Wydarzenia Halsowanie U Bezana Żaglokultura Żaglopodróże Sylwetki
Debiuty Korespondenci Galeria Pogoria Linki Home

 

 

 

Barowa pogoda.

Londyn 30.01.2006.

Cieszę się bardzo, że mój ostatni artykuł, wsparty zdjęciami, wzbudził takie zainteresowanie. Otrzymałem od czytelników kilka listów, w których pomysł łączenia tekstu i fotoreportażu uznano za kapitalne rozwiązanie. Postaramy się by takich materiałów było więcej. Otrzymałem też list z zarzutem, zbytniego gloryfikowania Anglii. Cóż odpowiadam, mogłem trafić gorzej niż Londyn. Wielki Polak, Adam Mickiewicz, połowę swojego życia spędził w Paryżu, którego szczerze nienawidził. Ja nawet ten Londyn polubiłem. No może nie wszystko, ale o tym też napisze.

Dzięki kamerce internetowej, która to nieustannie pokazuje mi obrazy, z Pogorii III wiem, że zima trzyma okrutna. Dzisiaj odwiedziłem pobliski, angielski klub żeglarski, żeby zobaczyć czy zima sparaliżowała jego działalność. Efekty mojego spaceru widoczne są na fotografiach. Nic dodać, nic ująć!


Za to dla zziębniętych i tęskniących za słońcem, napiszę coś przyjemnego, szczególnie, gdy za oknem w Polsce, widoki jak z internetowej kamery JK Pogoria III. Dzisiaj będzie o pubie, barze, piwiarni i oczywiście o tym złotym płynie, który popularny jest i tu na wyspach i w Polsce. Będzie i coś zaskakującego, jak okazało się bowiem, to na wyspach z jabłek też robią „wino”
Oczywiście w samym zwyczaju picia piwa są już widoczne różnice. Najpierw jednak wyjaśnijmy, czym jest angielski PUB. Posłużymy się tu Przewodnikiem Pascala, w którym czytamy;

Najważniejszym miejscem, w którym Anglicy spotykają się w celach towarzyskich, jest bez wątpienia PUB. Początkowo puby oferowały noclegi wędrowcom i pasażerom dyliżansów, ale z czasem stały się głównymi ośrodkami życia towarzyskiego lokalnych społeczności. W większych miastach puby to wielkie gospody z sufitami wspartymi na dębowych belkach, z kominkami i wypolerowanymi mosiężnymi okuciami, a w bardziej odludnych wioskach – kamienne budynki nie większe od dwuizbowej chaty. W przemysłowych rejonach najbardziej typowe są bezpretensjonalne piwiarnie, gdzie w wysypanym trocinami barze przesiadują robotnicy.

Wynika z tego, że osławione angielskie puby, to odpowiednik naszych rodzimych zajazdów. Dlaczego jednak w Polsce zajazdy nie uzyskały takiego statusu społecznego? Dlaczego nie stały się miejscem koncentracji życia towarzyskiego? Myślę, że winna jest temu miniona epoka radosnego socjalizmu i typowo PRL-owskie bary piwne, które w żargonie nazywane były po prostu „mordowniami” lub „spelunami”. Przyczynił się też do tego mit „niebieskich ptaków” stale przesiadujących pod budkami z piwem, unikających pracy i preferujących cwaniactwo. Cóż, chodzenie do miejsc, w których serwowano piwo, degradowało osobę w statusie społecznym. Piwo zaś, traktowane było jako napój społecznego marginesu.

