mroziło i to całkiem na serio. W szkockich górach przysypało owce, a i ich właścicieli ciężko było z zasp wygrzebać. W Londynie warstwa śniegu o grubości 10ciu centymetrów, spowodował chaos komunikacyjny. Było minęło. Wiosna śnieg rozpuściła i z pod tej pierzynki wylazły dziury! Nie chodzi tu bynajmniej o dziury w ciasnym angielskim budżecie. Nie! Chodzi o najnormalniejsze dziury w jezdniach! Takie znane z naszych polskich szos. Dla wyspiarzy był to prawdziwy szok! Poleciało kilkanaście kół w samochodach. Pękło trochę felg, złamał się jakiś wahacz i miało miejsce kilka kolizji drogowych. Bo na jezdni po zimie wylazły dziury! Cóż, dla naszych kierowców, to normalka! Dla wyspiarzy były to „Ładne Kwiatki”. Niech mają! Niech wiedzą! Dlaczego im ma być lepiej. Zawsze to lżej na sercu, gdy dziurawe jezdnie nie będą już jedynie naszą rodzimą specjalnością.  

            Wiosna uporządkowała i inną palącą sprawę. Upadł mianowicie pieszczotliwie kultywowany mit Polaka Super Pracownika! Przez kilka lat wszystkie pisma polskojęzyczne w Anglii wydawane, a nawet kilka rodzimych rozpisywały się o tym, jacy to jesteśmy NAJ. Najlepiej pracujemy, najlepsi z nas fachowcy, najtańsi i najbardziej obrotni. Słowem jak by nie nasi NAJ, to gospodarka Anglii upadła by na łeb na szyję. Stało się jednak coś zupełnie odwrotnego. Gospodarka walnęła łbem w podłogę, jak przysłowiowy dzik w sosnę i dopiero po tym walnięciu się okazało, że to nasza wina.
            Gazety Angielskie wyliczyły dokładnie ile to zasiłków i benefitów pobierają nasi NAJ rodacy. Ze szkocką wręcz skrupulatnością obliczono, ile Rząd Brytyjski dopłaca do dzieci, które przebywają w Polsce. Do tego się zaczęła nagonka, że nasi NAJ, to zwykli partacze. Finałem było oczywiście ponowne informowanie społeczeństwa, o spadku populacji ryb w rzekach i łabędzi. Według dziennikarzy angielskich, tradycyjnie zjadanych, przez barbarzyńców z nad Wisły. Takie kwiatki! Smacznego!

            Prasa polska, też przestała pisać o naszych sukcesach. Brak sukcesów, to i pisać nie ma, o czym. Natomiast wraz z każdym nowym numerem, obojętnie jakiej nazwy czasopisma, pojawiają się wiadomości o zabójstwach, gwałtach, morderstwach polaków, na polakach itp. Z czego najczęściej mordowane są nasze rodaczki. Za to nasi silni NAJ, polubili ostatnio rozwiązywać wszelakie problemy za pomocą noża. Zdarzają się oczywiście i inne ciekawe konfiguracje zbrodniczego wkładu rodaków w doświadczenia angielskiej policji kryminalnej. Miłej lektury!

