Możecie spać spokojnie!
Londyn 18.02.2006.
Autor:Bezan
Zaskakujący tytuł? Zaraz wszystko wyjaśnię! W zaszłym roku przeszła przez żeglarski świat prawdziwa burza. Dotyczyła ona oczywiście PZŻ-tu. Jak wszyscy sobie pewnie przypominają, były różne stanowiska w tej sprawie. Od skrajnie radykalnych, a nawet anarchistycznych, czyli zlikwidować PZŻ. Przez nowatorsko racjonalne, czyli głęboka restrukturyzacja Polskiego Związku Żeglarskiego, którą to opcję popieram. Do ortodoksyjnej, czyli PZŻ, papiery, egzaminy, kontrola pływań, badania lekarskie, pieczątki i opinie z rejsu, a byłbym zapomniał o kreskach na wodzie, typu mil 20 i mil 5 i takie inne anachronizmy. Ciekawym zjawiskiem był okres, na jaki przypadło największe nasilenie tej żeglarskiej zawieruchy. Był to końcowy okres sprawowania władzy sejmu poprzedniej kadencji. Nie czarujmy się, zatem, nie chodziło o zmodernizowanie działań związku, bo co do tego sejmowi. Chodziło o wywołanie tematu zastępczego i zamydlenie oczu. Co się naprawdę udało, trzeba dodać. Z zainteresowaniem śledzę poczynania nowego sejmu i stwierdzam na sto procent, nikt nawet palcem nie kiwnie w sprawach żeglarskich zmian. Przynajmniej na razie. Tematów do „mydlenia” jest, bowiem taka ilość, że długo poczekamy aż wykończą się zapasy „mydła” Powiedzmy sobie, zatem śmiało. Nic się nie zmieni, za szybko. A czy to dla nas dobrze, czy nie, no cóż swoje stanowisko w tej sprawie przedstawię poniżej.
Wielu ludzi twierdzi, że nie interesuje ich polityka, że nawet nie oglądają dziennika i nie czytają gazet. Że to wszystko, co dzieje się tam na górze, jest odległe i nie ma wpływu na życie takich malutkich ludzików na dole. Nic bardziej błędnego! Każda zmiana, decyzja, czy ustawa, dotyczy nas osobiście. Ma wpływ na wszystkie sfery naszej egzystencji. Ponadto oglądając wiadomości, dzienniki TV i czytając gazety, mogę z dokładnością stwierdzić, jaka będzie przyszłość PZŻ i klubów żeglarskich, w ich ogólnym rozumowaniu. Powiecie, coś się Bezanowi pomieszało. Zobaczcie sami.
Jedyną i najbardziej realną władzę, która może coś zmienić w strukturach Polskiego Żeglarstwa stanowi kapitał, zgromadzony w przemyśle nautycznym. Nie żadni politycy, albo inaczej nie politycy wprost, ale pod naciskiem pieniędzy z szybko rozwijającego się rynku produkcji i usług nautycznych, spowodują zmiany i zniesienie obecnych ograniczeń. Po co bowiem budować łódki, jeżeli ludzie (klienci) nie mogą na nich pływać, po co zakładać stanice i wypożyczalnie sprzętu, skoro ludzie (klienci) nie mogą sprzętu wypożyczać, bo ograniczone jest to przepisami. Ten proces już się rozpoczął, jest powolny tylko dlatego, że nasi rodzimi odbiorcy nautycznej machiny przemysłowej, nie mają odpowiedniej mocy nabywczej. Czyli po prostu, mało my polscy żeglarze, mamy kasy. Tego procesu nic jednak nie zatrzyma i całe szczęście.
Odkąd zamieszkałem w UK, stale obserwuję wszechpotężną władzę rynku. Podaż i popyt, producenci i klienci, to najważniejsze „mechanizmy” regulujące życie społeczno gospodarcze. Nie parlamentarne przepisy i władza urzędów. Najdziwniejsze jest to, że tu w Zjednoczonym Królestwie, urzędnik wie co do niego należy i po prostu pomaga żyć. Rynek jest wszechwładny, potrafi wyeliminować nieuczciwego sprzedawcę, wyreguluje wygórowane ceny i napędza rozwój. Czy to wszystko dojdzie do nas? Powtarzam, już się dzieje.