Ta sytuacja obecnie przechodzi głęboką metamorfozę. Polskie puby coraz częściej wyglądają jak zagraniczne restauracje, w których serwowane jest piwo, a zgromadzeni w nich ludzie nie traktowani są jak dół społeczny. Oczywiście jest to proces powolny, ale już się dziejący i całe szczęście nieodwracalny. Pamiętać należy, że my Polacy mamy wspaniałe tradycje warzelnicze, miody zaś produkowane przez dawnych mistrzów, były sztuką samą w sobie. Nie ma nic złego w spożywaniu wina, piwa czy miodu, oczywiście w rozsądnych ilościach. W naszym kraju bardzo popularne kiedyś gospody, powracają do łask. Trzeba też przyznać, że jakość naszych obecnie produkowanych piw, jest bardzo wysoka. O ich smaku nie muszę was przekonywać. Jakie więc piwa można spotkać na wyspach? Oczywiście wszystkie światowe marki, ale podkreślić należy, że tradycjonaliści w Wielkiej Brytanii, są bardzo przywiązani do swoich, rodzimych gatunków piwa. I tutaj znowu posłużę się tekstem z Przewodnika Pascala.

Piwo zawsze podaje się w szklankach o pojemnościach 1 pinty (nieco ponad pół litra) lub pół pinty. Najpopularniejszym angielskim piwem jest przechowywany w beczkach w piwnicy, niegazowany ciemny bitter, który powinien być pompowany ręcznie i podawany w temperaturze pokojowej. Miejscowi piwosze coraz częściej wracają jednak do tradycyjnego angielskiego piwa typu ale, do czego w znacznej mierze przyczyniła się działalność CAMRA (Campaign for Real Ale www.camra.org.uk).

W naszym kraju niestety piwa niegazowane, produkowane w niewielkich, lokalnych browarach już całkowicie zniknęły ze sprzedaży. Dlaczego? Nie ma wciąż sprzyjających regulacji prawnych w tym zakresie, szkoda, bo lokalnie wytwarzane piwa, podawane w niewielkich miejscowych gospodach, mogło by być wspaniałą atrakcją turystyczną. Trzeba, bowiem zrozumieć, że turystyka jest wielką gałęzią gospodarki, przynoszącą zyski i dającą miejsca pracy.

Wino marki „wino”, jabczak, jabol albo bełt, należy do naszego krajowego mitu. Niesłusznie twierdzono bowiem, że tylko my, Polacy produkujemy „wino” z jabłek. Dzisiaj chciałbym obalić to twierdzenie! Napój alkoholowy z jabłek produkują też Brytyjczycy. Kolejny raz posłużę się cytatem z Przewodnika Pascala.

W West Country produkuje się cydr, czyli jabłecznik (cider). Ten napój alkoholowy z jabłek spożywa się tu chętniej nawet niż piwo. Najbardziej cenionym jest mocny i niezbyt klarowny scrumpy, który ma niewiele wspólnego z jabłecznikiem sprzedawanym w innych rejonach Anglii. Podobnie jak w przypadku piwa najlepsze scrumpy można dostać bezpośrednio w pobliżu wytwórni.

W celach ściśle poznawczych ( ha, ha, ha) skosztowałem wymienionego powyżej napoju i o ile piwo lepsze, oraz smaczniejsze mamy my Polacy, to w „winach” z jabłek Anglicy biją nas na głowę.

Chciałbym też podkreślić, że artykuł ten nie jest zachętą do pijaństwa. Nie takie były jego intencje, ale pokazać ma to, że i my i wyspiarze posiadamy wspólne cechy. Uważam też, że powinniśmy się wiele od Anglików nauczyć, choćby wystroju lokali i uprzejmości obsługi. Na zakończenie przytoczę pewien wierszyk, który propaguje picie alkoholi niskoprocentowych. Przeczytałem go gdzieś, w jakiej piwiarni w Polsce, niestety ani miejsca ani lokalu już nie pamiętam.

Wypij jedno drugie trzecie piwo
Może pójdziesz trochę krzywo
Ale po gorzale – wcale!

Piwo w londyńskim pubie kosztowali dla was Bramreja, Tuśka, Duduś i Bezan, co uwiecznione zostało na fotografiach.

Trzymajcie się ciepło i byle do wiosny.

Bezan

PS. Pragnę też donieść, że piwa grzanego z miodem czy z cukrem, Anglicy nie znają całkowicie. No cóż inny klimat, im nie jest potrzebny taki rozgrzewacz.