            Same polskie gazety, kiedyś poważne i fajnie prowadzone, zeszły do poziomu „Super Expresu”. Wszystko to oczywiście za sprawą kasy!
            Za dobrych czasów, kiedy to widziano w nas sporą grupę konsumentów, zabijano się o miejsca reklamowe w prasie polskiej. Ogłaszali się wszyscy. Pracodawcy, agencje mieszkaniowe, banki, burmistrz Londynu, transport publiczny i firmy przesyłające kasę. Zresztą nie sposób wymienić wszystkich. W efekcie kasy w tych gazetach było tyle, że można było je rozdawać za darmo. Ponadto wysokie przychody zapewniały utrzymanie dziennikarzy na wysokim poziomie. Niestety to już „Przeminęło z Wiatrem”, a raczej wraz z nastaniem kryzysu.
Jako pierwsi wycofali się z umieszczania reklam w polskiej prasie pracodawcy. Kryzys sprowadził bezrobocie. Pracy zaczyna brakować dla swoich, więc po co jeszcze szukać wśród Polaków! Zaraz potem zaczęli się wycofywać i inni. W efekcie w polskich gazetach zaczęło radykalnie brakować kasy na wszystko. Kilka tytułów padło w tym Nowy Czas, jedna z najbardziej inteligentnych gazet. Reszta się dość mocno odchudziła. W działach DAM PRACE dominują jedynie ogłoszenia typu, przyjmę do pracy odważne i bezpruderyjne panie.  Przez czas jakiś ogłaszały się escort agency, ale ta nazwa myliła nasze niedouczone językowo tancerki erotyczne. Teraz wszystko jest jasne, burdel jest burdel i tyle. Takie Ładne Kwiatki.
            Zresztą szukanie w tych gazetach jakiegoś wartościowego artykułu przypomina raczej słynne zdanie z Kubusia Puchatka. Im bardziej Puchatek zaglądał do dziupli, tym bardziej Prosiaczka tam nie było! W ramach oszczędności redakcje zaczęły zwalniać zawodowych dziennikarzy zastępując ich stażystami. I teraz jest tak! Jak umiesz pisać (raczej już powszechna umiejętność) i zgodzisz się na samo-zatrudnienie przy warunkach płacowych z epoki niewolnictwa. To nie ma sprawy. Zostaniesz redaktorem. Przy takiej ogólnej miernocie, łatwo się jest przebić z czymś, co jest tylko o stopień mniej mierne niż pozostała chała. I tak powstał Ładny Kwiatek w postaci cyklu pt. „W moim angielskim domu”. To coś, cyklicznie publikuje Polisch Express, zaś jego autor chodzi w glorii drugiego Georga Lucasa. Nie chodzi tu bynajmniej o walkę z Imperium Brytyjskim. Bohater opowiadań pt. „W moim angielskim domu” ma jednak wyjątkową moc. Zwalcza karaluchy! Zalęgły się w chacie, pewnie z nadmiaru czystości, a on walczy z nimi jak świetlnym mieczem, opisując to na łamach gazety ku ogólnej uciesze publiki. Ponadto odkrywa niezwykłe różnice pomiędzy plemionami tubylczymi. Kiedyś napisał, że czarnoskórzy dłużej stoją przy bankomatach. A to ci odkrywca!!!. Do tego jest wplątany wątek miłosny. Na razie to platoniczny romans z sąsiadką Weroniką, bo się bohater przemóc nie może. Pewnie w przyszłości się rozwinie. Cała to historia bije na głowę wszystkie bzdury znane w przeszłości z Harlekina i Klanu. Kwiatki, kwiatki,kwiatki.

            Za to w parkach pojawiły się prawdziwe ładne kwiatki. Wraz z pierwszymi ciepłymi dniami wystrzeliły w niebo krokusy, a zaraz potem żonkile i narcyzy. Ptaki robią niesamowity harmider nie dając nam przespać życia. Takie prześliczne kwiatki, są oczywiście akceptowane, a wręcz ogólnie oczekiwane po tej długiej i srogiej porze roku. Wraz z przesileniem wiosennym, powinno nastąpić przesilenie głupoty. Przecież o wiele przyjemniej jest oglądać kwiatki w parku, niż w prasie. Radzę, więc wszystkim udać się na długi spacer. Pooddychać świeżym powietrzem. Dotlenić szare komórki. Chwytać ciepło i świeżość. Dopiero po takiej terapii wrócić i ponownie rozpocząć pracę. Efekty powinny być zdecydowanie widoczne.

 

Tomasz. Bezan. Mazur.  

 Londyn 30.03.2010.