Jesteśmy w Rio de Janeiro – najpiękniejszym mieście świata! „Śmiały” stoi na kotwicy w zatoce Botafogo u stóp słynnej
Głowy Cukru. Wokół nas inne jachty. Nasz wyróżnia się miedzy innymi. Trzydziestodniowy przelot przelot przez Atlantyk
zostawił ślady w postaci rdzawych zacieków na kadłubie i zielonej brody wodorostów na linii wodnej. Kapitan popłynął
bączkiem do brzegu załatwić formalności formalności przyjazdowe. My, zgromadzeni na pokładzie, pożeramy oczami
niedostępny jeszcze, jakże piękny, a przede wszystkim stały ląd. W pewnym momencie podpływa jakiś żeglarz z sąsiedniego
jachtu i stawia nam na pokładzie dużą torbę ze słowami.
- Macie chłopaki, pewnie dawno nie jedliście świeżych jarzyn.
Po czym nie zważając na nasze protesty, odpływa. W torbie znaleźliśmy świeże cytryny, pomidory, cebule, mleko w
proszku i piwo!
Nazajutrz, już stojąc w przy nabrzeżu jachtklubu, dalej czekamy na odprawę. W klubie zapewniono nas, że możemy
wychodzić do miasta. Wracając z pierwszej wyprawy Wracając z pierwszego wypadu stwierdzamy już z daleka duży napływ
gości. Pokład jachtu i nabrzeże przy nim pełne jest żywo rozmawiających i gestykulujących ludzi. Naszych kolegów
wachtowych zastajemy nieco na uboczu i nie zaangażowanych w dyskusje.
- Co się tutaj dzieje, co to za ludzie?
- Ci na brzegu to dziennikarze. Niezadowoleni, bo policja nie dopuszcza ich na nasz pokład.
- A ci tu na pokładzie?
- To właśnie jest policja.
Okazuje się, że w Brazylii jest jej kilka rodzajów: federalna, stanowa, miejska, morska, drogowa i pewnie jeszcze kilka innych.
Przyszli najpierw jedni, obejrzeli paszporty, pogadali o tym i owym, wypili po kielichu czystej wyborowej i przymówili się o całą
butelkę i już przy wyjściu natknęli się na inną ekipę policyjną, która też przyszła na odprawę. Powstał spór kompetencyjny, który
właściwie rodzaj policji może nas odprawić. Na dole w mesie też jest pełno, tam kłócą się szefowie.
- A ci nowi dostali kielicha ?
- Oczywiście! Podejrzewam, że cały problem zniknie, jeśli dostaną też butelkę.
Tak tez się stało. Obie grupy opuściły jacht w najlepszej zgodzie ze sobą i z nami. Dziennikarze, nie doczekawszy końca
sporu, pobiegli do swoich redakcji i nie omieszkali umieścić w gazetach sensacyjnych doniesień o kłopotach polskiego jachtu z
policją brazylijską.
Nam wyszło to w końcu na dobre, bo sprawa się wyjaśniła, a przybycie pierwszego polskiego jachtu do Brazylii, i w ogóle
na kontynent południowoamerykański, otrzymało należyty rozgłos.
Przystąpiliśmy więc wreszcie beż przeszkód do … och nie! – wcale nie do zwiedzania Rio de Janeiro – przystąpiliśmy do
załatwiania szeregu niezbędnych spraw formalno-urzędowo-techniczno-bytowych.
Resztę czasu zajęły kontakty naukowe z uniwersytetem i Brazylijskim Towarzystwem Geograficznym, wizyty w
ambasadzie, przyjmowanie gości na pokładzie.
W poszukiwaniu możliwości darmowego wyslipowania na ląd jachtu dotarłem do warsztatów naprawczych brazylijskiej
marynarki wojennej. Okazało się, że z naszym prawie trzy metrowym zanurzeniem, nie mamy tam czego szukać. Za płytko! Na
pociechę zostałem zaproszony na obiad do kasyna. Była właśnie feijoada i przy tej okazji dowiedziałem się, że Brazylia słynie
z trzech specjalności: feijoada, cachaca i mulatas.
Tu trzeba przytoczyć mały brazylijski słowniczek, jaki musieliśmy wkrótce po przybyciu opracować na własny użytek.
Cachaca (kaszasa) – popularna wódka brazylijska z trzciny cukrowej, zwana również pinga; dróga specjalność brazylijska.
Cafesinho (kafezinju) – malutka filiżaneczka czarnej, gorącej brazylijskiej kawy, której można się napić za tanie pieniądze na
każdym rogu.
Calma do Brasil (kałma du Brasił) – brazylijski spokój; określenie na niezbyt nerwowe podejście do wszystkich pilnych,
oczywiście tylko dla Europejczyka, spraw
Carioca (karioka) – mieszkaniec lub mieszkanka Rio de Janeiro:
Feijoada (feiżoada) tania i popularna potrawa z czarnej fasoli, zwykle z ryżem i ostrą przyprawą, pierwsza specjalność
brazylijska.
Manana – ( maniana) – jutro ! Zaklęcie powtarzane bardzo często przez różnych urzędników; patrz calma do Brasil;
Mulatas – mulatki, piękne, zgrabne, czekoladowe dziewczyny, jakich pełno w całym Rio, a na słynnych plażach Copacabana i
Ipanema w szczególności. Trzecia specjalność brazylijska.
Postój w Yate Clube zakończył się nieprzyjemnym zgrzytem. Zostaliśmy, choć delikatnie i w „rękawiczkach” wyproszeni.
Najpierw pojawiły się trudności w uzyskaniu połączenia telefonicznego z klubowego aparatu, potem na teren jachtklubu nie
wpuszczono polskiego ambasadora udającego się z wizyta na „Śmiałego”.
- Policja życzy sobie, żebyście przenieśli się na kotwicowisko koło Isla Fiscal – powiedział dyrektor klubu.