W dziennikach TV widzieliśmy wielokrotnie, jak przedstawiciele biznesu wnikali do zarządu państwa. Poprzez lobbing wpływali na decyzje gospodarcze i wypracowywali wpływy w interesujących ich gałęziach gospodarki. Efektem tych działań były sytuacje, gdy pracownicy zakładu X, dowiadywali się, że ich zakład już jest własnością pana Y i że oni, oraz reprezentujące ich związki nic nie mają do gadania. Było przy tym masa patologii, ale taki już naszej ojczyzny urok. Wielki biznes nie ograniczył się jedynie do władz centralnych, lobbing wpływa na władzę samorządowe, miejskie i gminne. I jeżeli tylko nie stanowi patologicznych wynaturzeń, przynosi rozwój danej społeczności. To wszystko można było zaobserwować w TV. A czy w naszym żeglarstwie jest inaczej? Otóż nie! Biznes nautyczny dawno już opanował władzę centralne PZŻ-tu. Poszło to wszystko dalej i prawie wszystkie OZŻ-ty są pod wpływem firm branży nautycznej. Niestety na razie jesteśmy na etapie błędów i wypaczeń, czyli daleko posuniętej patologii. Ten stan trwa już lat kilka i właśnie ostatnia burza w żeglarskim światku daje wyraźny znak dla zmian, na normalność. Ci bowiem którzy obecnie opanowali władzę w żeglarstwie, wymyślili sobie monopol na rację! Zasłaniają się bezpieczeństwem żeglugi i innymi sloganami. Tak naprawdę chodzi jednak by przez dany OZŻ, mogły przechodzić szkolenia organizowane przez firmę pana X, całkiem przypadkiem odpowiedzialnego w OZŻ za egzaminy. Chodzi o to by nie dopuścić do powstania grupy niezależnych instruktorów, młodych i z doświadczeniem, bo zabraliby pieniądze jakie zarabiają obecnie preferowani instruktorzy weterani. To samo tyczy się wszystkich innych ograniczeń. Po prostu w żeglarstwie siedzi kilka osób, którym monopol na władzę jest bardzo na rękę. To jest całe szczęście ich zmierzch. Powstają świetnie działające firmy czarterowe i szkoleniowe. Powstają prywatne ośrodki i przystanie. I nie pozwolą one na to by kilku panów ze związku, decydowało o tym co mogą robić na swoim terenie. Trzeba dopuścić do konkurencji! Monopol to patologia. Ludzie którzy będą mieli prawo wyboru i środki. Wybiorą lepsze standardy i wyższy poziom usług za normalną cenę. Słabi sami odpadną z gry i zostaną wchłonięci przez tych lepiej zarządzanych. Proste i skuteczne, choć czasem boli. To samo będzie dotyczyło klubów żeglarskich. Te działające obecnie na zasadzie społecznych składek i spontanicznych zrywów do pracy, nie wytrzymają konkurencji. Ponadto staną się celem ataku. Nie same kluby, bo ich tradycja to świetny towar do wykorzystania, ale ich warsztat produkcyjny. Kluby posiadają tereny z dostępem do wody. Najczęściej usytuowane są w doskonałych miejscach. Posiadają trochę sprzętu i jakieś budynki. Wszystko to w rękach dobrego zarządcy i po dokapitalizowaniu, zacznie przynosić zyski. Działania w celu przejęcia klubów już miały miejsce w przeszłości i jeszcze powrócą do naszej rzeczywistości. To w cale nie oznacza wyroków unicestwienia dla działających w klubach społeczności. Prawdziwy przemysł nautyczny, ludzi będzie potrzebował i jako wykonawców usług i jako odbiorców. Klient nasz Pan! Wyeliminuje jednak różnych pijaczków, cwaniaczków i innych których jakoś nikt nie miał sumienia ruszyć.
To co opisałem, niestety potrwa. Nie będzie w tej dziedzinie rewolucji i nie usłyszymy o nich w TV. My żeglarze, wbrew temu co o sobie sami sądzimy, nie jesteśmy aż tak wielką rzeszą. Ponadto przejęcie jakiegoś zakładu i protesty związkowców TV pokaże. Przejęcia jakiegoś klubu raczej nie. Wynika z tego że wszyscy mogą spać spokojnie! Ci co obecnie, betonowo, trzymają monopol na rację. Bo zmiany nie są aż tak dynamiczne i pewnie jeszcze kilka lat się uda. I ci co tych zmian pragną. Bo zmiany te prędzej czy później nastąpią.
Zastanawiające jest to, że gdy kilka lat temu napisałem artykuł o PZŻ i potrzebie zmian, wszyscy patrzyli na mnie jak na samobójcę. Po co ty to piszesz, narażasz się niepotrzebnie. Władza to oni. Gdy słuchałem tych rad, aż mi się wierzyć nie chciało, że mówią to ludzie, których ojcowie walczyli z totalitaryzmem, a dziadowie gdzieś na wojennych frontach. Ludzie, co mi mogą zrobić? Pływać zabronić? Utrudnić zdobycie kolejnego stopnia żeglarskiego? Czy nie zarejestrować kursu? Proszę bardzo! Całe szczęście mamy obecnie możliwość wyboru. Jeżeli bowiem możemy wybrać kraj do życia, jeżeli możemy w trybunale praw człowieka, skarżyć się na niedoskonałości własnej ojczyzny. To możemy też wybrać inną żeglarską organizację, choćby zagraniczną. Oni wiedzą jak ważny jest człowiek i chętnie nowych widzą w swoim gronie.
Dlatego do wszystkich betonowych działaczy mówię! Śpijcie spokojnie, ale nie zdziwcie się jak się obudzicie, wasza ręką będzie bowiem spoczywać w nocniku!
Więcej odwagi życzy Bezan.
PS. Jest jeszcze inna opcja. Kiedyś w klubach, które posiadały morskie jachty, działali funkcjonariusze SB. Musieli oni sprawdzać czy ludzie, którzy wrócili z rejsu do Szwecji i spróbowali tam coli, są jeszcze czyści ideologicznie. Przy obecnych trendach w klubach mogą się pojawić inni funkcjonariusze, np. w beretach z popularnej dziś tkaniny. A wtedy cała reforma na nic.